Frużelina sado-laso
Lato w lesie to obfitość leśnych owoców. Są zupełnie inne niż te hodowlane. Mniejsze, ale za to dużo bardziej pachnące i intensywne w smaku. Będąc na Podlasiu udało mi się nazbierać trochę tych leśnych skarbów. Część po prostu zjedliśmy, ale chciałam też trochę tego lata zamknąć w słoikach. Miałam mniej więcej 1,5 litra mieszanki leśnych malin, jagód i poziomek więc nie specjalnie dużo. Kiedy od znajomej dostałam morele z jej przydomowego sadu wymyśliłam sobie, że połączę wszystko dzięki czemu uzyskałam więcej pachnącej konfitury z ulubionych owoców.
czas przygotowania : ok. 3 godzin
składniki :
sposób przygotowania : owoce opłukałam i dobre osączyłam. Leśne przebrałam usuwając resztki listków i szypułek. Z moreli wyjęłam pestki i pokroiłam je na kawałki. Do garnka wsypałam cukier, dolałam wodę i sok z cytryny. Podgrzewałam na małym ogniu, nie mieszając, aż cukier się rozpuścił. Dodałam morele i smażyłam je powolutku ok. 2 godziny - bez przykrycia, ale co jakiś czas mieszając i usuwając pianę. Gdy morele prawie zupełnie się rozpadły dosypałam owoce leśne i smażyłam jeszcze ok. 40 minut. W czasie smażenia całość odparowała i zgęstniała. Maliny trochę się rozpadły, ale jagody i poziomki w większości pozostały całe. Gorącą frużelinę przelałam do wyparzonych słoiczków, zakręciłam i odstawiłam do wystudzenia do góry dnem.
Przetwór ma konsystencję lekko płynną, żelową. Można go jeść łyżeczką, polać placuszki czy deser w pucharku.
czas przygotowania : ok. 3 godzin
składniki :
- ok. 1 kg moreli - nie były mocno dojrzałe i dość kwaśne
- ok. 1,5 l owoców leśnych - mieszanka malin, jagód i poziomek
- 1 kg cukru
- sok z jednej dużej cytryny
- 1/4 szkl. wody
sposób przygotowania : owoce opłukałam i dobre osączyłam. Leśne przebrałam usuwając resztki listków i szypułek. Z moreli wyjęłam pestki i pokroiłam je na kawałki. Do garnka wsypałam cukier, dolałam wodę i sok z cytryny. Podgrzewałam na małym ogniu, nie mieszając, aż cukier się rozpuścił. Dodałam morele i smażyłam je powolutku ok. 2 godziny - bez przykrycia, ale co jakiś czas mieszając i usuwając pianę. Gdy morele prawie zupełnie się rozpadły dosypałam owoce leśne i smażyłam jeszcze ok. 40 minut. W czasie smażenia całość odparowała i zgęstniała. Maliny trochę się rozpadły, ale jagody i poziomki w większości pozostały całe. Gorącą frużelinę przelałam do wyparzonych słoiczków, zakręciłam i odstawiłam do wystudzenia do góry dnem.
Przetwór ma konsystencję lekko płynną, żelową. Można go jeść łyżeczką, polać placuszki czy deser w pucharku.
fajną nazwę ma:)
OdpowiedzUsuńtak jakoś wyszło :D
Usuńnazwa mnie przyciągneła :)) mniam :)
OdpowiedzUsuńale mam nadzieję, że poza nazwą też się podoba ? :)
Usuń