Zupa z pieniążkami dębowymi
Pieniążki, ach, pieniążki ! czyli bida - zupka po spacerze
Już pisałam wczoraj, że lało przez weekend i nie dało się wyjść do lasu. Dzisiaj rano jednak coś zaczęło się przecierać z między ołowianymi chmurami pojawiały się skrawki błękitu. To dało mi nadzieję, że może się rozpogodzi. Nie padało, ale w każdej chwili mogło zacząć więc wykombinowałam sobie, że pojadę w odwiedziny do Mamy na cmentarz a jeśli pogoda się nie popsuje to zrobię mały skok z bok bo las zaczyna się zaraz za murem. Wzięłam na wszelki wypadek kurtkę od deszczu i dobrze zrobiłam bo ulewa 3 razy próbowała mnie przegonić! Ja jednak byłam twarda a raczej niedoleśniona strasznie od dawna i spragniona świeżyzny grzybowej. Nałaziłam się ze 3 godziny a efekty marne bo co prawda ostatnie deszcze nieźle dolały, ale zasuszona grzybnia jeszcze nie ruszyła...W pobliżu dębów znalazłam trochę pieniążków dębowych, o których więcej informacji znajdziecie w atlasie Grzyblandu
Ich nowa, oficjalna nazwa, to łysostopki, ale pieniążki mi się bardziej podobały! Znalazłam też trochę kurek i te będą na jutro a dzisiaj, po powrocie do domu, zrobiłam szybką bida - zupkę pieniążkówkę. Bida bo składników mało, grzybki cieniutkie...., ale żebym taką bidę miała choć raz na tydzień to skakałabym z radości!
składniki:
Już pisałam wczoraj, że lało przez weekend i nie dało się wyjść do lasu. Dzisiaj rano jednak coś zaczęło się przecierać z między ołowianymi chmurami pojawiały się skrawki błękitu. To dało mi nadzieję, że może się rozpogodzi. Nie padało, ale w każdej chwili mogło zacząć więc wykombinowałam sobie, że pojadę w odwiedziny do Mamy na cmentarz a jeśli pogoda się nie popsuje to zrobię mały skok z bok bo las zaczyna się zaraz za murem. Wzięłam na wszelki wypadek kurtkę od deszczu i dobrze zrobiłam bo ulewa 3 razy próbowała mnie przegonić! Ja jednak byłam twarda a raczej niedoleśniona strasznie od dawna i spragniona świeżyzny grzybowej. Nałaziłam się ze 3 godziny a efekty marne bo co prawda ostatnie deszcze nieźle dolały, ale zasuszona grzybnia jeszcze nie ruszyła...W pobliżu dębów znalazłam trochę pieniążków dębowych, o których więcej informacji znajdziecie w atlasie Grzyblandu
Ich nowa, oficjalna nazwa, to łysostopki, ale pieniążki mi się bardziej podobały! Znalazłam też trochę kurek i te będą na jutro a dzisiaj, po powrocie do domu, zrobiłam szybką bida - zupkę pieniążkówkę. Bida bo składników mało, grzybki cieniutkie...., ale żebym taką bidę miała choć raz na tydzień to skakałabym z radości!
składniki:
- 10 - 12 małych, młodych ziemniaczków
- 3 garści pieniążków dębowych - same kapelusiki bo trzonki łykowate
- 2 małe cebulki
- 4 gałązki natki pietruszki
- 1 nieduża gałązka naci selera korzeniowego
- 1 łyżeczka masła
- 2 łyżki chudej śmietany
- 1/3 łyżeczki mąki żytniej t.720
- do smaku: sól, pieprz ziołowy
Ręce opadają z wrażenia przy tych przepisach :)
OdpowiedzUsuńaż tak źle? sorki....
OdpowiedzUsuńpodejrzewam że w pobliskich lasach rośnie tego mnóstwo, a ja po prostu nie zwracam uwagi :) Muszę popatrzeć przy najbliższej okazji - bo zupka wygląda kusząco! :) Ja lubię taką zupkę z gąskami ;)
OdpowiedzUsuńjs28 - pieniążki to bardzo pospolite grzybki, ale mało kto je zbiera bo cienkie są i przegrywają z "lepszymi" gatunkami - gdyby nie to, że niewiele dzisiaj w lesie znalazłam innych to też pewnie bym ich nie zebrała
OdpowiedzUsuńUps.. Złe stwierdzenie,nam chodziło o to, że tak super są te przepisy, że ręce opadają na ten śliczny widok.My możemy tylko pomarzyć o grzybach z lasu... :(
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem smaku tych grzybków - pierwsze o nich słyszę! Lubię zupy grzybowe, szczególnie ze świeżych grzybków!
OdpowiedzUsuńEkipa, zrozumiałam i tylko tak się droczę :-)
OdpowiedzUsuńmopswkuchni - pierwsza zasada grzybiarza to: zbieramy tylko te grzyby co do których nie mamy nawet cienia wątpliwości, pamiętaj!!! a smak pieniążki mają bardzo delikatny, nie są zbyt aromatyczne a przy tym dość cienkie i chyba dlatego mało kto je zbiera
Fantastyczne! A próbowałaś kiedyś Pyzo zupy z koziej brody? Niesamowicie aromatyczny grzyb. :)
OdpowiedzUsuńKasiu, jadłam kozia brodę nie tylko w zupie, ale jest pewien problem - kozia broda czyli siedzuń sosnowy (bo w/g mnie o tym grzybie rozmawiamy) jest w Polsce pod ścisłą ochroną i nie wolno go zrywać! ja jadłam go i zbierałam podczas pobytu na Słowacji.
OdpowiedzUsuńOjej, nie wiedziałam! :o. Ale to nie ja zbierałam, to moja mama! :))))
OdpowiedzUsuńOstatnio jadłam dość dawno temu, jeszcze na studiach, a sama nie robiłam bo nie potrafię nawet.
No to masz ci los! O zgrozo.
Ale smaczne to jest. Mniam, co ja poradzę... ;>
Wpadniesz do mnie? ;) Jestem ciekawa Twojej profesjonalnej opinii. Pozdrawiam cieplutko z Monachium.
Kasiu, co było a nie jest nie pisze się w rejestr - nie wiedziałaś i trudno. Jeśli zapraszasz mnie do Monachium do sorki, za daleko :D ale jeśli masz bloga to daj namiary a chętnie zajrzę! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDo Monachium też zapraszam, a jakże, gdybyś miała ochotę cieszyłabym się bardzo. ;))) Uwielbiam gości i Prezydent też. ;) Pozdrowionka dla Żarłoczka. ;)
OdpowiedzUsuńwww.kuchniaprezydentowej.blogspot.com