Tęcza, tęcza, cza, cza, cza !
Trzeba było w końcu wypróbować barwniki spożywcze jakie dostałam od Mikołaja. Postanowiłam przy ich pomocy zrobić tęczowy sernik na zimno.
Szalałam mocno wieczorową porą, na impulsie i pewnie dlatego nie jestem zadowolona z efektu - trzeba było poświęcić mu więcej czasu i uwagi np. na to żeby poszczególne części dokładniej zastygły. Źle także wymierzyłam ilość składników i jedna część czyli siódma wstążka tęczy została mi się luzem. Masę serową zjadłam po cichutku a naszykowane do niej owoce leśne przydały się następnego dnia do ratowania niedoskonałości. Niżej podaję jednak już skorygowane ilości składników.
Tęczowy sernik na zimno, z owocami
składniki:
sposób przygotowania: Najpierw naszykowałam formę do deseru - taką na babkę z kominem - wstawiłam ją do lodówki żeby się schłodziła. Jajka ubiłam z cukrem na puszysty kogel mogel, dodałam ser, płynny tłuszcz i jogurt, zmiksowałam. Podzieliłam masę na 6 części - po równo - można to zrobić nakładając ją do takich samych szklaneczek albo miseczek.
Naszykowałam też owoce - po mniej więcej pół szklanki każdych, pokrojonych na małe kawałeczki. Ananasa świeżego, kiwi, mrożone śliwki, gruszkę i truskawki przesmażyłam w rondelku - oczywiście każdy owoc oddzielnie dodając po 1 łyżeczce cukru. Do gruszki dodałam oprócz cukru 1 łyżkę soku z cytryny. Wszystko ostudziłam.
Zaczęłam od masy czerwonej - jedną część masy serowej zmieszałam z truskawkami, dodałam 1,5 łyżki rozpuszczonej żelatyny, wymieszałam i wlałam do schłodzonej formy, odstawiłam do zastygnięcia czyli na min. 30 minut, ale to zależy też od mocy lodówki. Następnie naszykowałam masę pomarańczową - z brzoskwiniami i barwnikiem pomarańczowym. Wylałam na warstwę poprzednią i odstawiłam do zastygnięcia. Po kolei dokładałam następne warstwy - żółtą z ananasem i barwnikiem żółtym, zieloną z kiwi i barwnikiem zielonym, niebieską z gruszką i barwnikiem błękitnym oraz fioletową ze śliwkami i barwnikiem fioletowym. Gdy Forma była pełna zostawiłam ją w lodówce na całą noc.
Aby wyjąć deser w formy trzeba na chwileczkę zanurzyć jej spód w gorącej wodzie - ale tylko na moment - ja chyba zbyt długo to trzymałam i dlatego po odwróceniu formy gdy deser wysunął się z niej okazało się, że wierzchnia warstwa trochę popłynęła . . . Szybko więc wstawiłam deser do lodówki i strasznie zła zastanawiałam się jak go ratować. Gdy zastygł obejrzałam go i doszłam do wniosku, że zrobię polewę z owoców leśnych. Wrzuciłam je do rondelka, zagotowałam z cukrem 4 łyżkami wody a potem przetarłam przez sitko żeby pozbyć się pestek. Do gorącego przecieru dodałam żelatynę i wymieszałam dokładnie aż się rozpuściła. Kiedy zaczęła tężeć polałam nią mało udany wierzch sernika. Posypałam całość kolorową drobną posypką cukrową.
I tak wyszła raczej tęczowa papuga :D
Szalałam mocno wieczorową porą, na impulsie i pewnie dlatego nie jestem zadowolona z efektu - trzeba było poświęcić mu więcej czasu i uwagi np. na to żeby poszczególne części dokładniej zastygły. Źle także wymierzyłam ilość składników i jedna część czyli siódma wstążka tęczy została mi się luzem. Masę serową zjadłam po cichutku a naszykowane do niej owoce leśne przydały się następnego dnia do ratowania niedoskonałości. Niżej podaję jednak już skorygowane ilości składników.
Tęczowy sernik na zimno, z owocami
składniki:
- 1 kg sera białego z wiaderka - ja kupiłam w Lidlu serek firmy Pilos
- 150 g jogurtu typu greckiego - firma j.w.
- 1/2 szkl. cukru drobnego
- 2 jajka
- 2 czubate łyżki roztopionego masła albo margaryny
- po ok. 1/2 szkl. różnych posiekanych kolorowych owoców czyli: brzoskwiń z puszki, ananasa świeżego, kiwi, gruszki, truskawek, śliwek mrożonych
- 6 lekko czubatych łyżeczek żelatyny rozpuszczonych w 6 łyżkach wody
- 5 łyżeczek cukru do owoców (oprócz brzoskwiń)
- 1 łyżka soku z cytryny do gruszki
- barwniki spożywcze żelowe w kolorach tęczy czyli czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, fioletowy - każdego po odrobinie w/g uznania czyli jak bardzo intensywny odcień chcecie otrzymać
- polewa - 6 łyżek mieszanki owoców leśnych - jagód, jeżyn i malin
- 1/2 łyżeczki żelatyny
- 1 łyżka cukru
- cukrowa posypka kolorowa
sposób przygotowania: Najpierw naszykowałam formę do deseru - taką na babkę z kominem - wstawiłam ją do lodówki żeby się schłodziła. Jajka ubiłam z cukrem na puszysty kogel mogel, dodałam ser, płynny tłuszcz i jogurt, zmiksowałam. Podzieliłam masę na 6 części - po równo - można to zrobić nakładając ją do takich samych szklaneczek albo miseczek.
Naszykowałam też owoce - po mniej więcej pół szklanki każdych, pokrojonych na małe kawałeczki. Ananasa świeżego, kiwi, mrożone śliwki, gruszkę i truskawki przesmażyłam w rondelku - oczywiście każdy owoc oddzielnie dodając po 1 łyżeczce cukru. Do gruszki dodałam oprócz cukru 1 łyżkę soku z cytryny. Wszystko ostudziłam.
Zaczęłam od masy czerwonej - jedną część masy serowej zmieszałam z truskawkami, dodałam 1,5 łyżki rozpuszczonej żelatyny, wymieszałam i wlałam do schłodzonej formy, odstawiłam do zastygnięcia czyli na min. 30 minut, ale to zależy też od mocy lodówki. Następnie naszykowałam masę pomarańczową - z brzoskwiniami i barwnikiem pomarańczowym. Wylałam na warstwę poprzednią i odstawiłam do zastygnięcia. Po kolei dokładałam następne warstwy - żółtą z ananasem i barwnikiem żółtym, zieloną z kiwi i barwnikiem zielonym, niebieską z gruszką i barwnikiem błękitnym oraz fioletową ze śliwkami i barwnikiem fioletowym. Gdy Forma była pełna zostawiłam ją w lodówce na całą noc.
Aby wyjąć deser w formy trzeba na chwileczkę zanurzyć jej spód w gorącej wodzie - ale tylko na moment - ja chyba zbyt długo to trzymałam i dlatego po odwróceniu formy gdy deser wysunął się z niej okazało się, że wierzchnia warstwa trochę popłynęła . . . Szybko więc wstawiłam deser do lodówki i strasznie zła zastanawiałam się jak go ratować. Gdy zastygł obejrzałam go i doszłam do wniosku, że zrobię polewę z owoców leśnych. Wrzuciłam je do rondelka, zagotowałam z cukrem 4 łyżkami wody a potem przetarłam przez sitko żeby pozbyć się pestek. Do gorącego przecieru dodałam żelatynę i wymieszałam dokładnie aż się rozpuściła. Kiedy zaczęła tężeć polałam nią mało udany wierzch sernika. Posypałam całość kolorową drobną posypką cukrową.
I tak wyszła raczej tęczowa papuga :D
Wygląda spektakularnie! :) Nie widać, żeby coś tam nie wyszło tak jak miało wyjść :)
OdpowiedzUsuńdzięki, Paulina, ale niestety widać - trochę za luźna konsystencja i źle się kroił - ale zapewniam że w smaku - niebo w gębie! Może gdybym zostawiła go jeszcze na dobę w formie to byłby bardziej zwarty, ale sępy już krążyły . . .
Usuńale ekstra efekt wyszedł :D
OdpowiedzUsuńJak w tytule: tęcza-tęcza-cza-cza-cza;) Piękna, kolorowa i napewno pyszna - czego chcieć więcej;)
OdpowiedzUsuńCałkiem apetyczny ten tęczo -serniczek:)
OdpowiedzUsuńCałkiem apetycznie wygląda ten tęczo serniczek:)
OdpowiedzUsuńkolory fantastyczne!
OdpowiedzUsuńśliczne kolory!:) no i gratuluje wygranej w konkursie neoflam ;) pochwal się tym, co sobie kupisz do kuchni!:)
OdpowiedzUsuńdzięki :) fajnie mi się tydzień zaczyna :D a z Neoflamem na razie jeszcze mam problem bo nie mogę się zarejestrować na stronie żeby coś zamówić...
UsuńDawno nie widziałam czegoś równie apetycznego i psychodellicznego zarazem;)
OdpowiedzUsuńPapuga czy sernik to nie ważne, bo wygląda świetnie. A skoro mówisz, że do tego świetnie smakuje, to czego można chcieć więcej? Mi się bardzo podoba!!:)
OdpowiedzUsuńPomysł świetny :) Nawet jeśli trochę nie wyszło to ważne, że było pyszne :) Wierzę, że te drobiazgi z których jesteś niezadowolona poprawisz i będzie rewelacyjny sernik :)
OdpowiedzUsuńAle piękne kolory ma twój sernik :)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda, przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńwow jak kolorowo!!!! optymistycznie :)
OdpowiedzUsuńprawdziwy wulkan kolorów i smaków :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak mój brat śpiewał tę piosenkę w przedszkolu! :) aah aż się jeść zachciało ;)
OdpowiedzUsuńCo Ty mówisz że nie wyszło....wszystko wygląda wspaniale:-)
OdpowiedzUsuńa czy trzeba dodawać owoce ? można sam barwnik ? Wygląda supeeer ;)
OdpowiedzUsuńmożna dodać sam barwnik
Usuń