Navona - włoska restauracja w centrum Warszawy
Dzisiaj opowiem Wam o wizycie we włoskiej restauracji Navona mieszczącej się przy ul. Bitwy Warszawskiej 1920r. nr 19 na warszawskiej Ochocie, w okolicach Dworca Zachodniego.
Navona istnieje od listopada ubiegłego roku chociaż firma Accata będąca właścicielem lokalu ma pod tym adresem inne przybytki - klub Arco z dwupoziomową kręgielnią i centrum bowlingowo-eventowo-konferencyjnym oraz grill bar/klub Osada. Można więc tutaj przyjść całą rodziną pograć w kręgle i przy okazji zjeść coś smacznego. Można umówić się z paczka przyjaciół na piwo lub koncert a także zorganizować konferencję i obiad firmowy lub przyjęcie okolicznościowe z jakiejś wyjątkowej okazji. Jest także możliwość organizacji wesel. Widać, że właściciele cenią sobie każdego klienta, są elastyczni i mają dobry pomysł na biznes.
Do Navony trafiłam w środku tygodnia i porze obiadowej. W restauracji są dwie duże sale - mniej i bardziej oficjalna. Obie podzielone dyskretnie na mniejsze zakątki tak żeby gościom było wygodniej. Po sali kręciły się młode uśmiechnięte kelnerki przygotowując duży stół na zamówiony firmowy obiad, ale ja i inni goście wcale przez to nie czuliśmy się zaniedbani. Zamówienie przyjęto ode mnie szybko i sprawnie podano kolejne dania. Kuchnia serwuje dania bardzo szeroko pojętej kuchni włoskiej. Na obiad czekałam jedząc ciepłe, świeżutkie bułeczki z doskonałą oliwą.
Zaczęłam od zupy. Skusiłam się na Minestra di verdura con gamberetti e merluzzo (19zł). Dostałam lekki bulion ze świeżym szpinakiem, selerem naciowym, wyczuwalną nutą trawy cytrynowej, z kawałkami delikatnego mięsa dorsza i pyszne krewetki. Zupa była aromatyczna i gorąca, bardzo smaczna.
Następnie podano mi Filetto di manzo con patate al forno e verdure grigliate (65zł). To kawałek doskonale usmażonej polędwicy wołowej z sosem balsamicznym, warzywami z grilla i pieczonymi ziemniaczkami. Mięso pyszne - polska, sezonowana wołowina, usmażona dokładnie tak jak sobie zażyczyłam przy zamówieniu, sos i dodatki bardzo smakowite.
Ponieważ jak powszechnie wiadomo lubię lody to deser był lodowy czyli Sorbetto al limone con campari e menta fresca (18zł). Kwaskowy sorbet cytrynowy z dodatkiem gorzkawego campari i świeżej mięty doskonale orzeźwia i było pysznym zakończeniem posiłku. Wypiłam też dobre espresso.
Restauracja Navowa jest urządzona ze smakiem, przytulna i elegancka jednocześnie. Na ekranie i ścianach można oglądać zdjęcia zrobione przez jednego z właścicieli - widać, że jest miłośnikiem Włoch. Menu bardzo przyjemne i miałam duży problem jakie dania wybrać na swój posiłek. Do dań nie mam zastrzeżeń bo wszystko było świeże i doskonale przyrządzone. Restauracja ma też w karcie dania sezonowe - teraz oczywiście są to wariacje na temat szparagów i chyba znów się tam wybiorę bo zapowiadają się świetnie. Odniosłam wrażenie, że jestem naprawdę mile widzianym gościem a wierzcie mi - wcale nieczęsto tak dobrze czuję się w jakimś lokalu. Miałam przyjemność porozmawiać też z menadżerką restauracji, panią Adrianą. Bardzo miła i kompetentna osoba więc dobrze będzie się z nią ustalać ew. rezerwacje. Obsługa też bardzo miła i dobrze zorientowana.
Kiedy odwiedziłam Navonę pod koniec kwietnia znajdująca się obok Osada była dopiero szykowana do letniego sezonu - otwarcie zaplanowano na 7 maja. Pod ogromnym namiotem zmieści się nawet 400 osób, które mogą posiedzieć przy drewnianych ławach. Duża scena daje możliwość organizowania koncertów a odgrodzony od ulicy wysokim płotem ogród pozwoli gościom zapomnieć, że są w centrum wielkiego miasta.
Cały kompleks jest przyjazny dla osób niepełnosprawnych i rodzin z dziećmi - zarówno przy kręgielni jak i w ogrodzie Osady znajdują się specjalne miejsca do zabaw dla najmłodszych. Są podjazdy dla wózków, windy i szerokie wejścia. Pod klubem Arco jest garaż podziemny a przy restauracji dość duży parking dla gości.
To była moja pierwsza wizyta w Navonie, ale na pewno nie ostatnia bo podoba mi się to miejsce i Wam też je szczerze polecam.
AKTUALIZACJA 14.05.2014
Jak się właśnie okazało chwaliłam i przechwaliłam. Niżej możecie przeczytać o moich, i nie tylko, wrażeniach z wczorajszej wizyty w Navonie. Tej treści wpis zamieściłam też na profilu restauracji na FB, ale tam pewnie zostanie skasowany... Coż, wychodzi na to, że jednak więcej do Navony nie wrócę...
"2 tygodnie temu odwiedziłam Navonę. To co zobaczyłam i zjadłam podobało mi się na tyle, że podzieliłam się wrażeniami z czytelnikami swojego bloga a także koleżankami blogerkami. Zdecydowałyśmy, że nasze blogerskie co miesięczne spotkanie odbędzie się właśnie u Was. Już przy rezerwacji zaczęły się problemy bo mimo wcześniejszych zapewnień menagera o możliwości rozdzielenia rachunku na indywidualne paragony stwierdzono, że to się dopiero zobaczy - sprawa miała być zależna od ilości klientów w danym dniu i tego jak poradzi sobie kelner. To nas nie zraziło i zaopatrzeni w gotówkę na ew. zrzutę stawiliśmy się wedle rezerwacji. Było nas tylko 10 osób. Od razu wyjaśniła się sprawa rachunku - lokal był pusty więc zaczęto przyjmować nasze odrębne zamówienia - liczyliśmy, że dalej będzie tylko lepiej. Niestety. Jedna osoba zamówiła włoskie piwo - jedyne z tego kraju jakie było w karcie. Niestety - w karcie było, ale jak powiedział kelner na stanie od 2 miesięcy brak. Widocznie wykreślić nikt nie zdążył.... 2 osoby poprosiły o sok pomarańczowy świeżo wyciskany - niestety, tego też nie było. Ponoć zepsuła się wyciskarka a jak wiemy wszyscy wyciśnięcie 2 szklaneczek soku z cytrusów jest bardzo trudnym zajęciem.... Zamówiłyśmy zwykłą wodę mineralną. Przy płaceniu rachunków okazało się, że podano nam dużo droższą - kelner stwierdził, że tak go uczono jak zaczął pracować - jeśli klient nie poda dokładnej nazwy wody dostanie najdroższą. Czyż to nie zwykłe cwaniactwo? My to tak odebraliśmy.... O smaku dań nie będę się rozpisywać bo to kwestia indywidualnego smaku, jednak żadne z zamówionych dań nie zachwyciło, delikatnie mówiąc. Jedynie mus szparagowo-pistacjowy smakował. Jedna z koleżanek zamówiła, po mojej rekomendacji, sorbet cytrynowy z campari. Po kilku minutach usłyszałyśmy, że "kucharze usilnie szukali, ale sorbetu nie znaleźli..." - nie zamówiłyśmy już nic więcej bo ilość wpadek jak na jeden wieczór była wystarczająca.... Jesteśmy rozczarowani i niestety sądzę, że żadne z nas do Was nie wróci ... Będąc wcześniej dostałam karty rabatowe, które wykorzystaliśmy i dzięki temu chociaż zapłaciliśmy mniej za tę raczej nieudaną kulinarnie wizytę... "
Navona istnieje od listopada ubiegłego roku chociaż firma Accata będąca właścicielem lokalu ma pod tym adresem inne przybytki - klub Arco z dwupoziomową kręgielnią i centrum bowlingowo-eventowo-konferencyjnym oraz grill bar/klub Osada. Można więc tutaj przyjść całą rodziną pograć w kręgle i przy okazji zjeść coś smacznego. Można umówić się z paczka przyjaciół na piwo lub koncert a także zorganizować konferencję i obiad firmowy lub przyjęcie okolicznościowe z jakiejś wyjątkowej okazji. Jest także możliwość organizacji wesel. Widać, że właściciele cenią sobie każdego klienta, są elastyczni i mają dobry pomysł na biznes.
Do Navony trafiłam w środku tygodnia i porze obiadowej. W restauracji są dwie duże sale - mniej i bardziej oficjalna. Obie podzielone dyskretnie na mniejsze zakątki tak żeby gościom było wygodniej. Po sali kręciły się młode uśmiechnięte kelnerki przygotowując duży stół na zamówiony firmowy obiad, ale ja i inni goście wcale przez to nie czuliśmy się zaniedbani. Zamówienie przyjęto ode mnie szybko i sprawnie podano kolejne dania. Kuchnia serwuje dania bardzo szeroko pojętej kuchni włoskiej. Na obiad czekałam jedząc ciepłe, świeżutkie bułeczki z doskonałą oliwą.
Zaczęłam od zupy. Skusiłam się na Minestra di verdura con gamberetti e merluzzo (19zł). Dostałam lekki bulion ze świeżym szpinakiem, selerem naciowym, wyczuwalną nutą trawy cytrynowej, z kawałkami delikatnego mięsa dorsza i pyszne krewetki. Zupa była aromatyczna i gorąca, bardzo smaczna.
Następnie podano mi Filetto di manzo con patate al forno e verdure grigliate (65zł). To kawałek doskonale usmażonej polędwicy wołowej z sosem balsamicznym, warzywami z grilla i pieczonymi ziemniaczkami. Mięso pyszne - polska, sezonowana wołowina, usmażona dokładnie tak jak sobie zażyczyłam przy zamówieniu, sos i dodatki bardzo smakowite.
Ponieważ jak powszechnie wiadomo lubię lody to deser był lodowy czyli Sorbetto al limone con campari e menta fresca (18zł). Kwaskowy sorbet cytrynowy z dodatkiem gorzkawego campari i świeżej mięty doskonale orzeźwia i było pysznym zakończeniem posiłku. Wypiłam też dobre espresso.
Restauracja Navowa jest urządzona ze smakiem, przytulna i elegancka jednocześnie. Na ekranie i ścianach można oglądać zdjęcia zrobione przez jednego z właścicieli - widać, że jest miłośnikiem Włoch. Menu bardzo przyjemne i miałam duży problem jakie dania wybrać na swój posiłek. Do dań nie mam zastrzeżeń bo wszystko było świeże i doskonale przyrządzone. Restauracja ma też w karcie dania sezonowe - teraz oczywiście są to wariacje na temat szparagów i chyba znów się tam wybiorę bo zapowiadają się świetnie. Odniosłam wrażenie, że jestem naprawdę mile widzianym gościem a wierzcie mi - wcale nieczęsto tak dobrze czuję się w jakimś lokalu. Miałam przyjemność porozmawiać też z menadżerką restauracji, panią Adrianą. Bardzo miła i kompetentna osoba więc dobrze będzie się z nią ustalać ew. rezerwacje. Obsługa też bardzo miła i dobrze zorientowana.
Kiedy odwiedziłam Navonę pod koniec kwietnia znajdująca się obok Osada była dopiero szykowana do letniego sezonu - otwarcie zaplanowano na 7 maja. Pod ogromnym namiotem zmieści się nawet 400 osób, które mogą posiedzieć przy drewnianych ławach. Duża scena daje możliwość organizowania koncertów a odgrodzony od ulicy wysokim płotem ogród pozwoli gościom zapomnieć, że są w centrum wielkiego miasta.
Cały kompleks jest przyjazny dla osób niepełnosprawnych i rodzin z dziećmi - zarówno przy kręgielni jak i w ogrodzie Osady znajdują się specjalne miejsca do zabaw dla najmłodszych. Są podjazdy dla wózków, windy i szerokie wejścia. Pod klubem Arco jest garaż podziemny a przy restauracji dość duży parking dla gości.
To była moja pierwsza wizyta w Navonie, ale na pewno nie ostatnia bo podoba mi się to miejsce i Wam też je szczerze polecam.
AKTUALIZACJA 14.05.2014
Jak się właśnie okazało chwaliłam i przechwaliłam. Niżej możecie przeczytać o moich, i nie tylko, wrażeniach z wczorajszej wizyty w Navonie. Tej treści wpis zamieściłam też na profilu restauracji na FB, ale tam pewnie zostanie skasowany... Coż, wychodzi na to, że jednak więcej do Navony nie wrócę...
"2 tygodnie temu odwiedziłam Navonę. To co zobaczyłam i zjadłam podobało mi się na tyle, że podzieliłam się wrażeniami z czytelnikami swojego bloga a także koleżankami blogerkami. Zdecydowałyśmy, że nasze blogerskie co miesięczne spotkanie odbędzie się właśnie u Was. Już przy rezerwacji zaczęły się problemy bo mimo wcześniejszych zapewnień menagera o możliwości rozdzielenia rachunku na indywidualne paragony stwierdzono, że to się dopiero zobaczy - sprawa miała być zależna od ilości klientów w danym dniu i tego jak poradzi sobie kelner. To nas nie zraziło i zaopatrzeni w gotówkę na ew. zrzutę stawiliśmy się wedle rezerwacji. Było nas tylko 10 osób. Od razu wyjaśniła się sprawa rachunku - lokal był pusty więc zaczęto przyjmować nasze odrębne zamówienia - liczyliśmy, że dalej będzie tylko lepiej. Niestety. Jedna osoba zamówiła włoskie piwo - jedyne z tego kraju jakie było w karcie. Niestety - w karcie było, ale jak powiedział kelner na stanie od 2 miesięcy brak. Widocznie wykreślić nikt nie zdążył.... 2 osoby poprosiły o sok pomarańczowy świeżo wyciskany - niestety, tego też nie było. Ponoć zepsuła się wyciskarka a jak wiemy wszyscy wyciśnięcie 2 szklaneczek soku z cytrusów jest bardzo trudnym zajęciem.... Zamówiłyśmy zwykłą wodę mineralną. Przy płaceniu rachunków okazało się, że podano nam dużo droższą - kelner stwierdził, że tak go uczono jak zaczął pracować - jeśli klient nie poda dokładnej nazwy wody dostanie najdroższą. Czyż to nie zwykłe cwaniactwo? My to tak odebraliśmy.... O smaku dań nie będę się rozpisywać bo to kwestia indywidualnego smaku, jednak żadne z zamówionych dań nie zachwyciło, delikatnie mówiąc. Jedynie mus szparagowo-pistacjowy smakował. Jedna z koleżanek zamówiła, po mojej rekomendacji, sorbet cytrynowy z campari. Po kilku minutach usłyszałyśmy, że "kucharze usilnie szukali, ale sorbetu nie znaleźli..." - nie zamówiłyśmy już nic więcej bo ilość wpadek jak na jeden wieczór była wystarczająca.... Jesteśmy rozczarowani i niestety sądzę, że żadne z nas do Was nie wróci ... Będąc wcześniej dostałam karty rabatowe, które wykorzystaliśmy i dzięki temu chociaż zapłaciliśmy mniej za tę raczej nieudaną kulinarnie wizytę... "
Jedzenie wygląda bardzo bardzo zachęcająco! Szkoda tylko, że wnętrze jest takie sobie, bez wyrazu, brakuje włoskości, chociaż we Włoszech też tak zwykle bywa, że wnętrze niezbyt a jedzenie obłed ;) Ale i tak za bardzo bezpłciowe jak dla mnie... zboczenie zawodowe i juz nic na to nie poradzę ;)
OdpowiedzUsuńa mnie się podoba taki wystój - nie nachalny, stonowany...
UsuńI dobrze, ja mam Iza zboczenie... jestem projektantem wnętrz i się czepiam ;) Nic już nie poradzę.
UsuńPrawie jak Piazza Navona ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się wspólny stół. Ostatnio podobno krzyk mody-jesz razem z obcymi ludźmi, ale jakoś po śródźiemnomorsku jakoś to nie przeszkadza.
Zajęliśmy kiedyś w knajpce w Kazimierzu nad Wisłą kąt stolika. Za minut 5 i 3/4 ;) przysiedli się ludzie. Same znane z TV twarze. Przez chwile poczuliśmy się nieswojo. Bo ta "znaność". A potem kosztowaliśmy wspólnie najlepszą babkę ziemniaczaną z borowikami wymieniając... nie, nie uprzejmości, tylko naprawdę rozmawialiśmy nie bacząc na "znaność'. Zresztą ich było trzy razy więcej. Coś kręcili w Kazimierzu? Ale wspólny stół był tak bardzo po włosku i tak fajnie było razem usiąść...
no proszę jaka przygoda :) w Navonie są też po bokach mniejsze stoły, stoliki - myślę, że każdy znajdzie miejsce dla siebie
UsuńKoszmarna obsługa - niegrzeczna i niewychowana. Pyskate kelnerki. Nie polecam.
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia , wygladają jakby robił je profesjonalista ;)
OdpowiedzUsuńA co do miejsca, to super:)