Serniczek mocno cytrynowy
Chodziło za mną coś słodkiego. Chodziło ze 2 dni przynajmniej, ale piec mi się jakoś nie chciało. Miałam ochotę na ciasteczka, no ale trzeba by włączać piekarnik. Potem myśli krążyły wokół czegoś na zimno chociaż akurat za oknem ochłodzenie i burza gradowa . . . a gdy spojrzałam na twaróg w lodówce i cytryny w koszyczku podjęłam decyzję - sernik na zimno o smaku cytrynowym.
Ponieważ Młody Żarłoczek ostatnio rzadko zagląda do Mamci wzięłam najmniejszą tortownicę jaką mam czyli taka o śr. 16 cm no bo kto to zje? Poza tym sera było tylko 1/2 kg więc z czym tu szaleć? Oczywiście Młody już tego samego dnia wyczuł deser na odległość i sam zjadł połowę wpadając niby to przypadkiem po pocztę :))) Mówię Wam, załamka z tymi moimi chłopakami :D
składniki:
sposób przygotowania: herbatniki pokruszyłam drobno, po prostu rękami i wymieszałam z rozpuszczonym ciepłym masłem. Wsypałam je do tortownicy (śr. 16 cm) wyłożonej na dnie papierem do pieczenia - ugniotłam dokładnie dociskając dnem szklanki. Odstawiłam do lodówki.
Jajko umyłam i sparzyłam. Ubiłam z cukrem, dodałam skórkę otartą z wyszorowanej i sparzonej cytryny i sok wyciśnięty z owocu a następnie ser - dokładnie wymieszałam. Żelatynę zalałam zimną wodą a kiedy napęczniała podgrzałam mieszając aż się rozpuściła. Wlewałam ją cienkim strumieniem cały czas miksując masę serową. Podzieliłam masę na 2 części - do jednej dodałam odrobinę barwnika i wymieszałam - oczywiście barwnik nie jest konieczny, można zostawić całość masy białej. Nakładałam masy naprzemiennie, po 1 łyżce, na zastygnięty spód aż do wyczerpania obu. Odstawiłam do lodówki żeby zastygło.
Galaretkę rozpuściłam w 400 ml wody, dodałam sok z cytryny, odstawiłam żeby całkowicie wystygła. Czekoladę rozpuściłam w malutkiej miseczce/kubeczku i dodałam do niej 3 łyżki ostudzonej galaretki. 1/3 tężejącej już galaretki wylałam na sernik, wstawiłam na chwilę do lodówki a kiedy trochę zastygła na wierzchu zrobiłam esy floresy z tej czekoladowej części - znów wstawiłam na chwilę do lodówki żeby zakrzepło. Na to znów 1/3 galaretki i znów wzorek z czekolady a na niego, kiedy zastygnie ostatnia część galaretki. Całość powinna postać w lodówce kilka godzin żeby dobrze wszystko stężało.
Wierzch przybrałam bitą śmietaną, kawałeczkami cytryny i melisą.
Ponieważ Młody Żarłoczek ostatnio rzadko zagląda do Mamci wzięłam najmniejszą tortownicę jaką mam czyli taka o śr. 16 cm no bo kto to zje? Poza tym sera było tylko 1/2 kg więc z czym tu szaleć? Oczywiście Młody już tego samego dnia wyczuł deser na odległość i sam zjadł połowę wpadając niby to przypadkiem po pocztę :))) Mówię Wam, załamka z tymi moimi chłopakami :D
składniki:
- SPÓD - 80 g ciasteczek kakaowych
- 50 g masła
- MASA - 500 g sera białego mielonego tłustego - wzięłam President
- 1 jajko
- 100 g cukru
- sok i skórka otarta z jednej dużej cytryny
- 3 łyżeczki żelatyny + 5 łyżek wody
- 1 kropla barwnika żółtego w żelu
- WIERZCH - 1 op. galaretki z proszku cytrynowej
- sok z połowy cytryny
- 2 - 3 kostki czekolady gorzkiej
- do przybrania: kilka łyżeczek ubitej śmietanki kremówki, plasterek cytryny, kilka listków melisy
sposób przygotowania: herbatniki pokruszyłam drobno, po prostu rękami i wymieszałam z rozpuszczonym ciepłym masłem. Wsypałam je do tortownicy (śr. 16 cm) wyłożonej na dnie papierem do pieczenia - ugniotłam dokładnie dociskając dnem szklanki. Odstawiłam do lodówki.
Jajko umyłam i sparzyłam. Ubiłam z cukrem, dodałam skórkę otartą z wyszorowanej i sparzonej cytryny i sok wyciśnięty z owocu a następnie ser - dokładnie wymieszałam. Żelatynę zalałam zimną wodą a kiedy napęczniała podgrzałam mieszając aż się rozpuściła. Wlewałam ją cienkim strumieniem cały czas miksując masę serową. Podzieliłam masę na 2 części - do jednej dodałam odrobinę barwnika i wymieszałam - oczywiście barwnik nie jest konieczny, można zostawić całość masy białej. Nakładałam masy naprzemiennie, po 1 łyżce, na zastygnięty spód aż do wyczerpania obu. Odstawiłam do lodówki żeby zastygło.
Galaretkę rozpuściłam w 400 ml wody, dodałam sok z cytryny, odstawiłam żeby całkowicie wystygła. Czekoladę rozpuściłam w malutkiej miseczce/kubeczku i dodałam do niej 3 łyżki ostudzonej galaretki. 1/3 tężejącej już galaretki wylałam na sernik, wstawiłam na chwilę do lodówki a kiedy trochę zastygła na wierzchu zrobiłam esy floresy z tej czekoladowej części - znów wstawiłam na chwilę do lodówki żeby zakrzepło. Na to znów 1/3 galaretki i znów wzorek z czekolady a na niego, kiedy zastygnie ostatnia część galaretki. Całość powinna postać w lodówce kilka godzin żeby dobrze wszystko stężało.
Wierzch przybrałam bitą śmietaną, kawałeczkami cytryny i melisą.
boskie! ty litości nie masz takie pyszności z samego rana
OdpowiedzUsuńsuper pomysł z tymi czekoladowymi esami - floersami ....na pewno do wykorzystania przy okazji kolejnego sernika na zimno:)a sam sernik musi być niezwykle orzeźwiający:)
OdpowiedzUsuńAle prześwietny! Uwielbiam desery cytrynowe ,ale obawiam się że u mnie w domu nie przejdzie .Moi domownicy nie lubują się w egzotyce :/ Szkoda...
OdpowiedzUsuńDaniel, a gdzie tu egzotyka? cytryny to chyba mało egzotyczne już są....
UsuńTak ,już bardzo powszechne u nas ,no ale jednak cytrus :PP
UsuńSuper serniczek:) Deser jak sie patrzy:) Sama zjadlabym caly bez problemu! A te esy-floresy sa boskie po prostu!:)
OdpowiedzUsuńP.S. Zakochalam sie w Twoim blogu Pyza!!!:)
Marzena, bardzo mi miło to słyszeć :) i bardzo miło Cię gościć :)
UsuńWygląda przecudnie, cytrynowy majstersztyk! :)
OdpowiedzUsuń