Ćevapčići
To danie mięsne rodem z Bałkanów. W różnych krajach różnie jest nazywane - w Albanii występuje pod nazwą qofte, w Bośni jako Ćevapi, a w Rumunii jako mititei (za Wikipedią).
Zawsze jednak jest to mięso siekane albo mielone, przeważnie jagnięce albo mieszane, uformowane w niewielkie ruloniki, które potem smaży się albo piecze na grillu - można je także nadziewać na szpadki. Świetnie sprawdza się na przyjęciach ogrodowych z grillem podane z różnymi sosami - doskonale smakuje zarówno na gorąco jak i na zimno.
Pomysł zrobienia tego dania zimą i przepis podesłała Kasia, proponując wspólne gotowanie i stanowczo radząc nie rezygnować w podanej ilości przypraw, która mnie nieco zatrwożyła. Bałam się, że kotleciki wyjdą strasznie ostre i niezjadliwe - jak się okazało moje obawy były zupełnie niepotrzebne.
Razem z nami gotowała też Ola.
Ćevapčići
składniki:
Jak zrobić prawdziwe Ćevapčići?
Mięso, zmielone, przełożyłam do dużej miski żeby było wygodnie wyrabiać. Cebule i czosnek bardzo drobno posiekałam, dodałam do mięsa. Dodałam ajwar i wszystkie inne przyprawy, dolałam zimną wodę i dokładnie wyrobiłam całość ręką - masa musi być na prawdę dobrze wyrobiona. Nie soliłam bo pasta i ziarenka smaku albo vegeta już zawierają sól. Miskę szczelnie przykryłam folią spożywczą i odstawiłam do lodówki na całą noc. Można krócej, ale długie leżakowanie bardzo jej służy.
Zwilżonymi zimną wodą rękami nabierałam nieduże porcje masy i formowałam małe, podłużne kotleciki, nadziewałam je na szaszłykowe szpadki i ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia - najlepiej byłoby położyć od razu na grill, ale to innym razem. Tak przygotowałam połowę mięsa a z drugiej uformowałam małe jakby paluszki - grubości i wielkości kciuka.
Kotleciki na szpadkach posmarowałam olejem i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 220 st. C, piekłam ok. 10 minut, może ciut dłużej. Mniejsze smażyłam na mocno rozgrzanej, zwykłej patelni z masłem klarowanym aż zrumieniły się ze wszystkich stron. Można je po przesmażeniu wstawić w naczyniu żaroodpornym do piekarnika żeby doszły w niewysokiej temperaturze (120st.), ale ja nie widziałam takiej potrzeby.
Podałam z cacy - sosem z ogórka świeżego, jogurtu greckiego, czosnku i mięty oraz salsą z papryki, cebuli i ogórków konserwowych z oliwą i octem winnym. Było bardzo pysznie i aromatycznie.
Zawsze jednak jest to mięso siekane albo mielone, przeważnie jagnięce albo mieszane, uformowane w niewielkie ruloniki, które potem smaży się albo piecze na grillu - można je także nadziewać na szpadki. Świetnie sprawdza się na przyjęciach ogrodowych z grillem podane z różnymi sosami - doskonale smakuje zarówno na gorąco jak i na zimno.
Pomysł zrobienia tego dania zimą i przepis podesłała Kasia, proponując wspólne gotowanie i stanowczo radząc nie rezygnować w podanej ilości przypraw, która mnie nieco zatrwożyła. Bałam się, że kotleciki wyjdą strasznie ostre i niezjadliwe - jak się okazało moje obawy były zupełnie niepotrzebne.
Razem z nami gotowała też Ola.
Ćevapčići
składniki:
- 700 g mięsa wołowego - kupiłam łopatkę i zmieliłam w domu (miało być 500 g, ale kupiłam nieco więcej)
- 4 czubate łyżki pasty ajvar pikantnej
- 1,5 łyżki musztardy delikatesowej
- 1 duża cebula biała
- 1 duża cebula czerwona
- 5 ząbków czosnku
- 2 łyżki ziarenek smaku bo tylko to miałam w domu - miała być vegeta
- 1 łyżka pieprzu ziołowego
- 1 łyżka papryki mielonej słodkiej
- 1 czubata łyżka suszonego majeranku
- 1 łyżka suszonego tymianku
- 1 łyżeczka świeżo mielonego czarnego pieprzu
- 1 łyżeczka sumaku
- 1 łyżka przyprawy tureckiej kofte bahari
- ok. 125 ml zimnej wody , najlepiej gazowanej
- do smażenia: masło klarowane albo olej
Jak zrobić prawdziwe Ćevapčići?
Mięso, zmielone, przełożyłam do dużej miski żeby było wygodnie wyrabiać. Cebule i czosnek bardzo drobno posiekałam, dodałam do mięsa. Dodałam ajwar i wszystkie inne przyprawy, dolałam zimną wodę i dokładnie wyrobiłam całość ręką - masa musi być na prawdę dobrze wyrobiona. Nie soliłam bo pasta i ziarenka smaku albo vegeta już zawierają sól. Miskę szczelnie przykryłam folią spożywczą i odstawiłam do lodówki na całą noc. Można krócej, ale długie leżakowanie bardzo jej służy.
Zwilżonymi zimną wodą rękami nabierałam nieduże porcje masy i formowałam małe, podłużne kotleciki, nadziewałam je na szaszłykowe szpadki i ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia - najlepiej byłoby położyć od razu na grill, ale to innym razem. Tak przygotowałam połowę mięsa a z drugiej uformowałam małe jakby paluszki - grubości i wielkości kciuka.
Kotleciki na szpadkach posmarowałam olejem i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 220 st. C, piekłam ok. 10 minut, może ciut dłużej. Mniejsze smażyłam na mocno rozgrzanej, zwykłej patelni z masłem klarowanym aż zrumieniły się ze wszystkich stron. Można je po przesmażeniu wstawić w naczyniu żaroodpornym do piekarnika żeby doszły w niewysokiej temperaturze (120st.), ale ja nie widziałam takiej potrzeby.
Podałam z cacy - sosem z ogórka świeżego, jogurtu greckiego, czosnku i mięty oraz salsą z papryki, cebuli i ogórków konserwowych z oliwą i octem winnym. Było bardzo pysznie i aromatycznie.
Super :) dzieki za wspólne pichcenie :)
OdpowiedzUsuńMiseczki prezentuja się idealnie ;P
Oj, tak miseczki przykuły moją uwagę również! ;) Idealne Ci się udały! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam je :D
OdpowiedzUsuńWygląda smakowicie
OdpowiedzUsuńOla, miseczki małe, ale cieszą :)
OdpowiedzUsuńKasia, idealnie udały mi sie miseczki?! :))) dzięki za przepis i Wam obu za wspólną zabawę
Super są takie nadziane na patyczki! Pysznie wyglądają! A miseczki śliczne!
OdpowiedzUsuńNiestety miałabym problem z dostanie wszystkich przypraw, ale przepis zapiszę ...bo wygląda po prostu cudnie:)
OdpowiedzUsuńJolu, ajwar jest w wielu sklepach - produkuje go m.in. Podravka a kofte bahari i sumak możesz pominąć a w zamian dodać np. więcej papryki, trochę chili i kuminu - albo po prostu pominąć a dodać jakiś swoje ulubione zioła :)
OdpowiedzUsuńwyglądają apetycznie ;) myślę, że w karnawale będą miały branie na moim stole ;)
OdpowiedzUsuńAga, polecam bo są pyszne
OdpowiedzUsuńSuper Pyzo:)Mam na nie przepis ale nigdy nie robiłam.Twoje wykonanie chyba mnie zmobilizuje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Aneta, cieszę się bardzo :)
OdpowiedzUsuńPysznie się prezentują. Chętnie porwałabym jednego albo dwa.
OdpowiedzUsuńDroga Pyzo, wiem, że to ponad dwa lata minęły, ale... Czy pisząc cacy masz na myśli tzatziki? Mam wrażenie, że tak. Nigdzie i nigdy nie spotkałam się ze spolszczeniem cacy i ono chyba po prostu nie obowiązuje. Przepis znakomity. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń