Sos z twardzioszków przydrożnych
Kiedy
latem przyjeżdżam na wieś już tuż za bramą witają mnie twardzioszki przydrożne.
Powinny się chyba nazywać podwórkowe bo opanowały właśnie podwórko przed domem,
ale niech im będzie.
To niepozorne grzybki, które zbierałam chyba jako pierwsze w swoim życiu, już jako 3 – letni szkrab. Tak, tak, Pyza też kiedyś była taka mała – niewiarygodne, ale ponoć prawdziwe i niektórzy nawet twierdzą, że to pamiętają. Ja tam nie wiem – pamięć mam dobrą, ale krótką :D
A
wracając co twardzioszków to Babcia mi je pokazała jak byłam mała, nazywając przydróżkami –
nazw zresztą mają wiele : tańculki, kiepki, tonderki . . .
Miałam
swój mały koszyczek i szłam sobie na pobliską łąkę gdzie grzybków rosły całe
łany. Można było je zbierać godzinami tyle, że nikt oprócz mnie tego nie robił
bo nie miał cierpliwości do skubania beżowych kapelusików. A ja już wtedy, jako
berbeć, była nieźle grzybnięta skoro moje zbiory wystarczały na obiad dla
przynajmniej 3 dorosłych osób.
Tak więc
twardzioszki kocham od dziecka i chętnie zbieram jeśli tylko mam ochotę.
Najczęściej dodaję je do jakiejś zupy, ale sos jest też pyszny i najprostszy z
możliwych. Tym razem doskonale pasował do warzywnych kotletów, ale o tym
później.
składniki:
- ok. 1 szkl. kapelusików twardzioszków przydrożnych
- 1 średnia cebula
- 1 łyżka masła
- 5 łyżek kwaśnej śmietany
- do smaku – sól, pieprz ziołowy
- 1 łyżka posiekanego cienkiego szczypiorku
sposób
przygotowania: grzybki – same kapelusiki no trzonki są twarde i łykowate –
umyłam dokładnie i dobrze osączyłam. Nie kroiłam ich bo nie są duże a lubię
widzieć co jest w daniu. Obraną cebulę pokroiłam w cienkie ćwierć plasterki. Na
patelni rozgrzałam masło, zeszkliłam cebulę, dodałam grzyby. Lekko posoliłam i
dodałam trochę pieprzu ziołowego a gdy grzybki puściły sok dusiłam je ok. 8
minut na malutkim ogniu. Na koniec dodałam szczypiorek i śmietanę, wymieszałam, ale już nie gotowałam
żeby ta ostatnia się nie zwarzyła. Prawda, że proste ? Podobnie można
przygotować szybki sos właściwie z każdego gatunku grzybów jadalnych – ważne żeby
nie dusić ich bez opamiętania bo grzyby wcale tego nie lubią. Małe albo
pokrojone cienko, choć lubię spore kawałki, szybko są dobre do jedzenia – do makaronu, ziemniaków, klusek
czy czego tam chcecie :)
pewnie bym je obojętnie minęła uznając za niejadalne :) a tu proszę jaki fajny sosik :)
OdpowiedzUsuńdobrze się rozejrzyj po trawniku koło domu na wsi :)
UsuńTwardzioszki nie twardzioszki - lubię wszystkie grzybki w każdej postaci!:)
OdpowiedzUsuńtakich grzybów jeszcze nie jadłam. Pewnie też minęłabym je nie zwracając większej uwagi. Ale lubię takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej jadłaś, tylko nie zbierałaś. Ja się ich nauczyłem od cioci Marysi. Wczoraj zebrałem pół średniej miski :) będzie sos. Wg. cioci to są najlepsze grzyby na sos bądź zupę. Są bardzo aromatyczne. Zebrałem w Borach Stolarskich w sądzie.
UsuńAle pysznie wygląda, uwielbiam wszystko co zawiera grzyby, choć przyznam, ze tych grzybków nie znam:)
OdpowiedzUsuńJak tak na nie patrzę, to mam wrażenie, że nie raz je ominąłem na grzybobraniu ;)
OdpowiedzUsuńO rany, moja prawbabcia, zawsze prosiła bym dla niej zrywała przydróżki. Zajadała się nimi, ja się temu dziwiłam i niepokoiłam, ale widzę, że nie było to tylko babcine dziwactwo tylko one na prawdę są jadalne i inni też o tym wiedzą! Ale niespodzianka, super!
OdpowiedzUsuńno widzisz ? mnie właśnie moja Babcia nauczyła tych grzybków :)
UsuńNa trawniku w moim ogrodzie twardzioszkowe żniwa - raz w tygodniu pełna miska kapelusików...
OdpowiedzUsuńMnie przydróżki nauczył mąż zbierać. Po prostu któtegoś dnia wyrosły nam za domem w ogrodzie w ilości hurtowej. A że uwielbiam grzyby, to po każdym deszczu mamy ucztę. Teraz chcę spróbować zamarynować bo mi się już duszone lekko przejadły a sezon się dopiero zaczął
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię je w sosie albo w zupie, marynowanie dla mnie za cienkie
Usuń