Co słychać nad Wisłą?
Taka piękna pogoda dzisiaj od rana, że nie wytrzymałam. Szybko wzięłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, bez których grzybnięta nie rusza się w teren, oprócz koszyka, i postanowiłam odwiedzić moją tajną smardzową miejscówkę w nadwiślańskich łęgach.
Poszłam za ciosem licząc, że dzisiejsza wycieczka będzie równie przyjemna jak ostatnia, chociaż tym razem powędrowałam samotnie.
Przepraszam, ale znowu dużo zdjęć.
Na to miejsce trafiłam przypadkiem kilka lat temu i obserwuję je każdej wiosny. To piękne stanowisko smardzy stożkowatych, na którym wyrasta ich rok rocznie kilkadziesiąt sztuk. Jak to z grzybami bywa, jednego roku mniej, innego więcej, ale najważniejsze, że rosną.
Tym razem też szłam w to miejsce z nadzieją, że znajdę chociaż kilka smardzów. Nie zawiodłam się. Są! . Na razie naliczyłam ok. 40 sztuk, ale od jutra ma zacząć padać więc jest szansa na następne. Nawet nie wiecie jak się cieszę! Pozbierać pojadę sobie na Słowację, ale tutaj mam miejsce gdzie mogę je sobie obserwować kiedy tylko chcę i mam czas.
Odwiedziny u smardzy są okazją do podglądania co i gdzie kwitnie, jak szybko rosną listki a czasami do spotkania tamtejszych żyjątek. Zwykle wszystko co żywe przede mną ucieka, ale czasami uda się "złapać" na kartę jakiegoś motylka.
Na koniec trafiła się jeszcze jedna, wyrośnięta i przysuszona, smardzówka czeska. Smardzówki tutaj już się skończyły. Za ciepło i za sucho tu dla nich, ale inne grzyby na pewno będą rosły. W maju będzie czas żniw żółciakowych a na razie pnie drzew zdobią tylko ich ubiegłoroczne truchła, czyrenie ogniowe i hubiaki.
Nie byłabym sobą gdyby nie przytargała do domu trochę zielska. Czosnaczek pospolity i bluszczyk kurdybanek są teraz młodziutkie i soczyste. Warto podczas spaceru nazbierać trochę "dziukusów" i spożytkować je w kuchni. Oczywiście zbieramy tylko w miejscach z dala od ulic i zakładów przemysłowych.
Natuptałam się, rozgrzałam w wiosennym, całkiem już mocno grzejącym słonku i wróciłam do domu zadowolona. Za kilka dni zajrzę tam znowu i zobaczę czy wyrosło coś nowego.A gdyby nawet nie wyrosło to i tak spacer w takich okolicznościach przyrody będzie przyjemnością.
Poszłam za ciosem licząc, że dzisiejsza wycieczka będzie równie przyjemna jak ostatnia, chociaż tym razem powędrowałam samotnie.
Przepraszam, ale znowu dużo zdjęć.
Na to miejsce trafiłam przypadkiem kilka lat temu i obserwuję je każdej wiosny. To piękne stanowisko smardzy stożkowatych, na którym wyrasta ich rok rocznie kilkadziesiąt sztuk. Jak to z grzybami bywa, jednego roku mniej, innego więcej, ale najważniejsze, że rosną.
Tym razem też szłam w to miejsce z nadzieją, że znajdę chociaż kilka smardzów. Nie zawiodłam się. Są! . Na razie naliczyłam ok. 40 sztuk, ale od jutra ma zacząć padać więc jest szansa na następne. Nawet nie wiecie jak się cieszę! Pozbierać pojadę sobie na Słowację, ale tutaj mam miejsce gdzie mogę je sobie obserwować kiedy tylko chcę i mam czas.
Odwiedziny u smardzy są okazją do podglądania co i gdzie kwitnie, jak szybko rosną listki a czasami do spotkania tamtejszych żyjątek. Zwykle wszystko co żywe przede mną ucieka, ale czasami uda się "złapać" na kartę jakiegoś motylka.
Na koniec trafiła się jeszcze jedna, wyrośnięta i przysuszona, smardzówka czeska. Smardzówki tutaj już się skończyły. Za ciepło i za sucho tu dla nich, ale inne grzyby na pewno będą rosły. W maju będzie czas żniw żółciakowych a na razie pnie drzew zdobią tylko ich ubiegłoroczne truchła, czyrenie ogniowe i hubiaki.
Nie byłabym sobą gdyby nie przytargała do domu trochę zielska. Czosnaczek pospolity i bluszczyk kurdybanek są teraz młodziutkie i soczyste. Warto podczas spaceru nazbierać trochę "dziukusów" i spożytkować je w kuchni. Oczywiście zbieramy tylko w miejscach z dala od ulic i zakładów przemysłowych.
Natuptałam się, rozgrzałam w wiosennym, całkiem już mocno grzejącym słonku i wróciłam do domu zadowolona. Za kilka dni zajrzę tam znowu i zobaczę czy wyrosło coś nowego.A gdyby nawet nie wyrosło to i tak spacer w takich okolicznościach przyrody będzie przyjemnością.
Przepięknie przybliżyłaś wiosnę, a że jesteś "grzybiara" to nie dziw, że znalazłaś i smardze. Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia z Twojej wędrówki. Pozdrawiam wiosennie
OdpowiedzUsuńProszę Pyzy - ratunku! znalazłam w zamrażalniku zamrożone idealnie -prawdziwki z lata. surowe. Czy masz jakieś pomysły na wykorzystanie i przede wszystkim - obróbkę? Poprzednie rozmroziłam i zczerniały i zrobiły się bardzo nieapetyczne. Usmażyłam ale ...Zapach pozostał...
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim nie rozmrażaj grzybów zupełnie, niech odtajają tylko tyle żeby można było je kroić - pokrojone wrzuć do garnka lub na patelnię. Prawdziwki możesz wykorzystać do zupy, sosu, zapiekanki, do jajecznicy...
Usuń