Konkurs. Wygraj książkę na lato !

Dzisiaj premiera nowej książki Iwony J. Walczak p.t. "Dom złudzeń. Iga". To powieść o sile ducha, jaką dają zasady i odpowiedzialność, nie tylko za siebie. Autorka wplata w nią wspomnienia związane ze smakami wielkopolskiej kuchni. To ciekawa książka na lato więc razem z Wydawnictwem Replika zapraszam na konkurs !



Ja już mam tę książkę w rękach a Wy możecie wygrać egzemplarz w prostym konkursie. Wystarczy pod tym postem konkursowym dodać przepis na swoje ulubione danie naszej kuchni regionalnej - z regionu, w którym mieszkacie albo gdzie byliście np. na wakacjach. Mile widziane zdjęcia ilustrujące przepisy a także wszelkie opowieści związane z prezentowanym daniem. Napiszcie czy właśnie ta potrawa kojarzy się Wam z domem rodzinnym albo może z jakimś ważnym wydarzeniem z Waszego życia.

Zdjęcia nadesłane przez uczestników konkursu znajdziecie w specjalnym albumie na Facebooku. 

W konkursie nagrodzę 3 osoby, które dostaną po 1 egzemplarzu opisanej niżej książki . Poza tym autor najciekawszego zgłoszenia dodatkowo dostanie kulinarną, regionalną niespodziankę.

Serdecznie zapraszam do zabawy !

"Dom złudzeń. Iga" - Iwona J. Walczak

streszczenie : Iga, poprzez kolejne zamążpójście, wchodzi w posiadanie olbrzymiego majątku. Nie musi pracować, firmą zarządza mąż, a nad maleńkim synkiem czuwa sztab opiekunek i rodzina. Kobieta może zająć się poszukiwaniem substytutów szczęścia w postaci zabiegów w SPA, spotkań z koleżankami w drogich knajpkach oraz nabywaniem ekskluzywnych ubrań. Kilka razy w roku wyjeżdża na wakacje do dalekich miejsc. Ale nie zawsze tak było… I nie zawsze tak będzie. Nad firmą wisi widmo bankructwa. Iga musi podjąć walkę o zachowanie części majątku i uratowanie kilkudziesięciu hektarów rodzinnej ziemi, w tym pełnego wspomnień z dzieciństwa domu złudzeń.
Ratując rodzinną schedę, Iga pobiera lekcję skromności. Nie jest już zapatrzona w siebie, a bolesne doświadczenia są dla niej etapem na drodze do budowania szczęścia*

 * opis ze strony Wydawnictwa Replika

REGULAMIN KONKURSU: 
 
1) Konkurs organizuje Smaczna Pyza i Wydawnictwo Replika - zaczyna się dzisiaj, 16 lipca, a trwać będzie do 23 lipca b.r. włącznie.
2) Zwycięzców wybiera Smaczna Pyza, subiektywnie, wybór nie podlega dyskusji. Nagrody funduje Wydawnictwo Replika. Po wybraniu zwycięzców i otrzymaniu od nich danych teleadresowych przekażę je Wydawnictwu a to wyśle nagrody. Wysyłka tylko w granicach RP.
3) W konkursie może wziąć udział każdy kto ma na to ochotę i wykona zadanie konkursowe. Ilość zgłoszeń od jednej osoby nie jest ograniczona. Można dodawać przepisy nowe a także napisane i prezentowane wcześniej jeśli są zgodne z tematem konkursu.
4) Aby wziąć udział w konkursie (wykonać zadanie) należy zostawić komentarz pod tym postem o konkursie - w komentarzu powinien znaleźć się przepis na danie. Komentarz konkursowy powinien być podpisany, imieniem i nazwiskiem albo nickiem, i nie zawierać linków do własnego bloga czy strony www - takie wpisy będą kasowane ! Może ew. zawierać link do źródła inspiracji, ale lepiej po prostu napisać nazwę strony czy bloga, z którego się korzystało. 

5) Komentarze ze zgłoszeniami konkursowymi jednej osoby nie mogą następować bezpośrednio po sobie. W jednym komentarzu może być jeden przepis - takie z kilkoma w jednym wpisie nie będą publikowane.
6) Bardzo mile widziane zdjęcia ilustrujące przepis, które możecie przysyłać na adres - izakulinska@o2.pl albo przez wiadomość prywatną w profilu bloga na FB a ja zamieszczę je w specjalnym albumie i podlinkuję tutaj. Nie wolno wklejać samodzielnie zdjęć konkursowych na tablicy fanpagu bloga Smaczna Pyza.
7) Przepis nie musi być autorski, ale musi być opisany własnymi słowami a nie przekopiowany i jeśli nie jest Waszego autorstwa to proszę o podanie skąd go zaczerpnęliście. Zdjęcie ilustrujące musi być autorstwa osoby zgłaszającej. Osoby dopuszczające się kopiowania cudzych treści i przyłapane na tym zostaną wykluczone z zabawy.   
8) Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu, w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu.
9) Laureaci zobowiązani są podać dane potrzebne do wysyłki w ciągu 3 dni kalendarzowych od dnia, w którym zostaną podane wyniki -  po tym czasie nagroda zostanie przyznana innej osobie.

10) Nagrodami w konkursie są 3 egzemplarze książki "Dom złudzeń. Iga", po jednym dla laureata konkursu. Najlepsze zgłoszenie zostanie dodatkowo nagrodzone małą, regionalną, kulinarną niespodzianką ufundowaną także przez Wydawnictwo.

56 komentarzy:

  1. Dla mnie najlepszy na świecie jest rosół.Ja bardzo często w niedziele zabieram się za gotowanie królowej polskich zup:)
    Składniki:
    woda –
    mięso:
    kawałęk mięsa wołowego – rostbeefu (ilość wołowiny zależna od tego, jak bardzo wyczuwalny ma być jej smak w rosole, 200 do 300 gram powinno być OK)
    kilogram porcji rosołowej z kurczaka (+ ewentualnie kilka skrzydełek)
    jedna szyja indyka
    włoszczyzna
    jedna duża marchew (jeżeli dodasz więcej marchwi, rosół będzie słodszy)
    jedna pietruszka (korzeń)
    kawałek selera
    jeden mały por
    niewielki kawałek kapusty włoskiej
    1 cebula z łupką (dla uzyskania lepszego koloru)
    przyprawy
    dwa/trzy liście laurowe
    pięć ziaren ziela angielskiego
    pięć ziaren pieprzu czarnego
    sól
    jeżeli mam w zapasie, dodaję kilka małych suszonych bądź mrożonych grzybów (ale nie jest to konieczny składnik)
    natka pietruszki
    ząbek czosnku
    Przygotowanie
    Na początek najważniejsze do zapamiętania: Dobry domowy rosół musi gotować się bardzo długo. Jedną z głównych tajemnic królowej zup jest nieśpieszny sposób gotowania. Nie wolno dopuścić, aby rosół gotował się zbyt gwałtownie – powinien ledwie „pyrkać” :-) Taki sposób przyrządzania daje gwarancję, że Twój rosół będzie klarowny.
    Zaczynam od przygotowania garnka z ZIMNĄ wodą, do którego wkładam całe przygotowane mięso i zaczynam gotowanie.
    Kiedy woda z mięsem zacznie się gotować, na powierzchni pokazują się tzw. szumowiny, które zbieram przy pomocy małego sitka. W tym momencie zmniejszam ogień, tak aby wywar bardzo delikatnie bulgotał.
    Po usunięciu szumowin do garnka wrzucam wszystkie, umyte i obrane wcześniej, warzywa. Przypominam, że cebuli nie obieramy z wszystkich warstw łupki, a jedynie usuwamy zewnętrzne brudne części.
    Zaraz po warzywach dodaję wszystkie przyprawy, częściowo przykrywam garnek z rosołem przykrywką i kontroluję temperaturę w taki sposób, aby gotująca się zupa przez cały czas tylko delikatnie bulgotała.
    Następnie gotuję długo, raz na jakiś czas zaglądając do garnka w celu sprawdzenia, czy rosół nie wrze zbyt mocno. Wersja dla niecierpliwych zakłada gotowanie przez dwie godziny. Ja natomiast zawsze trzymam rosół „na gazie” przez minimum trzy godziny.
    Po zakończeniu gotowania przelewam rosół przez metalowe sitko do mniejszego garnka, pozbywając się w ten sposób wszelkich małych zanieczyszczeń. Następnie z resztek wybieram te składniki, które chcę zachować do spożycia (np. marchewkę).

    Teraz przychodzi czas na próbowanie. Jeżeli rosół jest zbyt wodnisty, to gotuję dalej bez przykrycia, aby nadmiar wody odparował. Taki rosół po schłodzeniu w lodówce zamienia się w galaretkę :) Jeżeli wywar jest zbyt mocny, można go rozcieńczyć.
    Rosół podaję z cienkim jajecznym makaronem choć ostatnio mojemu mężowi posmakował gruby makaron z Lidla-ala lane kluski:), kawałkiem ugotowanej marchwi i posypuję posiekaną natką pietruszki.
    Rosół może być bardziej warzywny, jeżeli dodasz więcej włoszczyzny. Może mieć bardziej mięsny aromat, jeżeli dodasz więcej mięsa.
    Mięso z rosołu nie należy do najsmaczniejszych, ale może być niezłą podstawą do innych dań.
    Sam rosół jest świetną bazą dla innych zup.
    Jeżeli chcesz zebrać z powierzchni zupy tłuszcz, najłatwiej zrobić to, kiedy rosół jest chłodny i tłuszcz przybiera postać stałą. Można go wtedy zebrać łyżką bez najmniejszego problemu.
    izawol@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, ciężko nazwać rosół daniem kuchni regionalnej bo króluje w całej Polsce. Poza tym wysłałam Ci pytanie na maila i czekam na wyjaśnienia. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Moją ulubioną potrawą regionalną z racji, iż jestem Poznanianką jest pieczona gęś i słodziutkie rogale Marcińskie z białym makiem, które zawsze przygotowujemy z moją mamą na Dzień Świętego Marcina. 11 listopada to dzień, na który czekam z niecierpliwieniem przez cały rok. Już dzień wcześniej z mamą pieczemy rogale z pyszną masą z białego maku z dodatkiem słodkich rodzynek i skórki pomarańczowej. W dzień święta jedziemy całą rodziną na paradę, która przechodzi jedną z najbardziej znanych ulic miasta Poznania. Po powrocie trochę wymarznięci przygotowujemy obiad. Od lat w moim domu tylko w ten jeden dzień przygotowywana jest gęsina. Legenda głosi, że św. Marcin, który był bardzo skromny, chcąc uniknąć propozycji objęcia ważnego stanowiska skrył się przed mieszczanami w komórce z gęsiami, który swoim gęganiem zdradziły jego kryjówkę. Dlatego może taka jest Marcinowa zemsta. Moja mama zawsze powtarza, że: „Na św. Marcina najlepsza gęsina, patrz na piersi, patrz na kości, jaka zima nam zagości”. Dlatego też chciałabym Wam przedstawić przepis na tę właśnie gęsinę mojej mamy. Przepis jest wzięty z jej starego zeszyciku z przepisami, który ma chyba od lat swojej młodości, kiedy sama uczyła się gotować pod okiem swojej mamy, a mojej babci. Niestety zdjęcia żadnego nie mam. Kiedy w całym domu czuje się zapach pieczonej gęsiny nikt nie myśli w tym momencie o robieniu zdjęć, a gdy ląduje na stole wszyscy już siedzą na swoich miejscach i nie mogą się doczekać, kiedy każdy dostanie swój kawałek.
    Dzień 11 listopada to także Święto Niepodległości, jednak ja będąc Poznanianką i mieszkając w tym pięknym mieście zawsze będę bardziej obchodzi dzień św. Marcina, bo to okazja do bezkarnego raczenia się różnymi smakowitościami.
    A oto przepis na gęś faszerowaną kaszą jęczmienną:
    Składniki:
    1 gęś (ok 1,5 kg),
    2 szklanki kaszy jęczmiennej
    włoszczyzna
    2 jajka
    pęczek koperku
    pęczek natki pietruszki
    3 łyżki masła
    podroby z gęsi (wątróbka, serce)
    1 łyżka płynnego miody
    sól, pieprz
    Sposób przyrządzenia:
    Gęś należy umyć, osuszyć, odciąć skrzydła. Następnie natrzeć ją solą, pieprzem i odstawić na ok. 2 godziny. Włoszczyznę oczyścić, pokroić na kawałki, zalać zagotowaną wodą z solą i gotować z podrobami i skrzydłami ok. pól godziny. Kaszę jęczmienną wymieszać z jajkami i odstawić. Podroby i warzywa odcedzić, wywar zaś przelać do kaszy i ponownie odstawić na ok 20 minut. Podroby pokroić i wrzucić do kaszy. Pietruszkę i koperek drobno posiekać. Również wrzucić do kaszy, dodać masło, przyprawić solą i pieprzem, wymieszać wszystko razem. Gęś napełnić farszem tyle ile się da i zeszyć nicią. Włożyć ją do naczynia, wysmarować całą miodem i wstawić do uprzednio nagrzanego piekarnika do temperatury 220 stopni. Gdy gęś będzie rumiana temp. zmniejszyć do 180 stopni i piec 2,5 godziny od czasu do czasu polewają sosem z pieczenia.

    Iwona Kaczmarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona, dziękuję za przepis na pyszną gęś i ciekawą opowieść :) Mam tylko pytanie - czy gęś ma mieć rzeczywiście tylko 1,5 kg ? straszne maleństwo ! a może to waga tuszki po usunięciu szkieletu ?

      Usuń
    2. Przepraszam bardzo widocznie musiał się wkraść mały chochlik. Cała gęś powinna mieć wagę ok. 4,5-5 kg. Dopiero później tak jak napisałam odcinamy skrzydła, szyjkę i wyjmujemy wszystkie wnętrzności pamiętając by zostawić serce i wątróbkę. Szkieletu nie usuwamy nakładamy farszu do środka tyle ile się da.
      Bardzo się cieszę, że moja opowieść była dla Pani ciekawa :).

      Iwona Kaczmarek

      Usuń
    3. już się martwiłam, że gęsięta faszerujecie :D szkielet jednak można usunąć - potem łatwiej porcjować taką upieczoną gąskę :) oj, narobiłaś mi smaku....

      Usuń
  3. Niezapomniany smak dzieciństwa, prawdziwy klasyk, najlepszy dodatek skrobiowy, który robiła moja babcia- KLUSKI ŚLĄSKIE! :) Małe, uformowane kuleczki ze śliczną dziurką. Idealne do niedzielnego gulaszu lub po prostu same podane z polewą skwarkową.

    SKŁADNIKI:

    1 kg ugotowanych wcześniej ziemniaków
    1 jajko
    8 łyżek mąki ziemniaczanej
    4 łyżki mąki pszennej
    Woda, lód, sól

    SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:

    Ugotowane wcześniej ziemniaki przecieramy przez praskę, bądź mielimy przez maszynkę do mielenia mięsa. Do zmielonych ziemniaków dodajemy mąkę ziemniaczaną, dwie łyżki mąki pszennej i jajko. Całość dokładnie zagniatamy. Gdyby okazało się, że nasza masa jest zbyt mokra to koniecznie musimy dodać jeszcze odrobinę mąki ziemniaczanej i pszennej. Z gotowej masy formujemy malutkie kuleczki, a następnie robimy po środku ich dziurkę. Gotowe kluski układamy na stolnicy, bądź drewnianej desce wcześniej posypanej mąką pszenną. W między czasie do garnka wlewamy wodę, solimy ją i czekamy, aż się zagotuje. Kiedy woda zaczęła się gotować, wrzucamy do niej nasze wcześniej przygotowane kluski. Czekamy, aż wypłyną na powierzchnie wody i od tego momentu czekamy jakieś 2-3 minuty. Ugotowane kluski śląskie wrzucamy do miski z zimną wodą i odrobiną lodu. Czekamy, aż chwilę tam pobędą. Następnie odcedzamy je z wody, przekładamy do miski, foliujemy i odstawiamy do lodówki. Kluski śląskie możemy jeść od razu po ugotowaniu, bądź odłożyć do miski i wykorzystać do obiadu na dniach.

    Przepis inspirowany przepiśnikiem mojej babci z małymi moimi zmianami :)

    Ewelinka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kluski śląskie to rzeczywiście klasyka. Też robię, ale bez jajka :)

      Usuń
  4. Domowych smaków dzieciństwa mam wiele ale są to proste pomysły, które trudno nazwać potrawami: chleb z wodą i cukrem, poziomki ze śmietaną, kanapki z cebulą i maggi. Jednak najbardziej z moim domem i regionem kojarzą mi się prażone ( zwane pieczonymi lub ziemniakami po cabańsku - cabany to mieszkańcy Chrzanowa z okolic, którego pochodzę). W lecie było to danie obowiązkowo przygotowywane na ognisku, jesienią i zimą w dużym rondu na piecu i choć już to nie to samo, to nadal bardzo nam smakowały.

    Składniki:
    2 kg ziemniaków,
    2 duże buraki,
    5 dużych marchewek,
    5 cebul,
    pęczek natki pietruszki,
    1 kg kiełbasy,
    1/2 kg boczku wędzonego,
    jedna kapusta,
    sól, pieprz, 2 łyżki smalcu

    Duży kociołek żeliwny smarujemy łyżką smalcu. Warzywa myjemy i obieramy. Ziemniaki kroimy na ósemki, marchewkę i buraki w grubsze plastry, cebulę w piórka. Większe, zewnętrzne liście kapusty odkładamy, pozostałą kroimy na ósemki. Boczek i kiełbasę kroimy w kostkę. Układamy w garnku zaczynając od ziemniaków i warzyw, a następnie wędlin, przyprawiając każdą warstwę, aż do wyczerpania składników. na wierzchu znów powinny znaleźć się ziemniaki. Na górze dajemy pozostałą łyżkę smalcu i przykrywamy szczelnie odłożonymi liśćmi kapusty. Następnie zabezpieczmy garnek papierem lub folią i przykrywamy darniem wyciętym z trawnika o średnicy trochę większej od naszego garnka. Stawiamy na ognisko ( na stojaku) i pieczemy około 1.5 godziny. Do prażonych zawsze piło się kwaśne mleko, a najbardziej smakowały tzw. przypiecki czyli lekko spalone ziemniaki z dna garnka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim ulubionym daniem regionalnym jest kurczak po polsku-czyli kurczak nadziewany watrobka.
    Kroluje on na naszym niedzielnym stole odkad pamietam,na zmiane ze schabowymi ;)
    Pamietam ze zawsze tez wiecej nadzienia bylo pieczone w brytfance a'la pasztet i była o niego "bitwa" ;)

    Skladniki:
    -wypatroszony kurczak
    -ok.1kg watrobki
    -pietruszka 3peczki
    -100g masla
    -1jajko
    -1 bulka do namoczenia
    -2 szklanki mleka
    -sol,pieprz,i ew czosnek

    #Kurczaka myjemy i solimy z wierzchu
    #bulke namaczamy w mleku i odciskamy
    #bialko ubijamy
    #zoltko ucieramy z maslem
    #dodajemy posiekana watrobke i pietruszke
    #dodajemy bulke i przyprawy
    #na koncu bialko i mieszamy(jesli masa jest za zadka dodajemy bulki tartej)
    #nadziewamy kurczaka i zwiazujemy(zszywamy do wyboru)
    #pieczemy w 200º ok godziny(zalezy od wielkosci kuraka)

    Renata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renata, a jaki region reprezentuje takie danie ?

      Usuń
    2. http://www.niam.pl/pl/artykul/102-tradycje_kulinarne_mazowszaasz Mazowiecki :)

      Usuń
  6. Z naszą kuchnią regionalną nie kojarzy mi się nic prócz 3 rzeczy, kindziuka, kiszki ziemniaczanej i baby.
    Podlasie od kiedy pamiętam jest utożsamiane właśnie z tego typu jedzeniem.
    Zawsze u mojej babci, kiedy zjeżdżała się cała rodzina każdy czekał na pyszne kartacze okraszone olbrzymią ilością tłuszczu i skwarek. Obowiązkowo zawsze podawane z ogórkiem małosolnym latem, zimą z kiszonymi. Czasem trafiały się nam małe marynowane buraczki do tego. Ale sam proces przygotowania tej potrawy był godny zobaczenia i za każdym razem, kiedy sama je robię widzę swoją babcię, która zakłada fartuszek, zawiązuje chustkę na głowę i zaczyna obierać ziemniaki. Następnie trze ich olbrzymie ilości ręcznie na tarce. Nigdy nie pozwoliła użyć żadnej maszynki, twierdząc że wtedy nie będzie już to samo.
    Babci już nie ma ale smak kartaczy pozostał. Robione identycznie, może beż chustki na głowie, ale ręcznie i bez maszynek do tarcia ziemniaków. Czasami tylko eksperymentuję z mięsami. Zazwyczaj jest to mielona karkówka, łopatka. Tym razem połasiłam się na jagnięcinę. Były boskie.
    4 kg surowych ziemniaków
    ok 1 kg jagnięciny lub innego mięsa
    2 cebule
    kilka łyżek mąki ziemniaczanej
    majeranek, rozmaryn.
    sól, pieprz
    300 g kiełbasy (boczku lub słoniny na skwarki)
    pół kostki smalcu
    1 cebula
    Mięso mielimy w maszynce do mięsa na drobnych oczkach razem z cebulą.Doprawiamy do smaku przyprawami. Kg ziemniaków gotujemy w osolonej wodzie i ciepłe przeciskamy przez praskę, resztę (3 kg) ścieramy na tarce na drobnych oczkach na papkę. Następnie te starte odciskamy przez gazę/pieluchę tetrową do oddzielnej miski. Ziemniaki muszą być prawie suche.
    Wodę z ziemniaków zostawiamy. Kiedy się odstoi delikatnie zlewamy płyn i krochmal osadzony na dole przekładamy do ziemniaków. Całość dobrze solimy i mieszamy z 2 łyżkami mąki ziemniaczanej. Następnie robimy małą pyzkę, którą wrzucamy na osolony wrzątek i gotujemy ją. Może się zdarzyć, że ciasto ma za mało skrobi i rozkleja się podczas gotowania. Wtedy trzeba do ciasta dodać więcej mąki ziemniaczanej i spróbować ponownie. Ja to nazywam - pyza zwiadowca ;).
    Kiedy ciasto jest gotowe formujemy z niego placki zbliżone wielkością do dłoni, na środek wkładamy kawał mięsa i całość zlepiamy formując podłużną pyzę. Wrzucamy na gotującą się, osoloną wodę zmniejszamy płomień i gotujemy ok 20 min od momentu zagotowania.
    Kiełbasę pokrojoną w kostkę(lub inne mięso na skwarki) podsmażamy na smalcu, pod koniec dodajemy pokrojoną w drobną kostkę cebulkę.
    U nas podawane zawsze z ogórkami. Latem królują małosolne, później kiszone.
    Doszły mnie słuchy, że w niektórych miejscach na Podlasiu podawane są z kwaśną śmietaną, ale ta kombinacja osobiście do mnie nie przemawia.
    Kartacze podajemy od razu po ugotowaniu skąpane w okrasie z tłuszczu ze skwarkami z cubulą. Lub odgrzane na patelni, zrumienione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na kartacze nie trzeba mnie nawet namawiać - bardzo lubię !

      Usuń
  7. WIELKOPOLSKA PARZYBRODA
    - Taka potrawa, jakby gęsta zupa, w której łyżka staje (...) - Z kartofli i kapusty, wszystko rozgotowane i rozdyźdane, a ta kapusta grubo krojona, po brodzie się plącze przy jedzeniu i dlatego to się nazywa parzybroda. Gorące musi być.
    - Pożywienie ubogich chłopów - dodała Melania. (...)"
    Joanna Chmielewska "Harpie"

    SKŁADNIKI :
    mała główka białej kapusty
    3 ziemniaki
    30 dkg wędzonego boczku
    1 cebula
    1 łyżka majeranku
    sól , pieprz , kminek
    1 l mleka
    smalec do smażenia
    Kapustę kroimy drobno . Cebulę , boczek i ziemniaki podsmażamy na dnie garnka na małej ilości smalcu . Dodajemy kapustę i przyprawy . Zalewamy mlekiem i jeśli mleko nie przykryje warzyw dolewamy trochę wody . Gotujemy do miękkości . To mleko w parzybrodzie smakuje rewelacyjnie , tylko trzeba posolić .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo prosta, wiejska kuchnia zawsze jest smaczna i do tego zdrowa :)

      Usuń
  8. Jest takie magiczne miejsce w samym sercu Mazur, gdzie czas stanął w miejscu - to Stara Kuźnia w miejscowości Przykop. Tam gdzie kiedyś sapały miechy i pryskały iskry z kowadła, można dziś z rozkoszą pałaszować regionalne specjały, a wśród nich absolutnie cudowne pierogi ze szczupakiem. P. Marta - gospodyni i dobry duch tego miejsca zdradziła mi sekret ich wykonania, którym chętnie się z Wami podzielę:

    PIEROGI ZE SZCZUPAKIEM

    Składniki:

    Ciasto:
    3 szklanki mąki pszennej
    1/2 szklanki wrzątku
    1 łyżeczka soli
    1 łyżeczka oliwy
    1 jajo

    Farsz:
    filet ze szczupaka
    marchew
    natka pietruszki
    zeszklona na maśle cebula
    namoczona w wodzie kajzerka
    sól, pieprz

    Wykonanie:

    Ciasto:
    Z podanych składników zagniatamy gładkie, elastyczne ciasto na pierogi.

    Farsz:
    Marchew obieramy i ścieramy na tarce. Natkę drobniutko siekamy. Rybę mielimy. Wszystkie składniki farszu mieszamy ze sobą i doprawiamy pieprzem oraz solą.

    Instrukcja montażu:
    Ciasto cienko rozwałkowujemy, szklanką wycinamy kółka, na środku każdego nakładamy trochę farszu, formujemy pierożek i starannie zlepiamy brzegi. Gotowe pierogi gotujemy w lekko osolonym wrzątku, do wypłynięcia. Serwujemy okraszone roztopionym masłem i posypane świeżo zmielonym pieprzem.

    Smacznego! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matulu, a skąd ja szczupaka wytrzasnę na takie pierogi ?! jak nic trzeba na Mazury jechać !

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. tak to jest jak się nie czyta ze zrozumieniem ... albo czyta zbyt szybko :( w 1 komentarzu - 1 przepis :( doczytałam po fakcie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena, przykro mi, ale musiałam usunąć wpisy :( Komentarze ze zgłoszeniami konkursowymi jednej osoby nie mogą następować bezpośrednio po sobie. W jednym komentarzu może być jeden przepis - takie z kilkoma w jednym wpisie nie będą publikowane.

      Usuń
  13. i wcale się nie dziwię, że jury w konkursie doceniło to danie a goście chętnie je zamawiają - prosta, smaczna kuchnia :) zdjęcie "kradnę" do galerii !

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnej niedzieli wybrałam się na obiad do znanej w mojej okolicy restauracji. W domu nie chciało mi się gotować więc co mi tam, popróbuję specjałów szefa kuchni. Kelner zaproponował mi sałatkę z suszonych pomidorów, nigdy nie próbowałam więc ją wzięłam. Po pewnym czasie się odwracam, a sałatka (chyba moja) ląduje u moich stóp, zaczepiając również trochę o moje nogi. Kelner przepraszając zaczął przecierać mi nogi, a mi cisnęło się na usta tylko przekleństwo. Gdy spojrzałam na winowajcę całego zamieszania, a on w tym czasie spojrzał na mnie od razu zakochałam się w jego błękitnych oczach. I nie obchodziło mnie już nic więcej, ani brudne ubranie, ani wywalona sałatka.

    Cała potrawa okazała się przepyszna i kojarzy mi się z miłością od pierwszego wejrzenia. Teraz obecnie mój mąż bardzo często ją przyrządza w domu razem ze mną, a wszyscy domownicy się ją po prostu zajadają. W momentach, gdy mój mąż wyjeżdza w delegację wystarczy, że zrobię naszą ulubioną sałatkę i od razu mam przed oczami jego pięknę, kochające lazurowe spojrzenie, którym na mnie spojrzał pierwszy raz.



    Sałatka z suszonych pomidorów:

    Składniki:

    Mix sałat ( latem można użyć tych w ogródka)

    Pierś z kurczaka,

    Pomidory suszone w oleju,

    Ser żółty,

    Pestki z słonecznika lub z dyni



    Sos:

    6 łyżek oleju,

    2 łyżki octu winnego,

    3 łyżeczki musztardy miodowej,

    3 łyżeczki miodu,

    3 ząbki czosnku



    Przygotowanie:



    Pierś z kurczaka kroimy w kostkę i smażymy na oleju. Odstawiamy do wystygnięcia. Następnie podsmażamy pestki (najlepiej na oliwie z oliwek wtedy są smaczniejsze) i również odstawiamy do wystygnięcia. Pomidorki kroimy w kostkę, ser żółty tarkujemy na tarce o dużych oczkach i całość mieszamy z sałatami, kurczakiem i pestkami z słonecznika. Całość zalewany sosem. Dokładnie mieszamy składniki i sałatka jest gotowa do zjedzenia, z burzą smaków.

    P.S. Zdjęcie przesłałam wcześniej e-mailem :)
    Pozdrawiam
    Sylwia Kostecka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zabawna i romantyczna historia :) zastanawiam się tylko czy to danie regionalne ?

      Usuń
    2. Kiedyś też robiła ją moja babcia, ale z zwykłymi pomidorami z ogródka, więc myślałam skoro babcinka to i regionalne :)

      Usuń
  15. Pochodzę z Lubelszczyzny i jednym z moich ulubionych regionalnych dań są pierogi z kaszą gryczaną i białym serem. Do tego obowiązkowe polanie masełkiem lub tłuszczem ze skwarkami. W domu zawsze lepiłam je z mamą i siostrą - szło zawsze szybciej, a i był czas by porozmawiać. Bardzo miłe wspomnienia, a na myśl o pierogach robię się głodna. Polecam, bo to genialne połączenie smaków.


    Pierogi z kaszą gryczaną i białym serem

    Składniki:

    Farsz:

    300 g kaszy gryczanej
    250 g białego sera
    1 jajko
    1 cebula
    sól, pieprz

    Ciasto:

    400 g mąki
    1 jajko
    ¾ szkl. wody
    sól


    Wykonanie:

    1. Kaszę ugotować na sypko w osolonej wodzie. Przełożyć do miski.
    2. Cebulę pokroić w kostkę, podsmażyć na patelni. Dodać do kaszy. Odstawić do ostygnięcia.
    3. Rozdrobnić widelcem biały ser i dodać do ostudzonej kaszy.
    4. Do farszu wbić jajko, wymieszać. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
    5. Z podanych składników wyrobić ciasto. Formować krążki ciasta, nakładać łyżeczką farsz i dokładnie zlepić brzegi. Pierogi gotować w osolonej wodzie w dużym garnku.

    OdpowiedzUsuń
  16. W mojej rodzinie kiedyś jeszcze babcia potem mama co jakiś czas robiły placki, zwane u nas plackami z patelni lub góralskimi, z racji iż z pogórza Rożnowsko ciężkowickiego pochodzę. Owe placki jak się później okazało, to nic innego jak podkarpackie proziaki. A więc placki robione na kwaśnym leku z dodatkiem odrobiny soli i sody by ciasto wyrosło. Kiedy mama zagniotła ciasto a ono już trochę urosło, kładła je na patelnię, i na kuchni opalanej drewnem powoli smażyła na domowym smalcu, aż do przypieczenia z obydwu stron. Zawsze, ale to zawsze taki placek jeszcze mocno ciepły smarowałam masłem i posypywałam odrobiną soli i zajadałam z wielkim uśmiechem. Taki lekko jeszcze ciepły smakował zawsze najbardziej. No właśnie, może podczas najbliższego wyjazdu do rodziców poproszę mamę, by przypomniała mi smak dzieciństwa:)
    anya_86@wp.pl
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eh, takie smaki z rodzinnego domu to cudna sprawa...

      Usuń
  17. Pewne doznania kulinarne są "dożywotnie" a już te powiązane z przyjemnymi momentami odciskają się w pamięci bardzo mocno. Będąc młodziakiem do moich obowiązków w tym dniu należała "wycieczka" do piekarni celem zmielenia maku, było go dość sporo bo kilogram, osamotniony w tym nie byłem więc odczekać trzeba było w kolejce swoje, stał tak człowiek i wąchał zapachy które z drzwi zaplecza piekarni się unosiły, tego już się nie zapomina.
    Jak mój tata mawiał mak gotować będziemy na wodzie, było to nie z oszczędności a z względów praktycznych, taki zmielony mak oczywiście można było gotować od razu na mleku jednak ponad trzydzieści lat temu w użyciu były piece węglowe i utrzymanie stałej temperatury pod blachą to było wyzwanie, taki mak na mleku to wystarczyło moment nieuwagi i przypalony. Na wodzie mak też trzeba było mieszać non-stop wiec lepiej wody dodawać po trochu by się nie przypalił i by w tej wodzie nie pływał, do takiej bulgoczącej brei dodawało się rodzynek sułtanek, było ich sporo, dwie garście jak nic! Miękkość maku sprawdzało się oczywiście próbując go, rodzynki wtedy miały być już lekko napęczniałe. Osobno w garnku, sporym bo musiał pomieścić trzy litry mleka a i na cukier jeszcze musiało miejsce zostać, zagotowywało się mleko, jak już kożuch do góry szedł trzeba było odstawić z ognia by nie wykipiało, jeszcze tylko kilogram cukru wsypać i już prawie gotowe, tylko wymieszać. Zapomniałem jeszcze o jednym bardzo istotnym składniku który mama dzień wcześniej rano w rzeczonej piekarni kupowała, było to szesnaście bułek...ale BUŁEK! Nie czegoś tam bułkopodobnego co teraz można spotkać, bułki te od razu były targane na małe kawałki do zielonego emaliowanego wiaderka z emaliowaną zieloną pokrywką i drewnianą rączką na pręcie do dźwigania, wiaderko dziesięciu litrów pojemności na oko miało a potargane bułki zapełniały go prawie całkowicie. Wiaderko odstawiało się a bułki "dochodziły", na następny dzień chociaż pod przykryciem ale lekko obsychały i czerstwiały wtedy były najodpowiedniejsze. Do ugotowanego maku z rodzynkami dodawało się gorące słodkie mleko, po wymieszaniu zalewało się bułki i znowu mieszało by dokładnie wszystkie bułki przeszły smakami. Przykryte wiaderko czekało do wieczora kiedy to miało swoje tradycyjne miejsce na stole wigilijnym. W dzisiejszych czasach to ja przekazuję swoim dzieciom jak zrobić makówki i są one nadal dla mnie jednym z najprzyjemniejszych wspomnień rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, no może zaraz po prezentach spod choinki.
    Dodam jeszcze, że nieodzownym dodatkiem do makówek jest kompot z suszonych śliwek a to ze względów zdrowotnych a i człowiek po paru dniach ich spożywania czuje się jakoś dziwnie ;) na szczęście jemy je tylko raz w roku.

    Pozdrawiam serdecznie!

    Wspominał Kazimierz Mitrenga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałabym kiedyś spróbować takich prawdziwych makówek, z opisu wydaje mi się, że smakowałyby mi :) dziękuję za opowieść :)

      Usuń
  18. Kuchnia regionalna to moja pasja .Promuję ją gdzie tylko mogę. Pokochałam kuchnię regionalną od dawna, tak gotowała moja babcia i moja mama. Przekazała mi swoje przepisy, pokazała jak się przyrządza te potrawy. Ja staram się ocalic od zapomnienia to nasze kulinarne dziedzictwo. Na mój wiosek zostały wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych Woj. Pomorskiego 18 potraw z regionu borowiackiego, bowiem mieszkam w Borach Tucholskich. Mogłabym pisać o kuchni tradycyjnej godzinami , ale nie będę Pani nudzić. Biorę udział w konkursach kulinarnych na najlepsze potrawy regionalne, organizuję warsztaty kulinarne , na których uczę jak zrobić pyzy borowiackie, borowiacką polewkę z maślanki, zagraj, szarpak , miód z maślanki, kluski ziemniaczane, polewki i inne.Wydano książkę z moimi przepisami tradycyjnymi "W krainie swojskich smaków". Kocham nasze Bory , uwielbiam nasze potrawy ,dziękuję mamie i babci ,że nauczyła mnie kochać tradycję i naszą kuchnię borowiacką!
    Teresa Kropidłowska
    teresa-kr@wp.pl

    Pyzy borowiackie z twarogiem

    3 kg ziemniaków
    1 kostka twarogu
    1 żółtko
    Trochę śmietany
    20 dkg boczku wędzonego
    Sól, pieprz
    1 łyżka kartoflanki

    Wykonanie:

    Ziemniaki obrać ,umyć i zetrzeć na tarce o drobnych oczkach.
    Odsączyć masę przez płótno .
    Płyn zostawić ,potem zlać i zebrać mączkę ziemniaczaną ,która zebrała się na dnie naczynia i dodać ją do masy ziemniaczanej. Trochę osolić.
    Twaróg rozgnieść widelcem razem ze śmietaną i żółtkiem ,osolić i doprawić pieprzem. Zrobić kulki z twarogu .
    Z masy ziemniaczanej zrobić placek na dłoni , w środek włożyć kulkę twarogu i zlepić pyzę.
    Kartoflankę wymieszać z zimną wodą i wlać do garnka z gotującą się wodą, w której będą gotowały się pyzy.
    Gotować w lekko osolonej wodzie około 15 min co jakiś czas mieszając , aby się nie przypaliły.
    Wyjąć z garnka i zahartować je zimną wodą.
    Boczek pokroić w kostkę i przesmażyć na patelni. Wyjąć skwarki a na tłuszczu obsmażyć pyzy z każdej strony .
    Podawać posypane boczkiem .
    Na drugi dzień można pyzy pokroić w plastry i przesmażyć na tłuszczu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jako mała dziewczynka często bywałam na wakacjach u ciotki na Podlasiu. Tam właśnie poznałam smak pierekaczewnika, tam nauczyłam się go robić i dziś mimo, że ciocia już nie żyje na ważne rodzinne spotkania pojawia się on na naszym stole... Ponieważ niewiele osób wie, o czym mowa wyjaśniam, że pierekaczewnik to nic innego jak zapiekane ciasto makaronowe z nadzieniem mięsnym lub na słodko z serem i rodzynkami. Wyglądem przypomina ślimaka
    Co prawda jest przy nim trochę roboty, ale warto go spróbować chociaż raz, aby poczuć się jak prawdziwy Tatar....

    Podaję przepis na pierekaczewnik w wersji mięsnej. Doskonale zastąpi obiad dla dużej rodziny :)

    Można jeść na gorąco, ale smakuje równie dobrze na zimno. :)


    Składniki:
    1 kg wołowiny (ale może być również baranina, mięso z indyka lub gęsi)
    1 kg mąki pszennej
    2 duże cebule
    2 kostki masła
    5 żółtek
    woda
    sól, pieprz, rozmaryn
    olej

    Niedoprawione mięso dusimy przez godzinę, po czym dodajemy cebule, dużo soli i przypraw. Z mąki, żółtek, soli, oleju i wody zagniatamy ciasto jak na makaron i dzielimy na 6 równych części. Każdą z części wałkujemy na bardzo cieniutki płat, obficie smarujemy roztopionym masłem i przykrywamy kolejnym plackiem ciasta i znowu smarujemy. Na ostatnim płacie ciasta znów rozsmarujemy masło i równomiernie układamy farsz. Całość wałkujemy w rulon zawijamy w "ślimaka".
    Przekładamy do wysmarowanego masłem naczynia smarujemy wierch masłem i zapiekamy około 80 minut w 180 st regularnie sprawdzając, bo się łatwo przypala - w takim przypadku przykrywamy.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie takie proste do zrobienia, ale w smaku cudowne ! jadłam pierekaczewnik robiony przez panią Dżanettę z Kruszynian

      Usuń
  20. Żurek śląski
    Każdy kto ma choć krztę anielskiego usposobienia słyszał o żurku śląskim. Na temat żurku śląskiego powstało wiele artykułów i nie mniej mitów. Ale dziś, specjalnie dla Was żurek śląski w pełnej odsłonie!

    Składniki dla 2 osób:
    - 1/2 butelki żurku śląskiego (Można też zrobić samemu. Nie polecam tych z plastykowych butelek)
    - 1 średnia cebula
    - 1-2 ząbki czosnku
    - kostka drobiowa/wołowa
    - 1 kawałek dobrej kiełbasy (najlepiej drobiowej, z filetu z kurczaka)
    - 4 średnie ziemniaki
    - ok. 1,5L wody

    - 2 łyżki oleju

    1. Wlewamy wodę do garnka, niech się gotuje. Wsypujemy pokrojone w kostkę ziemniaki, dodajemy kostkę rosołową. (ziemniaki w takim układzie gotują się ok. 15 min.)
    2. Kroimy w kostkę kiełbasę, kroimy drobno cebulę i podsmażamy na patelni (wystarczy ok. 2 łyżki oleju) aż cebula będzie brązowawa, a kiełbaska również apetycznie przyrumieniona.
    3. Do praaawie ugotowanych lub całkowicie ugotowanych ziemniaków wsypujemy kiełbaskę z cebulką. Mieszamy. Dodajemy czosnek (pokrojony drobno)
    4. Po chwili -uprzednio porządnie trzęsąc butelką żurku- wlewamy połowę zawartości.
    Mieszamy cały czas, aż żurek zrobi się nieco gęsty. Zdejmujemy z ognia.

    Smacznego!

    WSKAZÓWKI:
    - żurek to bardzo pożywne danie przygotowywane z myślą o ciężko pracujących górnikach
    - zamiast uproszczonej-mojej wersji z kostki rosołowej, można zastosować dowolne mięso. Bardzo dobrze sprawdzają się chociażby skrzydełka z kurczaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak żur to tylko kiszony w domu, no i dla mnie bez tej kostki rosołowej bo zupełnie zbędna

      Usuń
  21. Proponuję danie z podkarpacia, gołąbki pieczone. Kiedyś znałam je z przyjazdów na podkarpacie, teraz sama tu mieszkam i promuję to danie tutaj. Mam nadzieję, że i innym przypadnie do gustu.

    Pieczone gołąbki z ziemniaków
    duża kapusta
    4 kg surowych ziemniaków
    2 duże cebule
    2 jajka
    ½ szklanki mąki
    1,5 łyżki soli
    pieprz do smaku
    ¼ kostki margaryny

    Sparzone liście kapusty, będzie potrzebne ok. 35 sztuk liści wielkości dużego talerza na gołąbki, plus kilka-kilkanaście sztuk do wyłożenia rondla do pieczenia.

    Liście kapusty sparzamy. Ja nieraz kapustę przygotowuję kilka dni wcześniej i zamrażam. Pewnie się zastanawiacie po co mrozić. Po pierwsze, po mrożeniu liście kapusty są bardziej miękkie, zwłaszcza gdy trafimy na twarde włókniste liście. A po drugie jak wcześniej przygotujemy liście to w dniu przygotowywania potrawy mamy mniej roboty, bo wystarczy tylko rozmrozić liście i przelać wrzątkiem. Ziemniaki i cebulę ścieramy w robocie (jak ktoś nie ma to może na tartce) na najmniejsze wiórki, dodajemy jajka, sól, pieprz, mąkę i dokładnie mieszamy. Wszystko ma mieć konsystencję jak ziemniaki na placki ziemniaczane. Przygotowujemy rondel do pieczenia, na dno wkładamy ok. łyżki margaryny, wyścielamy dno kapustą (żeby gołąbki się nie przypaliły). Na każdy liść kładziemy „farsz” z ziemniaków i zawijamy jak tradycyjne gołąbki. „Farsz” jest dość rzadki ale taki ma być, bo będzie się wypiekał i nic nie będzie surowe. Kiedy cały „farsz” będzie wykorzystany układamy na gołąbkach w kilku miejscach połową pozostałej margaryny i przykrywamy pozostałymi listkami. Na górę rozkładamy resztę margaryny. Przykrywamy naczynie i wkładamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. Po ok. 35-40 minutach gdy w rondlu zacznie bulgotać zmniejszamy do 160 stopni i pieczemy jeszcze 2-2,5 godziny w zależności od wielkości rondla. Gdy kapusta zmięknie i zrobi się lekko brązowa na wierzchu a gołąbki przy bokach naczynia lekko się przypieką to znak że gołąbki upieczone. Podajemy jeszcze ciepłe z kwaśną śmietaną. Długo się pieką, ale można spokojnie zrobić hurtową ilość (tak jak ja) i przechowywać ok. 4 dni w lodówce, albo zamrozić. Odsmażane na patelni też są pyszne.

    Iza Buryło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze takich gołąbków nie jadłam, ciekawe czy by mi smakowały :)

      Usuń
  22. Na Kaszubach, czyli czarlina z kaczki...
    u nas mówi się czerwina, czarlina, a w internetowych przepisach spotykamy czerninę.
    Przepis, który podaję był stosowany w naszej rodzinie, i w taki sposób przygotowywała tę zupę Teściowa. Bazą jest rosół na kościach kaczych. Kark, skrzydła, żebra, kuperek, spacerówki, serduszko i wątroba. Rosół dlatego, że przeważnie wśród domowników lub gości znalazła się osoba (czasem małe dziecko), która nie jadała tej zupy (ze względu na suszone grzyby) i odlewało się porcję rosołu do drugiego garnka.
    Ugotowanie rosołu nie sprawi chyba nikomu żadnego problemu. U nas jedynym wymogiem jest pokrojenie marchwi w krążki i może jest jej nieco więcej niż w tradycyjnym rosole. Po prostu, każdy lubi mieć sporo marchewek na talerzu.
    Dodatki:
    - krew kacza specjalnie przygotowana z octem (jeśli potrzebny dokładniejszy opis, to na priv)
    - 1/2 szkl. zimnej wody, łyżka mąki
    - słoik wiśni z pestkami (0,3 lub 0,5 l) (zaprawiam zasypane cukremwiśnie całą dobę i wtedy gotuję dopiero słoiki, czyli również przygotowywane specjalnie do tej zupy)
    - garść suszonych grzybów (najlepsze są ciemne borowiki, które dają prawdziwy zapach i smak)
    - spory liść lubczyka (maggi) lub łyżeczka suszonej przyprawy
    Do pojemnika z krwią dolewamy taką samą ilość zimnej (! to ważne ) wody, dodajemy łyżkę mąki i staramy się dobrze rozmieszać. Ta mieszanina sprawi, że zupa będzie zagęszczona, czekoladowo-brązowa i jakby błyszcząca.
    Z ugotowanego rosołu wyjmuję mięso, odlewam w miarę potrzeby talerz lub dwa zupy). Do rosołu wlewam słoik wiśni, wsypuję grzyby, przyprawiam maggi i dopiero teraz wlewam krew (wiśnie schłodziły temperaturę rosołu), szybko mieszam zupę w garnku. Następnie, ponownie zapalam płomień pod garnkiem i uważnie pilnuję, aż zupa się zagotuje. Uwaga, zagotowana czarlina wykipi na pewno i najlepsze, najsmaczniejsze znajdzie się na płycie kuchenki.... Ze względu na słoik z wiśniami, i ok. 0,30 l. krwi przegotowaną zupę trzeba posmakować i doprawić solą. Ja robię zupę tak często, że dosypuję soli już na etapie krwi.

    uwagi dodatkowe:
    - zupę jada się z ziemiakami z wody, najlepiej, gdy są mączne, żółciutkie nie wodniste. Ziemiaki nałożyć na talerz i dopiero polać je gęstą zupą.
    - zupa jest słodko- kwaśna ( ocet z krwią, cukier z wiśniami), można zakwaszać lub słodzić bezpośrednio w talerzu, praktyka stosowana i nikomu to nie przeszkadza. Podajemy cukier lub ocet w miarę potrzeby :)
    - możemy do zupy podać makaron, kluseczki lub kaszę, niektórzy dodają również suszone śliwki, gruszki lub jabłka.

    W naszej rodzinie zupa czekoladowa, uważana jest za jedną z najsmaczniejszych zup na świecie. Zachęcam do spróbowania :)

    Alis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja Babcia gotowała czerninę, ale nie wiem czy właśnie tak - smaku grzybów nigdy nie wyczułam, nie sądziłam że można je dodać - to bardzo ciekawe :)

      Usuń
  23. Widzę, że z Lubelszczyzny już nieco było smakołyków zwłaszcza moje ulubione pierogi z kaszą gryczaną i białym serem ja w dzieciństwie poznałam jeszcze jeden smak. Pochodzę i wychowywałam się na Lubelszczyźnie i moja Babcia Helenka przygotowywała fusie z maczanka. To potrawa z ziemniaków a przygotowuje się ją w następujący sposób. Gotujemy ziemniaki w osolonej wodzie, odcedzamy wodę pozostawiając ok 0,5 szkl w garnku z ziemniakami, odlewamy sobie też drugie pół szklanki (po co o tym za chwilę). Ustawiamy na malutki gaz i na nietłuczone ziemniaki wsypujemy ok 3-4 łyżek mąki pszennej (3-4 łyżki mąki na ok 3 kg ziemniaków) parujemy to około 5 minut, zdejmujemy z gazu i tłuczemy. Trzeba użyć nieco siły i teraz najtrudniej opisać konsystencje jaka ma być. Musi być dość plastyczna taka żeby dało się formować z niej takie kształty jak ma walec z zaokrąglonymi bokami. Jeśli jest za gęste to trzeba dolać nieco tej pozostawionej wody z gotowania ziemniaków. Fusie trzeba formować jak są gorące, żeby nadać im kształt.
    Do fusi Babcia robiła maczankę, potrzeba do tego
    smalec 2 łyżki
    mąka 2 łyżki
    śmietana 18% 5 łyżek
    sól
    pieprz
    ewentualnie drobne skwarki
    mleko tyle ile "zabierze" maczanka
    robimy zasmażkę z mąki i smalcu dodajemy śmietanę i chwilę mieszamy. Teraz dolewamy tyle mleka aby powstał nam gęsty sos, doprawiamy solą i pieprzem. Gotujemy jeszcze ze 3 minuty i gotowe.
    Do głębokiego talerza wlewamy maczankę i nakładamy po 2 fusie :) i oczywiście za chwilę dokładamy sobie kolejne dwa :)
    Jeśli zostaną fusie to trzeba je spłaszczyć dłonią jak są ciepłe (zimne będą się rozpadać po brzegach jak spłaszczymy) i potem można odsmażyć je na patelni z tłuszczem lub bez jak kto woli.
    Polecam do wypróbowania,
    Iza Buryło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fusie z maczanką - już sama nazwa jest intrygująca ! dziękuję za przepis :)

      Usuń
  24. Witam serdeczne ! Pochodzę z Kujaw ,smaków z dzieciństwa mam wiele ,jednak najbardziej zapadły mi w pamięci ciasta z owocami babci Uli ,które zmieniały smaki w zależności od pory roku . Jako mała dziewczynka siadałam przy stole i obserwowałam babcię ,która niezwykle sprawnie krzątała się po kuchni. Najpierw wyciągała worek płócienny z mąką obok stawiała miseczkę z jajkami i pozostałe produkty ,do odmierzania służyła Jej - szklanka ,łyżka i łyżeczka ,następnie natłuszczała blaszkę i zaglądała do pieca ,czy jest odpowiednio rozpalony ,ponieważ był to duży kuchenny piec kaflowy postawiony przez zduna -brata babci . Kolejnym etapem było bardzo energiczne ręczne ucieranie ciasta (przyznam ,że ja tak nie potrafię !!!) ,kiedy ciasto było gotowe wędrowało do blaszki , wierzch posypywała owocami ,czasem również kruszonką i do pieca ! W trakcie pieczenia zapach rozchodził się po całym domu ,babcia nigdy nie patrzyła na zegar ,czy ciasto gotowe ,wszystko robiła z wyczuciem ,przepisów nigdy nie notowała miała je w "głowie" . Dziś zaprezentuję -Placek z jabłkami w cieście babki kujawskiej ,bardzo podobny robiła babcia ,niestety nie posiadam jej przepisu ,mój wywodzi się z książki Kujawskie Specjały -Kuchnia Regionalna ,autor Piotr Jóźwiak i Grzegorz Roczek .
    PLACEK Z JABŁKAMI W CIEŚCIE BABKI KUJAWSKIEJ
    Składniki :
    6-8 średnich jabłek ,dżem domowy .
    Babka- 3/4 kostki masła ,4jajka , 2szklanki mąki krupczatki , 2 łyżki kwaśnej śmietany ,
    2łyżeczki proszku do pieczenia , 1,5 szklanki cukru pudru ,olejek arakowy ,cukier waniliowy
    Wykonanie :
    Jabłka umyć obrać i wydrążyć gniazda nasienne .
    Ciasto - masło utrzeć z cukrem ,dodawać po jednym jajku i stopniowo mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia następnie olejek i śmietanę ,1/3ciasta przelać do tortownicy o średnicy 28 cm . wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą ,ułożyć jabłka i napełnić otwory po drylowaniu dżemem -koniecznie domowym przygotowany w tradycyjny sposób ,reszta ciasta i pieczemy w piecu nagrzanym do temp. 180C do suchego patyczka . Po przestygnięciu posypujemy cukrem pudrem .
    Bardzo polecam ciasto ,które jest przepyszne !!!!!!!!!
    Iza Goska

    OdpowiedzUsuń
  25. W taki ciepły lipcowy dzień jak dziś z przyjemnością wspominam smak greckiej wiejskiej sałatki, którą zajadaliśmy się podczas wyprawy na południe Europy.
    Grubo pokrojone kawałki pomidorów, ogórków, czerwonej cebuli i papryki, do tego zielone oliwki i kapary, wszystko skropione aromatyczną oliwą z oliwek i przykryte solidnym plastrem sera.
    Tym smakiem warzyw dojrzewających w śródziemnomorskim słońcu nasyciliśmy nasze ciała w uroczej knajpce w jednej z malowniczych uliczek Aten. Zajadając pyszności i spoglądając na Akropol nabieraliśmy sił na dalszą wędrówkę po mieście, by odkrywać jego tajemnice sięgające starożytności.
    I choć sałatkę grecką wiele razy przygotowywałam sama i jadłam w wielu różnych miejscach, żadna inna nie smakowała jak tamta. Myślę, że dania regionalne zawsze najlepiej smakują u źródeł. Ta magia miejsc nadaje im tego wyjątkowego smaku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyznam, że miałam na myśli raczej nasze polskie regionalne dania :) ale sałatkę grecką bardzo lubię :)

      Usuń
  26. Witam...Mieszkam w małym uroczym miasteczku w woj łódzkim, dokładnie w Przedborzu :-) z chęcią zaproponuję innym czytelniczkom bloga oraz konkursowiczkom przepis na regionalną potrawę, która pochodzi z mojego regionu - jest nią przedborski kugiel :-)
    Oto sposób przygotowania i składniki:
    Mięso (1.5 kg żeberek, 1 duża golonka) dzielę na kawałki, solę, pieprzę- zostawiam na kilka godzin.
    Ziemniaki obieram (po obraniu muszą wypełniać garnek, w którym będzie pieczony kugiel - taką mam miarę) i trę. Dodaję startą lub pokrojoną 1 dużą cebulę ( 2 małe). Dodaję 1/2 szklanki mleka, 1 żółtko, sól, pieprz (według upodobań - ja lubię dość ostro). W startą i dokładnie wymieszaną "masę" wtykam równomiernie kawałki doprawionego wcześniej mięsa. Garnek zamykam pokrywką. I teraz opcjonalnie- droga albo do piekarni, albo do piwnicy (mam tam rożen elektryczny). W rożnie najpierw na 1-1,5 godziny ustawiam temperaturę 300 stopni, potem na kolejne 2 godziny - 200 stopni, po czym na ok. 5 godzin ustawiam 150 stopni. Łącznie po 8 - 8,5 godziny efekt jest palce lizać. Nie lubię robić kugla w kuchni gazowej !
    Garnek przed utarciem ziemniaków należy wysmarować tłuszczem (potem rewelacyjnie ułatwia to mycie naczynia, czego powiem szczerze, nie znoszę) ! Smacznego

    a teraz troszkę ciekawostek na temat tej potrawy:
    Przedbórz to małe miasteczko w województwie łódzkim, w powiecie radomszczańskim, położone po obu stronach malowniczej rzeki Pilicy. Do II wojny światowej zdecydowaną większość jego mieszkańców stanowili Żydzi. Przez lata wspólnego mieszkania w małej miejscowości, mimo ciągłej rywalizacji ekonomicznej, kultura i zwyczaje obu narodów przenikały się. Widać to było wyraźnie w przygotowywaniu najpopularniejszej potrawy na tym terenie – kugla. „W każdym domu musi być niezastąpiony przysmak – kugiel. Robi się go w sobotę z tartych kartofli, kawałków tłustego mięsa wieprzowego (Żydzi kładą kawałki gęsiny), jaj, utartej bułki, przypieczonej cebuli, pieprzu i soli. To wszystko wymieszane wkłada się do garnka, nakrywa i umieszcza w piecu chlebowym lub piecyku kuchennym. W niedzielę rano lekko odgrzany jest znakomity. Można go jeść na śniadanie, na obiad i na kolację (…)” (W. Zawadzki, „Przedborski wrzesień. Obrona i zniszczenie miasta przez Niemców w 1939 r.”, wyd. PM LOGO na zlecenie Towarzystwa Przyjaciół Muzeum POW, Bydgoszcz 2004). Jak pisze Wojciech Klusek w artykule „Kuriera Lubelskiego”, Polacy zmodyfikowali potrawę zgodnie ze swoimi gustami. Bazą stały się ziemniaki oraz wieprzowina. Kugiel po polsku to zapiekanka przygotowywana w dużych garnkach lub kociołkach. Jego podstawowe składniki to żeberka i golonka w kawałkach, nieco większych jak na gulasz i ziemniaki. W Przedborzu pieczenie kugla ma już kilkudziesięcioletnią tradycję. Na stołach w czasie wszystkich świąt, imprez lokalnych, okolicznościowych, rodzinnych zawsze króluje kugiel. „Co najmniej trzy razy do roku, na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Święto Zmarłych każdy przedborzak powinien zjeść solidną porcję kugla. Wielu przygotowuje go, co tydzień, w sobotę i wcale im się nie nudzi” (W. Klusek, Kurier Lubelski, „Kugiel po polsku”, 21.11.2003 r., Lublin). Do dnia dzisiejszego w Przedborzu wychodząc z kościoła po porannej niedzielnej Mszy Św. można poczuć unoszący się z pobliskich piekarni i domów zapach kugla. Przedborzanie przyjmując gości z bliższej lub dalszej okolicy, z Polski czy zagranicy, zawsze częstują ich kuglem, który jest wizytówką miasteczka. Goście, którzy spróbują raz kugla, szukają pretekstu, żeby przyjechać do Przedborza ponownie.
    źródło: www.monrol.gov.pl
    pozdrawiam Karolina Koska

    OdpowiedzUsuń
  27. Region Polski,w którym mieszkam to swoisty "misz-masz" różnych nacji.Mieszkam w Szczecinie,więc tradycji jako takich kulinarnych u nas brak.Ale mam przepis na wspaniałe paszteciki,które smakują wspaniale.
    1/2 kg sera białego
    2 szklanki mąki
    3 jaja
    1/2 łyżeczki sodki 1 łyżka octu
    farsz dowolny-mięsny,grzybowy,jajeczny.Kto co lubi.
    Ser przekręcić przez maszynkę /Do miski wrzucić resztę składników i zagnieść ciasto.Rozwałkować i pokroić na prostokąty.Na sodek położyć dowolny farsz i skleić paszteciki/wielkość dużego palca/paszteciki dość mocno rosną/
    /Smażyć na głębokim tłuszczu jak pączki na rumiano.
    Spróbujcie bo są pyszne.Pozdrawiam Jola
    jolunia559@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, bardzo dziękuję za przepis :) Niestety, zgłoszenie jest już po zakończeniu konkursu...

      Usuń
  28. A kto wygrał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta informacja jest w oddzielnym poście - na górze lewej kolumny znajdziesz zakładkę

      Usuń

Będzie mi miło jeśli zostawisz swój komentarz i odwiedzisz mnie znowu. Jeśli ugotowałeś albo upiekłeś coś z przepisu znalezionego tutaj zrób zdjęcie i pochwal się przysyłając je do mnie.

Print Friendly and PDF
Copyright © Smaczna Pyza , Blogger