Smocza sałatka
Będąc na zakupach z "markiecie" zobaczyłam takie cuś dziwnego - różowe i to tak landrynkowo. Z listkami a raczej jakimiś wypustkami, dziwadło :)
No dobra - wiedziałam, że to pitahaya czyli smoczy owoc bo widziałam go wcześniej na obrazkach. Kiedyś już też znalazłam takie w sklepie, ale były bardzo zmarnowane bo ludziska bezmyślnie w łapy biorą, macają, ugniatają a potem rzucają bo nie wiedzą do czego to. I wystarczy kilka takich "macanek" a owoc nadaję się, ale do wyrzucenia.
Tak więc kupiłam sobie takie cudo bo było ładne. Co tam ładne - śliczne było :D i koniecznie chciałam spróbować czy będzie dobre. No i było, ale nie tak jak się spodziewałam. Po przekrojeniu spod różowej skóry wyjrzał biały, nakrapiany czarno, dość soczysty miąższ. Smak sam w sobie właściwie nijaki - ani słodki, ani kwaśny - ni to kiwi, ni niedojrzała truskawka . . . Powiem Wam, że jestem trochę rozczarowana chociaż pewnie owoce dojrzałe tam gdzie rosną są smaczniejsze.
składniki:
sposób przygotowania: owoc przekroiłam na pół, zdjęłam skórę - odchodzi ładnie. Miąższ pokroiłam na mniejsze kawałki. Sałatę opłukałam i osuszyłam. Kiełbasę pokroiłam na niezbyt cienkie plasterki i usmażyłam na patelni - ma się mocno zrumienić z obu stron. Przełożyłam ją na ręcznik papierowy żeby osączyć z tłuszczu.
Na talerzach ułożyłam porwane liścia sałaty, dołożyłam kawałki owocu i kiełbasy, polałam dressingiem i posypałam listkami koperku.
Na sos nie podam dokładnych składników bo robiłam na oko i na smaka :D
No dobra - wiedziałam, że to pitahaya czyli smoczy owoc bo widziałam go wcześniej na obrazkach. Kiedyś już też znalazłam takie w sklepie, ale były bardzo zmarnowane bo ludziska bezmyślnie w łapy biorą, macają, ugniatają a potem rzucają bo nie wiedzą do czego to. I wystarczy kilka takich "macanek" a owoc nadaję się, ale do wyrzucenia.
Tak więc kupiłam sobie takie cudo bo było ładne. Co tam ładne - śliczne było :D i koniecznie chciałam spróbować czy będzie dobre. No i było, ale nie tak jak się spodziewałam. Po przekrojeniu spod różowej skóry wyjrzał biały, nakrapiany czarno, dość soczysty miąższ. Smak sam w sobie właściwie nijaki - ani słodki, ani kwaśny - ni to kiwi, ni niedojrzała truskawka . . . Powiem Wam, że jestem trochę rozczarowana chociaż pewnie owoce dojrzałe tam gdzie rosną są smaczniejsze.
składniki:
- 1/2 smoczego owocu
- kilka liści sałaty karbowanej
- kawałek cienkiej kiełbasy - kilka centymetrów
- dressing z oleju, soku z cytryny, miodu i szczypty ziół - suszonych kwiatów z miętą oraz odrobiny musztardy z zielonym pieprzem
- 3 gałązki koperku
sposób przygotowania: owoc przekroiłam na pół, zdjęłam skórę - odchodzi ładnie. Miąższ pokroiłam na mniejsze kawałki. Sałatę opłukałam i osuszyłam. Kiełbasę pokroiłam na niezbyt cienkie plasterki i usmażyłam na patelni - ma się mocno zrumienić z obu stron. Przełożyłam ją na ręcznik papierowy żeby osączyć z tłuszczu.
Na talerzach ułożyłam porwane liścia sałaty, dołożyłam kawałki owocu i kiełbasy, polałam dressingiem i posypałam listkami koperku.
Na sos nie podam dokładnych składników bo robiłam na oko i na smaka :D
bardzo fajna sałateczka :)
OdpowiedzUsuńBardzo odważnie, aż jestem mocno zaintrygowana smakiem ;), ponieważ te pitaje, które miałam okazję jeść były niesamowicie aromatyczne i słodkie, raczej nie do pogodzenia z kiełbaską, przynajmniej jak dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńKasiu, ta była bardziej wytrawna niż słodka - pewnie dlatego, że sprowadzana z daleka i jednak mało dojrzała. Chciałabym móc spróbować właśnie takiej na prawdę dojrzałej bo pewnie to zupełnie inny smak :)
Usuńoj nabrałam ochoty na taką sałateczkę:)
OdpowiedzUsuń