Smażone kwiaty bzu czarnego i robinii akacjowej
W tym roku już na nie za późno, ale może ktoś zapamięta sobie ten przepis i wykorzysta go w przyszłym. Ja smażę je każdej wiosny bo przypominają mi dzieciństwo i czas gdy smażyła je dla mnie moja Babcia.
składniki:
sposób przygotowania: Kwiaty trzeba zebrać w suchy, słoneczny dzień. Zrywać je razem w ogonkami. Muszą być świeżutkie, zebrane z dala od szosy, w rejonach "czystych", najlepiej gdzieś za miastem. Nie płuczemy ich w wodzie bo szkoda pyłku kwiatowego, ale dokładnie przeglądamy i usuwamy ew. robaczki - szczególnie z kwiatów robinii.
Jajka roztrzepujemy w misce z połową płynu, dodajemy mąkę, sól i dokładnie rozcieramy żeby nie było grudek dolewając jeszcze tyle płynu aby ciasto miało konsystencję dość gęstej śmietany. Odstawiamy je na ok. pół godziny żeby odpoczęło. W dość głębokim rondlu rozgrzewamy sporo oleju - kwiaty, smażąc się, muszą pływać. Całe grona i baldachy maczamy dokładnie w cieście trzymając za ogonki. Lekko otrzepujemy z nadmiaru ciasta i kolejno kładziemy na tłuszcz. Smażymy na złoto-brązowo z obu stron. Olej musi być dobrze rozgrzany, ale nie za gorący bo ciasto się spali z zewnątrz a kwiaty w środku nie zdążą się usmażyć. Usmażone kwiaty wyjmujemy łyżką cedzakową na ręcznik papierowy aby odsączyć nadmiar tłuszczu. Posypujemy cukrem pudrem zmieszanym z odrobiną cynamonu albo polewamy miodem. Najlepsze się jeszcze ciepłe!
składniki:
- 20 gron kwiatowych robinii akacjowej
- 10 - 15 dobrze rozwiniętych baldachów czarnego bzu
- 2 jajka
- ok. 1 szkl. mąki pszennej
- 2 szczypty soli
- 1 - 1 , 5 szklanki płynu - mleka, śmietanki, wody gazowanej albo jasnego piwa
- do smażenia: olej
- do oprószenia: cukier puder + cynamon,
- do polania: ew. miód płynny albo syrop klonowy
sposób przygotowania: Kwiaty trzeba zebrać w suchy, słoneczny dzień. Zrywać je razem w ogonkami. Muszą być świeżutkie, zebrane z dala od szosy, w rejonach "czystych", najlepiej gdzieś za miastem. Nie płuczemy ich w wodzie bo szkoda pyłku kwiatowego, ale dokładnie przeglądamy i usuwamy ew. robaczki - szczególnie z kwiatów robinii.
Jajka roztrzepujemy w misce z połową płynu, dodajemy mąkę, sól i dokładnie rozcieramy żeby nie było grudek dolewając jeszcze tyle płynu aby ciasto miało konsystencję dość gęstej śmietany. Odstawiamy je na ok. pół godziny żeby odpoczęło. W dość głębokim rondlu rozgrzewamy sporo oleju - kwiaty, smażąc się, muszą pływać. Całe grona i baldachy maczamy dokładnie w cieście trzymając za ogonki. Lekko otrzepujemy z nadmiaru ciasta i kolejno kładziemy na tłuszcz. Smażymy na złoto-brązowo z obu stron. Olej musi być dobrze rozgrzany, ale nie za gorący bo ciasto się spali z zewnątrz a kwiaty w środku nie zdążą się usmażyć. Usmażone kwiaty wyjmujemy łyżką cedzakową na ręcznik papierowy aby odsączyć nadmiar tłuszczu. Posypujemy cukrem pudrem zmieszanym z odrobiną cynamonu albo polewamy miodem. Najlepsze się jeszcze ciepłe!
Sa pyszne..ja rowniez znam ten smak z dziecinstwa.Ba!! takie smazone akacje przypominaja mi poczatek wakacji ,kiedy to cala ,,banda dzieciakow,, zbieralismy akacje,a potem smazyly nam mamy albo babcie i zajadalismy sie potem na podworku...co roku zbieram sie zeby zrobic to mojemu dziecku i co roku zapominam.Pozdrawiam serdecznie!;)
OdpowiedzUsuńA dla mnie to smak dorosłości;) Ale przy Córce już nie popełniam tego błędu, niech ona ma słodkie wspomnienia z dzieciństwa:)
OdpowiedzUsuń