Muffinki pszenno-gryczane z budyniem
Prawdę mówiąc to ostatni tydzień miałam tak intensywnie naszpikowany różnymi spotkaniami i mnóstwem spraw, że na gotowanie już go nie wystarczało. Żarłoczek został zaopatrzony w zestaw montażowy i jakoś sobie radził gdy mnie nie było bo wracałam do domu tylko na noc. Taki zestaw to w naszym rozumieniu chleb tostowy, szynka i ser - nawet On sobie poradzi a ponieważ je lubi więc jakoś przetrwał . . .
Ale dość tego obijania. Wczoraj od rana wróciłam na swoje "śmieci" i zaczynając od śniadania pichciłam prawie cały dzień. Nie były to dania wybitne czy jakieś bardzo oryginalne, ale stanie przy garach sprawiało mi po przerwie znów wielką przyjemność.
Na podwieczorek upiekłam babeczki, bardzo pyszne babeczki :D
składniki:
sposób przygotowania: naszykowałam formę na muffinki, 12 gniazd wyłożyłam papilotkami
NADZIENIE - w połowie mleka rozmieszałam proszek budyniowy. Resztę zagotowałam z cukrem, wlałam zimną mieszankę i gotowałam mieszając przez jakieś 4 minuty. Przełożyłam masę do miseczki i od razu szczelnie przykryłam folią spożywczą - tak odstawiłam do wystudzenia - na balkonie wystarczyło mu 15 minut.
MUFFINKI - składniki sypkie czyli obie mąki, cukier, sól i proszek do pieczenia wymieszałam w misce. Jajka rozbiłam oddzielając żółtko od białka. Połowę białka odłożyłam na później a pół razem z żółtkiem wlałam do mleka sojowego i zmieszałam z płynnym tłuszczem. Składniki mokre wlałam do suchych i widelcem wymieszałam szybko tylko tyle żeby się połączyły. Do papilotek nałożyłam po niecałej łyżce masy. Na nią po czubatej łyżeczce sztywnego budyniu lekko go wgniatając i przykryłam znów łyżką masy. Formę wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 200 st. C, zmniejszyłam ją do 170 st.C i piekłam babeczki 25 minut.
Ostudzone posmarowałam lukrem - ubiłam na sztywno pół białka i cały czas miksując dodawałam stopniowo cukier puder aż masa była lśniąca i kremowa. Na koniec dolałam kilka kropli soku z cytryny. Ozdobiłam cukrowymi kwiatkami i słonecznikiem w cukrowej polewie.
Jeszcze jedna uwaga - prawdę mówiąc budyniu wystarczyłoby na drugie tyle babeczek, ale ciężko gotować 5 łyżek - lepiej to czego nie zużyjemy oddać do zjedzenia jakiemuś łakomczuszkowi :)
Ale dość tego obijania. Wczoraj od rana wróciłam na swoje "śmieci" i zaczynając od śniadania pichciłam prawie cały dzień. Nie były to dania wybitne czy jakieś bardzo oryginalne, ale stanie przy garach sprawiało mi po przerwie znów wielką przyjemność.
Na podwieczorek upiekłam babeczki, bardzo pyszne babeczki :D
składniki:
- 140 g mąki pszennej luksusowej
- 150 g mąki gryczanej
- 3 szczypty soli
- 160 g cukru brązowego demerara
- 10 g proszku do pieczenia
- 170 ml mleka sojowego waniliowego
- 100 g oleju roślinnego
- 1 żółtko
- 1/2 białka
- NADZIENIE - 350 ml mleka sojowego waniliowego
- 1 czubata łyżka cukru trzcinowego
- 1 opakowanie budyniu w proszku waniliowego (takiego na 1/2 l mleka)
- LUKIER - 1/2 białka
- kilka łyżeczek cukru pudru
- kilka kropli soku z cytryny
sposób przygotowania: naszykowałam formę na muffinki, 12 gniazd wyłożyłam papilotkami
NADZIENIE - w połowie mleka rozmieszałam proszek budyniowy. Resztę zagotowałam z cukrem, wlałam zimną mieszankę i gotowałam mieszając przez jakieś 4 minuty. Przełożyłam masę do miseczki i od razu szczelnie przykryłam folią spożywczą - tak odstawiłam do wystudzenia - na balkonie wystarczyło mu 15 minut.
MUFFINKI - składniki sypkie czyli obie mąki, cukier, sól i proszek do pieczenia wymieszałam w misce. Jajka rozbiłam oddzielając żółtko od białka. Połowę białka odłożyłam na później a pół razem z żółtkiem wlałam do mleka sojowego i zmieszałam z płynnym tłuszczem. Składniki mokre wlałam do suchych i widelcem wymieszałam szybko tylko tyle żeby się połączyły. Do papilotek nałożyłam po niecałej łyżce masy. Na nią po czubatej łyżeczce sztywnego budyniu lekko go wgniatając i przykryłam znów łyżką masy. Formę wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 200 st. C, zmniejszyłam ją do 170 st.C i piekłam babeczki 25 minut.
Ostudzone posmarowałam lukrem - ubiłam na sztywno pół białka i cały czas miksując dodawałam stopniowo cukier puder aż masa była lśniąca i kremowa. Na koniec dolałam kilka kropli soku z cytryny. Ozdobiłam cukrowymi kwiatkami i słonecznikiem w cukrowej polewie.
Jeszcze jedna uwaga - prawdę mówiąc budyniu wystarczyłoby na drugie tyle babeczek, ale ciężko gotować 5 łyżek - lepiej to czego nie zużyjemy oddać do zjedzenia jakiemuś łakomczuszkowi :)
mniam! mufiinki dobre zawsze :)
OdpowiedzUsuńśliczne, takie wiosenne:)
OdpowiedzUsuńWyglądają jak kwiatuszki na łące,piękne :-)
OdpowiedzUsuńAle cudeńka!
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądają!
OdpowiedzUsuńNie wiem co jest bardziej atrakcyjne nadzienie czy dekoracje :)
OdpowiedzUsuńpiękne dekoracje na tych babeczkach są i piękny wystrój :)
OdpowiedzUsuń