Ciastka grzybki z kremem
Przepis dostałam od koleżanki Muszki chyba z rok temu albo nawet więcej i przymierzałam się do niego jak pies do jeża. Jakoś ciągle nie miałam albo czasu albo natchnienia. Ale dzisiaj zawzięłam się i postanowiłam w końcu zrobić takie śmieszne ciastka. Skoro w lesie bryndza i grzybów jak na lekarstwo to ja je sobie wyczaruję sama. W końcu jestem porządna czarownica, prawda?
składniki:
sposób przygotowania: CIASTO - mąkę, cukier i sól zmieszałam, dodałam pokrojone zimne masło i roztarłam rękami jak na kruszonkę. Dodałam śmietanę i szybko zagniotłam gładkie ciasto. Zawinęłam je w folię i schowałam do lodówki na min. godzinę. Schłodzone rozwałkowałam dość cienko po kawałku i wycinałam koła: większe o śr. 9 cm - nakładałam je na odwrócone, metalowe foremki do babeczek lekko dociskając. Mniejsze o śr. 7 cm z dodatkową dziurką pośrodku wyciętą zatyczką od pisaka. Z resztek ciasta utoczyłam wałeczki z jednym końcem węższym i lekko szpiczastym żeby można było potem osadzić je jako trzonki w kapeluszach. Wszystkich elementów musi być taka sama ilość. Piekłam je w piekarniku nagrzanym do 180 st. po kilka/kilkanaście minut - trzeba pilnować bo nie pieką się równo. Można elementy lekko ponakłuwać wykałaczką albo ostrym widelczykiem żeby się ciasto nie wybrzuszało. Po upieczeniu odłożyłam wszystko do wystudzenia.
Kawałki na trzonki/nóżki grzybków po ostygnięciu posmarowałam cienko lukrem utartym z cukru pudru i soku cytrynowego a grubsze końce zanurzyłam w suchym maku - mak się przyklei i będzie udawał resztki ściółki. Odłożyłam je na kratkę żeby wyschły. Krążki z dziurką też można polukrować jeśli ktoś ma ochotę.
KREM - mąki rozmieszałam dokładnie w 1/2 szkl. zimnego mleka. Resztę zagotowałam z cukrami. Energicznie mieszając rózgą wlałam zawiesinę i cały czas mieszając gotowałam kilka minut aż masa dobrze zgęstniała. Przełożyłam ją do miseczki, szczelnie przykryłam folią spożywczą i odstawiłam do całkowitego wystudzenia.
Miękkie masło zmiksowałam na puch. Miksując dodawałam po łyżce zimnego budyniu. Na koniec dolałam sok z cytryny. Jeśli ktoś woli słodsze masy może dosłodzić cukrem pudrem.
ZŁOŻENIE I DEKORACJA - czekoladę połamałam na kawałki i rozpuściłam w kąpieli wodnej. Przy pomocy pędzelka posmarowałam nią grubo część kapelusików czyli wierzch ciasteczkowych miseczek. Resztę posmarowałam zabarwionym lukrem z białka i cukru pudru - niestety, kolor nie wyszedł czerwony bo miałam smętną resztkę barwnika spożywczego.... Kropki zrobiłam z odrobiny niezabarwionej masy.
Gdy czekolada i lukier zastygły do miseczek nałożyłam porcje kremu i przykryłam krążkami z dziurką lekko dociskając. Można także najpierw napełnić kapelusiki kremem, przyłożyć krążek z dziurką i dopiero pomalować wierzch - zróbcie tak jak Wam wygodniej. W otworkach od spodu kapeluszy umocowałam kawałki imitujące trzonki i gotowe. Teraz jeszcze trzeba je ładnie ułożyć i można się delektować smakowitymi grzybami.
Nie trzeba się przejmować nierównościami czy niedoskonałościami bo prawdziwe grzyby też nie są gładziutkie i idealnie równe.
składniki:
- CIASTO - 500 g mąki pszennej luksusowej
- 200 g masła albo margaryny
- 4 łyżki cukru pudru
- 1/4 łyżeczki soli
- 200 g gęstej śmietany
- KREM - 500 ml mleka
- 2 dobrze czubate łyżki mąki pszennej
- 2 dobrze czubate łyżki mąki ziemniaczanej
- 3 łyżki cukru zwykłego
- 2 łyżki cukru waniliowego
- 100 g masła albo margaryny
- 1 łyżka soku z cytryny
- DODATKOWO - 100 g czekolady gorzkiej
- lukier z kilku łyżek cukru pudru i soku z cytryny
- troszkę maku suchego
- trochę lukru z białka i cukru pudru albo białej polewy
- barwnik spożywczy czerwony
sposób przygotowania: CIASTO - mąkę, cukier i sól zmieszałam, dodałam pokrojone zimne masło i roztarłam rękami jak na kruszonkę. Dodałam śmietanę i szybko zagniotłam gładkie ciasto. Zawinęłam je w folię i schowałam do lodówki na min. godzinę. Schłodzone rozwałkowałam dość cienko po kawałku i wycinałam koła: większe o śr. 9 cm - nakładałam je na odwrócone, metalowe foremki do babeczek lekko dociskając. Mniejsze o śr. 7 cm z dodatkową dziurką pośrodku wyciętą zatyczką od pisaka. Z resztek ciasta utoczyłam wałeczki z jednym końcem węższym i lekko szpiczastym żeby można było potem osadzić je jako trzonki w kapeluszach. Wszystkich elementów musi być taka sama ilość. Piekłam je w piekarniku nagrzanym do 180 st. po kilka/kilkanaście minut - trzeba pilnować bo nie pieką się równo. Można elementy lekko ponakłuwać wykałaczką albo ostrym widelczykiem żeby się ciasto nie wybrzuszało. Po upieczeniu odłożyłam wszystko do wystudzenia.
Kawałki na trzonki/nóżki grzybków po ostygnięciu posmarowałam cienko lukrem utartym z cukru pudru i soku cytrynowego a grubsze końce zanurzyłam w suchym maku - mak się przyklei i będzie udawał resztki ściółki. Odłożyłam je na kratkę żeby wyschły. Krążki z dziurką też można polukrować jeśli ktoś ma ochotę.
KREM - mąki rozmieszałam dokładnie w 1/2 szkl. zimnego mleka. Resztę zagotowałam z cukrami. Energicznie mieszając rózgą wlałam zawiesinę i cały czas mieszając gotowałam kilka minut aż masa dobrze zgęstniała. Przełożyłam ją do miseczki, szczelnie przykryłam folią spożywczą i odstawiłam do całkowitego wystudzenia.
Miękkie masło zmiksowałam na puch. Miksując dodawałam po łyżce zimnego budyniu. Na koniec dolałam sok z cytryny. Jeśli ktoś woli słodsze masy może dosłodzić cukrem pudrem.
ZŁOŻENIE I DEKORACJA - czekoladę połamałam na kawałki i rozpuściłam w kąpieli wodnej. Przy pomocy pędzelka posmarowałam nią grubo część kapelusików czyli wierzch ciasteczkowych miseczek. Resztę posmarowałam zabarwionym lukrem z białka i cukru pudru - niestety, kolor nie wyszedł czerwony bo miałam smętną resztkę barwnika spożywczego.... Kropki zrobiłam z odrobiny niezabarwionej masy.
Gdy czekolada i lukier zastygły do miseczek nałożyłam porcje kremu i przykryłam krążkami z dziurką lekko dociskając. Można także najpierw napełnić kapelusiki kremem, przyłożyć krążek z dziurką i dopiero pomalować wierzch - zróbcie tak jak Wam wygodniej. W otworkach od spodu kapeluszy umocowałam kawałki imitujące trzonki i gotowe. Teraz jeszcze trzeba je ładnie ułożyć i można się delektować smakowitymi grzybami.
Nie trzeba się przejmować nierównościami czy niedoskonałościami bo prawdziwe grzyby też nie są gładziutkie i idealnie równe.
przecudne, przepiękne, przegrzybne, Bartek by oszalał :)
OdpowiedzUsuńnie za bardzo mi wyszły, ale jak potrenuję to będzie dobrze - najważniejsze, że smak dobry!
OdpowiedzUsuńAle piękne!! Faktycznie jak malowane!! Ja Ci nie za bardzo wyszły?? Cudne są!
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że naprawdę na grzybach byłaś i Ci się poszczęściło! haha! :))))
OdpowiedzUsuńKasiu, no przecież koszyk jest i grzyby są więc grzybobranie udane :D
OdpowiedzUsuńUrocze ciasteczka :) Z chęcią schrupałabym kilka takich!
OdpowiedzUsuńNo nie .. dałam się nabrać! Myślałam że to zbiory z grzybobrania!! Zakochałam się!! Po prostu się zakochałam w tych grzybkach, muszę je mieć!! :) :)
OdpowiedzUsuńPs. Pyzo tak na marginesie Ci powiem, że jesteś genialna a twoje przepisy rewelacyjne, należą Ci się nagrody w każdej dziedzinie :)
Hmm.... porządna czarownica...A na wynajem też pracujesz? Mam kilka spraw do załatwienia.
OdpowiedzUsuńSmaczna Pyzo mam pytanko. Czy mogę np upiec te wszystkie części w czwartek, a kremem przełożyć dopiero w sobotę? czy stracą na świeżości przez te 2 dni?
OdpowiedzUsuńspokojnie możesz tak zrobić tylko zabezpiecz upieczone kawałki zamykając je w pojemnikach albo wkładając do woreczków foliowych
Usuń