Farfoclanka
Jak mówię w domu, że mam ochotę na jakąś zupinę to Żarłoczek dziwnie smutnieje. Podobno dlatego, że słowo "zupina" kojarzy mu się z jakąś bardzo biedną potrawą a ponieważ często gotuję zupy tylko dla siebie więc boi się, że umartwiam się zjadając resztki co by się nic nie zmarnowało albo po prostu jem coś na siłę bo niesmaczne . . . ?
Jeśli chodzi o niemarnowanie jedzenia to często ma rację - czasami do takiej mojej zupy trafiają właśnie kawałki produktów, w ilościach nie pozwalających na przygotowanie z nich samodzielnego dania. Ale to jeszcze nie znaczy, że zupa jest biedna czy niesmaczna - wręcz przeciwnie.
Żarłoczek jednak, zachęcony zwykle zapachem, nauczył się już próbować tych moich "śmietniczek" i zdarza się nawet, że przynajmniej połowę mi wyjada :) Takie to te moje bida-zupy - nawet On się skusi :D
składniki:
sposób przygotowania: korpus zalałam wodą w ilości m/w 1,5 litra i gotowałam ok. godzinki. Przecedziłam, obrałam resztki mięsa od kości - bardzo dokładnie żeby nie było w nim żadnych małych kosteczek - i z powrotem wrzuciłam je do wywaru. To mięso oczywiście a nie kości - kości do śmieci bo nawet psu nie powinno się dawać tych z kurczaka. Tak słyszałam bo psinki nie posiadam.
Papryki i cebulę oczyściłam, razem z ogórkami pokroiłam w drobną kostkę. Podsmażyłam na patelni z oliwą - mają zmięknąć i lekko się przysmażyć.
Marchewkę oskrobałam i starłam na tarce jarzynowej. Dorzuciłam do wywaru razem z makaronem i gotowałam jakieś 5 minut - nie dłużej bo to nie koniec gotowania a makaron drobnica. Następnie dodałam smażone warzywa, pastę ajvar, dosypałam pieprz, paprykę i połowę koperku. Gotowałam razem chwilę żeby smaki się połączyły. Doprawiłam do smaku solą i odrobiną cukru.
Śmietanę roztrzepałam ze szczyptą soli, zahartowałam niewielką ilością gorącej zupy i przelałam do garnka. Na koniec dodałam resztę koperku.
Zupa powinna chwilę odpocząć, jakieś 10 minut, a potem można już jeść. Niby nic, ale zapewniam Was, że była pyszna z tymi wszystkimi farfoclami, i bardzo pożywna.
Jeśli chodzi o niemarnowanie jedzenia to często ma rację - czasami do takiej mojej zupy trafiają właśnie kawałki produktów, w ilościach nie pozwalających na przygotowanie z nich samodzielnego dania. Ale to jeszcze nie znaczy, że zupa jest biedna czy niesmaczna - wręcz przeciwnie.
Żarłoczek jednak, zachęcony zwykle zapachem, nauczył się już próbować tych moich "śmietniczek" i zdarza się nawet, że przynajmniej połowę mi wyjada :) Takie to te moje bida-zupy - nawet On się skusi :D
składniki:
- korpus z kurczaka, bez skóry, niezbyt dokładnie okrojony z mięsa albo 4 skrzydełka
- 1 marchewka
- 1/2 papryki czerwonej
- 1/2 papryki żółtej
- 2 małe ogórki konserwowe
- 1 ogórek kiszony
- 1/2 cebuli czerwonej
- 3 łyżeczki pasty ajwar ostrej
- 4 - 5 łyżek bardzo drobnego makaronu - u mnie takie małe makaronowe literki
- 1 łyżeczka papryki mielonej słodkiej
- 1/2 łyżeczki pieprzu ziołowego
- 3 łyżki mrożonego koperku - oczywiście można wziąć świeży jeśli jest na stanie
- 3 łyżki śmietany 18 %
- 1 łyżeczka oliwy
- do smaku: sól, pieprz mielony, odrobina cukru
sposób przygotowania: korpus zalałam wodą w ilości m/w 1,5 litra i gotowałam ok. godzinki. Przecedziłam, obrałam resztki mięsa od kości - bardzo dokładnie żeby nie było w nim żadnych małych kosteczek - i z powrotem wrzuciłam je do wywaru. To mięso oczywiście a nie kości - kości do śmieci bo nawet psu nie powinno się dawać tych z kurczaka. Tak słyszałam bo psinki nie posiadam.
Papryki i cebulę oczyściłam, razem z ogórkami pokroiłam w drobną kostkę. Podsmażyłam na patelni z oliwą - mają zmięknąć i lekko się przysmażyć.
Marchewkę oskrobałam i starłam na tarce jarzynowej. Dorzuciłam do wywaru razem z makaronem i gotowałam jakieś 5 minut - nie dłużej bo to nie koniec gotowania a makaron drobnica. Następnie dodałam smażone warzywa, pastę ajvar, dosypałam pieprz, paprykę i połowę koperku. Gotowałam razem chwilę żeby smaki się połączyły. Doprawiłam do smaku solą i odrobiną cukru.
Śmietanę roztrzepałam ze szczyptą soli, zahartowałam niewielką ilością gorącej zupy i przelałam do garnka. Na koniec dodałam resztę koperku.
Zupa powinna chwilę odpocząć, jakieś 10 minut, a potem można już jeść. Niby nic, ale zapewniam Was, że była pyszna z tymi wszystkimi farfoclami, i bardzo pożywna.
Takie zupy zwykle smakują najlepiej.
OdpowiedzUsuńNazwa jest genialna :)
:) No i tajemnica farfoclanki rozwiązana :) Podoba mi się, nawet bardzo :)
OdpowiedzUsuńbrzmi smakowicie :)
OdpowiedzUsuńu nas takie zupy nazywa sie "cosięnawinie":) ...i z reguły są najlepsze:)
OdpowiedzUsuńkażda zupa dobra !!
OdpowiedzUsuńps. a jak plebiscyt na blog roku 2011? przeszedł Twój blog do następnego etapu?
pozdrawiam
Izabela, ja lubię zupy - niestety rodzinka nie podziela tych upodobań :) A z plebiscytem tak jak przewidywałam - za cienka w uszach jestem i niepotrzebnie zawracała sobie i Wam głowę, ale dobrze chociaż, że dochód z esemesów poszedł na cel charytatywny :)
Usuńu mnie taka zupa nazywa sie udrumudru !
OdpowiedzUsuńwesoła nazwa :)
Usuń