Kolacja filmowa od kuchni
Przed rozpoczęciem FilmFoodFest+4 dostałam propozycję pracy ze znakomitym szefem Robertem Trzópkiem w restauracji Tamka 43. Razem z siedmiorgiem innych laureatów konkursów z cyklu Warsztaty Smaku Kuchni + mieliśmy przez cały dzień przygotowywać, pod okiem Szefa, kolację filmową jaka odbywa się corocznie w ramach w/w Festiwalu. Menu można znaleźć na stronie Kuchni + . Nieco inne było tylko danie główne bo zamiast mało dorodnych zdaniem Szefa żeberek podano wyśmienity comber i łopatkę jagnięcą przygotowywane metodą sous-vide, z sosem dyniowym, żurawiną i dzikimi ziołami.
Pamiątkowe zdjęcie z Szefem Robertem i panią Danièle Mazet-Delpeuch
Przyznam, że najpierw zamarłam z wrażenia, potem przyszedł strach czy ja dam sobie radę i nie zbłaźnię się a później to z piątku na sobotę prawie nie spałam bo taka byłam podekscytowana. Powtarzałam sobie żeby uważać i nie zarżnąć się własnym, dobrze naostrzonym nożem w pierwszej minucie krojenia i nie narozrabiać jakoś żeby Szef nie wywalił mnie z kuchni . . . Paczkę plastrów na wszelki wypadek miałam spakowaną. Wiedziałam, że za dużo to pewnie nam w garach nie dadzą namieszać, ale na pewno będzie co robić i przygoda będzie świetna.
Pół ekipy umówiono na Tamce już o dziesiątej rano i od razu ruszyliśmy z przewodnikiem na zajęcia terenowe. Nie dziwcie się, przecież trzeba było nazbierać ziół do przybrania dań a gwiazdnica i szczawik zajęczy rosną dosłownie kilka kroków od restauracji. Byłoby nawet miło skubać trawkę gdyby zima nie postanowiła właśnie tego dnia przypomnieć o sobie - zbieraliśmy więc zielsko spod śniegu w czasie zamieci :D
Zmarznięci, ale z pełnymi woreczkami, wróciliśmy do kuchni - przyznam, że byłam zdziwiona jej wielkością - jest taka mała ! Oczyściliśmy zieleninę przygotowując ją na wieczór. Zajmowaliśmy się także szykowaniem różnych innych składników dań żeby potem, już na miejscu w Pałacu Prymasowskim gdzie odbywała się kolacja, mieć wszystko gotowe i pod ręką. Czas płynął szybko, bardzo pracowicie i kuchnię restauracyjną opuściliśmy dopiero przed 17-stą.
W Pałacu czekała reszta grupy i już w pełnym składnie zajęliśmy się sprawdzeniem stanu zastawy i ostatnimi przygotowaniami przed wydawaniem kolacji. Do boju ruszyło nas ośmioro, Szef Robert i jego Asystent - nie było nikogo więcej. Pewnie wielu z Was ciekawi jaki On jest, ten Szef, więc opowiem jakie na mnie zrobił wrażenie. To człowiek skromny, wyciszony, nie rzucający się w oczy. Wydaje się jakby onieśmielony zamieszaniem wokół siebie. Pracuje sprawnie, w skupieniu i bez zbędnego gadania. Na pewno nie jest typem celebryty jeśli rozumiecie co mam na myśli. Chyba najlepiej czuje się w swojej kuchni gdy robi to co umie najlepiej - przyrządza kolejne znakomite danie.
Ale wróćmy do mojej relacji z kuchni. Porcjowanie mięs, ubijanie lodów, krojenie wypieków, podgrzewanie sosów - wszystko odbywało się w ustalonej przez Szefa i Asystenta kolejności. Gdy nadszedł czas wydawania potraw zaczęła się ostra jazda na czas - przecież goście nie mogą czekać a talerze mają wyglądać idealnie, dokładnie tak jak ten pokazowy przygotowany przez Szefa. Przydzielono nam różne zajęcia i trzeba było nieźle się uwijać. Nie ma też miejsca przy takiej pracy na fochy czy marudzenie - każdy robi to co w danej chwili jest potrzebne i nie ma lepszych czy gorszych zajęć bo w kuchni wszystko musi razem porządnie grać.
Grało bardzo dobrze więc wydaliśmy sprawnie ponad 140 porcji każdego dania a zanim goście skończyli deser kuchnia była już prawie posprzątana. Przebraliśmy się w czyste kitle i razem z Szefem wyszliśmy do gości gdzie podziękowano nam bardzo entuzjastycznie. Nie powiem, baaaardzo to było miłe.
Podziękowała nam też sama pani Danièle Mazet-Delpeuch, legendarna szefowa prywatnej kuchni prezydenta François Mitterranda w Pałacu Elizejskim, gość honorowy Festiwalu i kolacji, bohaterka filmu "Niebo w gębie" . Miło nam było bardzo, że według Niej dania smakowały i wyglądały bardzo dobrze bo przecież przynajmniej troszkę w tym naszej zasługi :)
Wróciłam do domu w środku nocy po 14-stu godzinach na nogach, ledwo żywa i po prostu padłam, ale było bardzo pracowicie, ciekawie i dziękuję za to, że mogłam w takim wydarzeniu uczestniczyć. Jestem bogatsza o nowe doświadczenia a to niezwykle cenne. Dziękuję całej ekipie - gotowało się z Wami świetnie :)
w kuchni restauracji Tamka 43 z Szefem Robertem i jego kucharzami :)
silna ekipa "Wyjadaczy" czyli od lewej : Joasia Krzewińska, Bartek Adamek, Marietta Marecka, Iza Kulińska, Joasia Jakubiuk, Andrzej Czajka, Aniela Redelbach i Joasia Wąsowicz
Wszystkie powyższe zdjęcia z aparatu i dzięki uprzejmości Joasi Krzewińskiej :)
*******************************************************************************
aktualizacja 03.11.2012
Na stronie Kuchni + jest dość obszerna galerii zdjęć festiwalowych. Niżej pokażę te, które przedstawiają dania podane na kolacji filmowej w Warszawie :)
STARTER:
Balontine foie gras z galaretką z wina Coteaux du Layon i pieczywem kukurydzianym - pieczywo czyli chleb kukurydziany było podany w koszyczkach i nie widać tego na zdjęciu
PRZYSTAWKA:
Chowder z wędzonego halibuta z koprem włoskim i kawiorem z łososia
DANIE GŁÓWNE:
Żeberka jagnięce z ziołami - Szef uznał, że żeberka nie odpowiadają Jego standardom i na kolacji podano łopatkę oraz comber jagnięce, przygotowywane metodą sous-vide, z sosem dyniowym, żurawiną i dzikimi ziołami czyli gwiazdnicą i szczawikiem. Na drugim zdjęciu widać jak szykujemy to danie do wydania.
DESER:
Napoleonka czekoladowo-waniliowa z dodatkiem gorzkiej pomarańczy à la Tamka 43 - nie wygląda to jak napoleonka bo deser podano w filiżankach. Na dnie było mus z gorzkich pomarańczy, potem mus czekoladowy, w którym zatopiono waniliowe lody z kwaśnej śmietany, całość uzupełnił kawałek ciasta francuskiego
Pamiątkowe zdjęcie z Szefem Robertem i panią Danièle Mazet-Delpeuch
Przyznam, że najpierw zamarłam z wrażenia, potem przyszedł strach czy ja dam sobie radę i nie zbłaźnię się a później to z piątku na sobotę prawie nie spałam bo taka byłam podekscytowana. Powtarzałam sobie żeby uważać i nie zarżnąć się własnym, dobrze naostrzonym nożem w pierwszej minucie krojenia i nie narozrabiać jakoś żeby Szef nie wywalił mnie z kuchni . . . Paczkę plastrów na wszelki wypadek miałam spakowaną. Wiedziałam, że za dużo to pewnie nam w garach nie dadzą namieszać, ale na pewno będzie co robić i przygoda będzie świetna.
Pół ekipy umówiono na Tamce już o dziesiątej rano i od razu ruszyliśmy z przewodnikiem na zajęcia terenowe. Nie dziwcie się, przecież trzeba było nazbierać ziół do przybrania dań a gwiazdnica i szczawik zajęczy rosną dosłownie kilka kroków od restauracji. Byłoby nawet miło skubać trawkę gdyby zima nie postanowiła właśnie tego dnia przypomnieć o sobie - zbieraliśmy więc zielsko spod śniegu w czasie zamieci :D
Zmarznięci, ale z pełnymi woreczkami, wróciliśmy do kuchni - przyznam, że byłam zdziwiona jej wielkością - jest taka mała ! Oczyściliśmy zieleninę przygotowując ją na wieczór. Zajmowaliśmy się także szykowaniem różnych innych składników dań żeby potem, już na miejscu w Pałacu Prymasowskim gdzie odbywała się kolacja, mieć wszystko gotowe i pod ręką. Czas płynął szybko, bardzo pracowicie i kuchnię restauracyjną opuściliśmy dopiero przed 17-stą.
W Pałacu czekała reszta grupy i już w pełnym składnie zajęliśmy się sprawdzeniem stanu zastawy i ostatnimi przygotowaniami przed wydawaniem kolacji. Do boju ruszyło nas ośmioro, Szef Robert i jego Asystent - nie było nikogo więcej. Pewnie wielu z Was ciekawi jaki On jest, ten Szef, więc opowiem jakie na mnie zrobił wrażenie. To człowiek skromny, wyciszony, nie rzucający się w oczy. Wydaje się jakby onieśmielony zamieszaniem wokół siebie. Pracuje sprawnie, w skupieniu i bez zbędnego gadania. Na pewno nie jest typem celebryty jeśli rozumiecie co mam na myśli. Chyba najlepiej czuje się w swojej kuchni gdy robi to co umie najlepiej - przyrządza kolejne znakomite danie.
Ale wróćmy do mojej relacji z kuchni. Porcjowanie mięs, ubijanie lodów, krojenie wypieków, podgrzewanie sosów - wszystko odbywało się w ustalonej przez Szefa i Asystenta kolejności. Gdy nadszedł czas wydawania potraw zaczęła się ostra jazda na czas - przecież goście nie mogą czekać a talerze mają wyglądać idealnie, dokładnie tak jak ten pokazowy przygotowany przez Szefa. Przydzielono nam różne zajęcia i trzeba było nieźle się uwijać. Nie ma też miejsca przy takiej pracy na fochy czy marudzenie - każdy robi to co w danej chwili jest potrzebne i nie ma lepszych czy gorszych zajęć bo w kuchni wszystko musi razem porządnie grać.
Grało bardzo dobrze więc wydaliśmy sprawnie ponad 140 porcji każdego dania a zanim goście skończyli deser kuchnia była już prawie posprzątana. Przebraliśmy się w czyste kitle i razem z Szefem wyszliśmy do gości gdzie podziękowano nam bardzo entuzjastycznie. Nie powiem, baaaardzo to było miłe.
Podziękowała nam też sama pani Danièle Mazet-Delpeuch, legendarna szefowa prywatnej kuchni prezydenta François Mitterranda w Pałacu Elizejskim, gość honorowy Festiwalu i kolacji, bohaterka filmu "Niebo w gębie" . Miło nam było bardzo, że według Niej dania smakowały i wyglądały bardzo dobrze bo przecież przynajmniej troszkę w tym naszej zasługi :)
Wróciłam do domu w środku nocy po 14-stu godzinach na nogach, ledwo żywa i po prostu padłam, ale było bardzo pracowicie, ciekawie i dziękuję za to, że mogłam w takim wydarzeniu uczestniczyć. Jestem bogatsza o nowe doświadczenia a to niezwykle cenne. Dziękuję całej ekipie - gotowało się z Wami świetnie :)
w kuchni restauracji Tamka 43 z Szefem Robertem i jego kucharzami :)
silna ekipa "Wyjadaczy" czyli od lewej : Joasia Krzewińska, Bartek Adamek, Marietta Marecka, Iza Kulińska, Joasia Jakubiuk, Andrzej Czajka, Aniela Redelbach i Joasia Wąsowicz
Wszystkie powyższe zdjęcia z aparatu i dzięki uprzejmości Joasi Krzewińskiej :)
*******************************************************************************
aktualizacja 03.11.2012
Na stronie Kuchni + jest dość obszerna galerii zdjęć festiwalowych. Niżej pokażę te, które przedstawiają dania podane na kolacji filmowej w Warszawie :)
STARTER:
Balontine foie gras z galaretką z wina Coteaux du Layon i pieczywem kukurydzianym - pieczywo czyli chleb kukurydziany było podany w koszyczkach i nie widać tego na zdjęciu
PRZYSTAWKA:
Chowder z wędzonego halibuta z koprem włoskim i kawiorem z łososia
DANIE GŁÓWNE:
Żeberka jagnięce z ziołami - Szef uznał, że żeberka nie odpowiadają Jego standardom i na kolacji podano łopatkę oraz comber jagnięce, przygotowywane metodą sous-vide, z sosem dyniowym, żurawiną i dzikimi ziołami czyli gwiazdnicą i szczawikiem. Na drugim zdjęciu widać jak szykujemy to danie do wydania.
DESER:
Napoleonka czekoladowo-waniliowa z dodatkiem gorzkiej pomarańczy à la Tamka 43 - nie wygląda to jak napoleonka bo deser podano w filiżankach. Na dnie było mus z gorzkich pomarańczy, potem mus czekoladowy, w którym zatopiono waniliowe lody z kwaśnej śmietany, całość uzupełnił kawałek ciasta francuskiego
Oj na pewno wrażenia niezapomniane :-)
OdpowiedzUsuńTeż bym kiedyś tak chciała!
i życzę Ci w takim razie żebyś miała okazję :)
UsuńCiekawa przygoda. Czułabym się stremowana, będąc na Waszym miejscu, ale z drugiej strony to dobra okazja do sprawdzenia się w profesjonalnej kuchni.
OdpowiedzUsuńbyliśmy bardzo stremowani chociaż niektórzy z tego grona to zawodowcy więc Oni może mniej, ale na pewno było to dla wszystkich ciekawe przeżycie :)
UsuńSuper, ze masz taka możliwość! warsztaty musiały być super!
OdpowiedzUsuńtrochę ciężko to nazwać warsztatami, to była raczej ciężka praca :)
UsuńPyzo, czy Ty na każde wydarzenie nosisz ten jeden polar?!
OdpowiedzUsuńnie na każde, ale bardzo często bo to mój ulubiony "kamizel" i mam nadzieję, że jakoś bardzo to Ci nie przeszkadza :D
Usuńno i doczekałam się relacji, jeszcze raz gratuluję
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam, długo nie czekałaś :)
UsuńIza, bardzo ciekawe doświadczenie zdobyłaś. Już nawet wybaczam Ci, że zostawiłaś nas na placu boju z tą dynią na Szembeka ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
hihihi, zostawiłam to Was dla filmu i bankieciku na otwarcie Festiwalu :) i przyznam, że wieczór spędziłam bardzo miło :)
UsuńGratuluję i cieszę się razem z Tobą :)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPyzulko jesteś WIELKA.Podziwiam Twoją odwagę za występy w obcych kuchniach,masz w sobie to coś co urzeka.Ja chociaż z zawodu jestem mistrzem -kucharzem ,to miałabym ogromną tremę ,żeby pracować w innych kuchniach,Jesteś przebojowa w jak najlepszym tego słowa znaczeniu.Zdobywasz wiedzę i dzielisz się nią z nami,prowadzisz bardzo estetycznego ,ciepłego ,wręcz domowego bloga ,ja czuję sie u Ciebie na blogu jak bym zaglądała do super kumpeli ,co zawsze mi podpowie jak ,co i z czym kiedy mam kłopot.Musisz być bardzo pracowitym człowiekiem .Moc pozdrowień ,zawsze udanych kulinarnych podbojów Ci życzę od serca.Lila
OdpowiedzUsuńPyzulko,a jeszcze jakieś zdjęcia np.dań ,które robiliście posiadasz?
OdpowiedzUsuńMiło by było zobaczyć.Lila
Lila, wielkie dzięki za tak miłe słowa chociaż wcale nie jestem ani aż przebojowa czy pracowita jak sądzisz :D Cieszę się, że czujesz się na moim blogu tak dobrze - to dla mnie ogromna motywacja by dalej działać :) Ja zdjęć nie mam, ale poszukam - może na Kuchni+ coś wynajdę to pokażę
UsuńJak miło poczytać, co tam w kuchni robiliście :) Teraz przynajmniej wiem co jadłam na pierwsze danie, bo byłam pewna, ze to na pewno nie żeberka...
OdpowiedzUsuńPrzyznam że kolacja wypadła wyśmienicie. Mi najbardziej smakowała przystawka, a deser zaspokoił smak na czekoladę na gorąco. Od teraz tak właśnie zamierzam jeść napoleonkę.
Mieliście okazję spróbować win, które były serwowane do posiłków? Były równie pyszne i świetnie grały z Waszymi daniami.
Miło było jeść Filmową Kolację, wiedząc kto ją przygotowuje :)
Mam nadzieję, ze ja tez kiedyś będę miała szansę gotować i uczyć się od takiego zacnego Szefa.
Moniczko, niestety jednej z koleżanek udało się wybłagać tylko jedną butelkę na nasze 8 osób - nawet tego nam pożałowano....
Usuń