Deser z kaszki z owocami jagodowymi
Letnie popołudnie i skończyłam właśnie dzisiejszą zleconą robótkę. Nic mi się nie chce, no może tylko w spokoju poczytać jakąś dobrą książkę, ale na to nie pozwalają panowie budujący nowy blok na sąsiedniej posesji . . . Wiercą, burczą, stukają, pukają, rzucają żelastwem i ogólnie hałas od 6-stej rano do 10-tej wieczorem więc mam ich coraz bardziej dość. Na dodatek tak jest już czwarty miesiąc a końca nie widać, ale takie życie i co mogę poradzić ? Niby taką mają pracę a jak skończą to może osiedle będzie jeszcze ładniejsze - tylko czy ja nie zwariuję wcześniej ?
Czytać się nie bardzo da no to ja też potłukę się trochę - garami w kuchni :) Robotnicy za karę deseru nie dostaną, ale Żarłoczki i owszem, grzeczni byli. Kasza wpadła mi w ręce jakoś przypadkiem to niech będzie kasza - na smutki, na upał, na "niechcemisięnic" . . . Kasza dobra na wszystko :)
Kiedy będziecie to czytać mnie tutaj nie będzie - popędzę od rana walczyć ze światem i życiem, panowie na budowie będą sobie hałasować w najlepsze a po deserze pewnie pozostanie tylko wspomnienie. Czemu ten czas tak gna ? Czasami chciałabym zatrzymać go chociaż na kilka dni . . .
składniki:
sposób przygotowania: kaszę i cukier wsypałam do zimnego mleka, garnek postawiłam na ogniu i cały czas mieszając rózgą gotowałam aż masa porządnie zgęstniała. Przełożyłam ją do miseczki, przykryłam szczelnie folią spożywczą i odstawiłam do zupełnego wystudzenia.
Owoce opłukałam i dobrze osączyłam. Jagody i maliny wsypałam do rondelka w całości, truskawki pokroiłam na kawałki. Dodałam sok z cytryny i cukier, podgrzałam aż puściły sok. Mąkę rozmieszałam w kilku łyżkach zimnej wody i dolałam do owoców - mieszając doprowadziłam do wrzenia. Mieszałam delikatnie żeby owoce nie rozpadły się zupełnie. Odstawiłam do ostudzenia.
Zimną śmietankę ubiłam na sztywno. Wystudzoną kaszkę zmiksowałam, ale przyznam, że lubię jak są małe grudki. Partiami dodawałam ubitą śmietanę i mieszałam łyżką. Na koniec dodałam 5 łyżek jogurtu naturalnego - jeśli dla kogoś masa będzie za mało słodka może ją nieco dosłodzić cukrem pudrem, ale według mnie nie ma takiej potrzeby.
Ciasteczka lekko pokruszyłam i złożyłam deser. Na dno szklanek wsypałam po łyżce kawałków ciastek, na to 2 czubate łyżki kaszy, potem sprawiedliwie rozdzieliłam na wszystkie naczynia owoce. Kolejną warstwą była reszta ciasteczek i na niej reszta kaszy. Całość przybrałam świeżymi owocami, miętą i całymi ciasteczkami.
Czytać się nie bardzo da no to ja też potłukę się trochę - garami w kuchni :) Robotnicy za karę deseru nie dostaną, ale Żarłoczki i owszem, grzeczni byli. Kasza wpadła mi w ręce jakoś przypadkiem to niech będzie kasza - na smutki, na upał, na "niechcemisięnic" . . . Kasza dobra na wszystko :)
Kiedy będziecie to czytać mnie tutaj nie będzie - popędzę od rana walczyć ze światem i życiem, panowie na budowie będą sobie hałasować w najlepsze a po deserze pewnie pozostanie tylko wspomnienie. Czemu ten czas tak gna ? Czasami chciałabym zatrzymać go chociaż na kilka dni . . .
składniki:
- 250 ml mleka sojowego waniliowego
- 3 łyżki kaszki manny
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- 200 ml śmietanki kremówki 30 %
- kilka łyżek jogurtu naturalnego
- ok. 3/4 szkl. owoców - u mnie jagody, maliny, truskawki
- 1 łyżka soku z cytryny
- cukier do smaku - u mnie 1 łyżka
- 1/2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
- 80 g małych ciasteczek arachidowych
sposób przygotowania: kaszę i cukier wsypałam do zimnego mleka, garnek postawiłam na ogniu i cały czas mieszając rózgą gotowałam aż masa porządnie zgęstniała. Przełożyłam ją do miseczki, przykryłam szczelnie folią spożywczą i odstawiłam do zupełnego wystudzenia.
Owoce opłukałam i dobrze osączyłam. Jagody i maliny wsypałam do rondelka w całości, truskawki pokroiłam na kawałki. Dodałam sok z cytryny i cukier, podgrzałam aż puściły sok. Mąkę rozmieszałam w kilku łyżkach zimnej wody i dolałam do owoców - mieszając doprowadziłam do wrzenia. Mieszałam delikatnie żeby owoce nie rozpadły się zupełnie. Odstawiłam do ostudzenia.
Zimną śmietankę ubiłam na sztywno. Wystudzoną kaszkę zmiksowałam, ale przyznam, że lubię jak są małe grudki. Partiami dodawałam ubitą śmietanę i mieszałam łyżką. Na koniec dodałam 5 łyżek jogurtu naturalnego - jeśli dla kogoś masa będzie za mało słodka może ją nieco dosłodzić cukrem pudrem, ale według mnie nie ma takiej potrzeby.
Ciasteczka lekko pokruszyłam i złożyłam deser. Na dno szklanek wsypałam po łyżce kawałków ciastek, na to 2 czubate łyżki kaszy, potem sprawiedliwie rozdzieliłam na wszystkie naczynia owoce. Kolejną warstwą była reszta ciasteczek i na niej reszta kaszy. Całość przybrałam świeżymi owocami, miętą i całymi ciasteczkami.
smakowitości!
OdpowiedzUsuńmuszę zrobić, świetny deser i nawet zdrowy ;)))
niby tylko kaszka manna ale w jakim wydaniu! chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNiezła wena przy tłukacych i walących budowlańcach. Dobrze, że ten deser ich ominął, bo ileż dałby im nowej energii :)))
OdpowiedzUsuńBajecznie piekne i bardzo pomyslowe. Ten Twoj deser to oderwanie od rzeczywistosci, chwilowe zatrzymanie czasu, przeniesienie w inny wymiar, tez lubie w domu tworzyc taki klimat. Uklony.
OdpowiedzUsuńtaki deser to uczta dla ciała i dla ducha:)-
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie