Zielsko, smardze i głupota
Wedle prognozy miało padać od rana, ale trochę się chmurzyło a po 11-stej słonko już ładnie przebijało więc założyłam trapery, wzięłam kurtkę od deszczu, plecak i poszłam sobie.
Najpierw wyjechałam autobusem za miasto a później już z buta przed siebie. Szłam sobie i szłam aż zaczęły mnie boleć nogi a przecież trzeba jeszcze było jakoś wrócić do cywilizacji. Wróciłam bom dzielna dziewczynka, ale przyznam, że dałam sobie w kość i zaśniedziałam przez zimę strasznie. Po powrocie do domu zerknęłam na mapę i policzyłam - wyszło, że przetuptałam jakieś 20 km więc całkiem sporo.
Szwendałam się po łęgach nadwiślańskich więc właściwie nie spotkałam nikogo poza widzianymi z daleka dwoma wędkarzami i kilkoma sarnami, które przebiegły przez zarośla nie czekając nawet aż pstryknę im pamiątkową fotkę. Był jeszcze motylek co chwilkę spokojnie posiedział i dał sobie zrobić zdjęcie za co bardzo dziękuję bo zwykle wszystkie przede mną uciekają :D
Niżej dużo zdjęć z mojej wędrówki, zapraszam :)
Smardze stożkowe - kilka lat temu znalazłam stanowisko tych rzadkich i chronionych w Polsce grzybów. Od tamtej pory monitoruję je co roku notując kiedy pojawiają się pierwsze owocniki i ile ich jest. W tym roku wiosna nieco się opóźniła więc smardze też dopiero się pokazały. Naliczyłam na razie 26 sztuk z czego większość to maleństwa - dla porównania np. 3 lata temu 14 kwietnia było 65 sztuk i to dobrze wyrośniętych.
A teraz widzicie obraz ludzkiej głupoty i bezmyślności czyli wypalone trawy i przy okazji drzewa. Na tej łące rok temu o tej porze zbierałam młody szczaw - w tym pewnie go wcale nie będzie. Przy takim wypalaniu giną rośliny, liczne drobne zwierzęta, owady a ziemia wcale przez to nie jest żyźniejsza. Niestety, nad Wisłą całe połacie łąk i zarośli co roku padają ofiarą idiotów podpalających je dla zabawy. Przykry widok i przyznam też, że wędrując tam zawsze mam w pogotowiu telefon żeby w razie czego szybko dzwonić po Straż Pożarną, obserwuję też kierunek wiatru obmyślając drogę ewakuacji gdybym trafiła na pożar.
A to wspomniany wcześniej miły motylek - Rusałka wierzbowiec jak mi się zdaje. Był uprzejmy nie uciekać przede mną i dał sobie zrobić zdjęcie. Zwykle o tej porze motylków różnej maści fruwa już dużo - wczoraj naliczyłam zaledwie kilka bo noce i ranki jeszcze bardzo chłodne .
Podbiał pospolity - kolejny chwast o leczniczym zastosowaniu. Znano go i stosowano już w starożytności. Leki z podbiałem stosuje się przy astmie, kaszlu i różnych stanach zapalnych górnych dróg oddechowych. Pędy i liście można też dodawać do dań - lekko ugotowane smakują podobnie do szparagów.
Koszyk świeżej zieleniny - pokrzywy, gwiazdnica i bluszczyk kurdybanek. Naskubałam sobie trochę takich nowalijek. Mam nadzieję, że zrobię z nimi coś pysznego :)
Najpierw wyjechałam autobusem za miasto a później już z buta przed siebie. Szłam sobie i szłam aż zaczęły mnie boleć nogi a przecież trzeba jeszcze było jakoś wrócić do cywilizacji. Wróciłam bom dzielna dziewczynka, ale przyznam, że dałam sobie w kość i zaśniedziałam przez zimę strasznie. Po powrocie do domu zerknęłam na mapę i policzyłam - wyszło, że przetuptałam jakieś 20 km więc całkiem sporo.
Szwendałam się po łęgach nadwiślańskich więc właściwie nie spotkałam nikogo poza widzianymi z daleka dwoma wędkarzami i kilkoma sarnami, które przebiegły przez zarośla nie czekając nawet aż pstryknę im pamiątkową fotkę. Był jeszcze motylek co chwilkę spokojnie posiedział i dał sobie zrobić zdjęcie za co bardzo dziękuję bo zwykle wszystkie przede mną uciekają :D
Niżej dużo zdjęć z mojej wędrówki, zapraszam :)
Jak widać drzewa dopiero budzą się po zimowym śnie - w lesie łęgowym jeszcze bardzo mało zieleni i trochę łyso chociaż mimo to pięknie. Cisza, którą rozweselają ptasie trele bo ptaków jest tam bardzo dużo i wszystkie świergolą ile siły w dziobach .
Wisła to potężna rzeka i szczególnie mocno widać to kiedy spływają wody z wiosennych roztopów. Na obrazku wyżej widać wezbrane wody - normalnie najbardziej oddalony krzaczek jest na suchym lądzie.
A teraz widzicie obraz ludzkiej głupoty i bezmyślności czyli wypalone trawy i przy okazji drzewa. Na tej łące rok temu o tej porze zbierałam młody szczaw - w tym pewnie go wcale nie będzie. Przy takim wypalaniu giną rośliny, liczne drobne zwierzęta, owady a ziemia wcale przez to nie jest żyźniejsza. Niestety, nad Wisłą całe połacie łąk i zarośli co roku padają ofiarą idiotów podpalających je dla zabawy. Przykry widok i przyznam też, że wędrując tam zawsze mam w pogotowiu telefon żeby w razie czego szybko dzwonić po Straż Pożarną, obserwuję też kierunek wiatru obmyślając drogę ewakuacji gdybym trafiła na pożar.
A to wspomniany wcześniej miły motylek - Rusałka wierzbowiec jak mi się zdaje. Był uprzejmy nie uciekać przede mną i dał sobie zrobić zdjęcie. Zwykle o tej porze motylków różnej maści fruwa już dużo - wczoraj naliczyłam zaledwie kilka bo noce i ranki jeszcze bardzo chłodne .
Fiołki - niestety tylko jeden krzaczek a marzy mi się natrafienie na całą połać tego kwiecia. Oczywiście naskubałabym kwiatuszków w celu dalszego przerobu bo są jadalne :) Tych kilka sztuk zjem sobie może w sałatce ? No bo nie mogłam się powstrzymać . . .
Gwiazdnica pospolita - roślinka niepozorna, ale rosnąca chyba wszędzie. Po prostu chwast, ale jadalny. Ma smak nieco zbliżony do groszku zielonego. Można dodawać ją do sałatek, zup, koktajli.
Bluszczyk kurdybanek - tak jak gwiazdnica jest bardzo popularnym chwastem i można go spotkać wszędzie. Rozrasta się bardzo szybko. Jego liście mają korzenny zapach i smak, silny i charakterystyczny. Kiedyś używany jako przyprawa do dań bardzo powszechnie a dzisiaj zapomniany. Świetny do zup, zapiekanek, mięs. Na zdjęciu małe roślinki bo dopiero wschodzi - za jakiś czas gdy podrośnie i zakwitnie całe łęgi będą pokryte błękitnymi łanami.
Porzywa - zielsko znane każdemu, ale niewiele osób je zbiera. A jest bardzo zdrowe, ma mnóstwo witamin i mikroelementów. Można dodawać do potraw a także gotować odwary np. do płukania włosów. Świetnie sprawdza się też w ogrodach - podlewając swoje kwiatki czy warzywa wywarem albo sokiem z pokrzywy uchronimy je przed różnymi chorobami.
Podbiał pospolity - kolejny chwast o leczniczym zastosowaniu. Znano go i stosowano już w starożytności. Leki z podbiałem stosuje się przy astmie, kaszlu i różnych stanach zapalnych górnych dróg oddechowych. Pędy i liście można też dodawać do dań - lekko ugotowane smakują podobnie do szparagów.
ale cudny spacer, a wypalane łąki też doprowadzają mnie do szału i zawsze dzwonię na 112 !
OdpowiedzUsuńna szczęście tym razem nie trafiłam na palące się zarośla tylko na ślady po wypaleniach i zgliszcza.... wczoraj mocno wiało więc gdyby ktoś akurat podpalił to rozniosłoby się natychmiast na bardzo duży obszar
Usuńjak patrzę na Twoje zdjęcia to aż chce mi się iść na długi spacer do lasu :) a co do ludzkiej głupoty, to w pobliżu mojej działki rok temu jakiś Pan postanowił wypalić trawy nie opodal lasu, i oczywiście wymknęło się to spod kontroli.. dobrze że mam znajomych, którzy na stałe tam mieszkają i wezwali straż bo by było po mojej działce, lesie itd. Szkoda tylko że mimo że wypalanie traw jest karalne tak rzadko się za nie każe ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ano właśnie - zwykle po prostu ciężko znaleźć podpalaczy bo zanim ktoś wezwie służby, zanim przyjadą to ten dawno już zniknie..... niestety ... a ja łapy bym obcinała za coś takiego
UsuńDziękuję za ten post.Od niedawna mieszkam na wsi i nie chociaż znam te roślinki,ie wiedziałam ,że są jadalne (poza pokrzywą, którą stosuję i w kuchni i jako nawóz). Dzisiaj też byłam w lesie, wszędzie niebiesko od przylaszczek. Cudownie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmyślę, że masz wokół jeszcze wiele innych jadalnych roślin. Ja niestety znam mało a nie mam nikogo kto mógłby mnie pouczyć rozpoznawać inne. Łan przylaszczek to musi być cudowny widok ! To bardzo ładne kwiatki, ale przypominam , że są w Polsce pod ochroną a poza tym to roślina trująca :)
UsuńNigdy nie zrywam niczego pod ochroną. Pamiętam z dzieciństwa moją mamę płaczącą nad głupotą ludzką gdy widziała rodzinki z bukietami mdlejących zawilców. Miejsce ich jest w lesie. Ale cieszę się przylaszczkami, bo w lasach wokół Warszawy, nigdy ich nie widziałam.Pozdrawiam z mego ekologicznego gospodarstwa.
UsuńKasiu, bardzo mądrze - niech sobie rosną i upiększają las :)
Usuńwypalanie jak dla mnie jest totalnie nie rozważne, ludzie niestety czasem nie myślę i mogą komuś naprawdę zaszkodzić lub doprowadzić do tragedii.
OdpowiedzUsuńwypalanie jest po prostu głupie i nie ma z tego żadnych korzyści
UsuńTo Myszko nie chodzi o samo wymykanie się spod kontroli. Wysłuchałam mrożącej krew w żyłach opowieści Koleżanki, jak to o mały włos nie spłonął jej domek letniskowy, bo wiatr poniósł ... się od wypalanej łąki. Osoba światła, a nie rozumie, że w płonących łąkach giną zwierzęta, ptaki, owady i ich potomstwo (nie tylko jej Koleżankowy domek letniskowy). Nie jestem wojującą ekolożką, ale ... Kontrola kontrolą, a głupota i brak empatii jest głupotą i brakiem empatii. Nie mam nigdy noża w kieszeni, ale ten wirtualny mi się otwiera, kiedy czytam o wypalaniu traw. A jeszcze gorzej, kiedy to widzę jadąc samochodem do domu.
OdpowiedzUsuńKonia z rzędem temu, kto ujmie sprawców. "Somsiad, co zły na nas podpalił, żeby na nas było".
Tiaaaaaa :(
dobrze piszesz, Paola - winnych przeważnie nie ma....
UsuńJa też właśnie wróciłam z wyprawy do lasu, tyle że rowerowej. :) Nic nie nazbierałam, bo pojechałam na przeszpiegi i znalazłam połacie niedźwiedziego czosnku, narwę po zmroku, bo to niedaleko parku, hi! :) Twoja wyprawa bardzo udana.
OdpowiedzUsuńA co do wypalania, to powiem Ci, że w moich rodzinnych stronach, czyli DŚ już się prawie tego nie widzi od kilku lat, a w Niemczech tego procederu się nie uprawia, przynajmniej jeszcze się nie spotkałam i też o tym nikt nie wspominał.
zazdroszczę tego czosnku - u mnie nie rośnie a na dalszą wyprawę na razie nie mogę sobie pozwolić
Usuńtrzeba być konkretnym idiotą żeby utrzymywać, że wypalanie łąk prowadzi do czegokolwiek dobrego. ziemia nie jest przez to żyźniejsza, a mało tego, na takim pogorzelisku to mało co wyrośnie... ja nie wiem kiedy ludzie zaczną myśleć.
OdpowiedzUsuńpiękne zbiory Ci się udały :) ja jutro się wybieram po czosnek niedźwiedzi, bo rośnie go u nas pełno, także będę chrupała jak królik :) pozdrowienia!
Ola, idiotów nie brakuje i ciągle właśnie tłumaczą takie wypalania użyźnianiem... Chciałabym móc wybrać się na dziki czosnek, eh....
UsuńFiolki obecnie pije i pokrzywę ..wszystko to samo zdrowie:)
OdpowiedzUsuńkoktajlu z pokrzywą nie lubią - ona ma taki charakterystyczny, niezbyt miły zapach....wolę dodawać do dań żeby był ugotowana albo uduszona
UsuńIza, z tym wypalaniem traw to ja rozumiem niebezpieczeństwo, ale takiej inwazji kleszczów, jak w tym roku nie widziałam NIGDY. Ja do swojego ogrodu nie wychodzę prawie w ogóle, pies wychodzi mi przed taras np. na 30 sekund i wraca z dwoma kleszczami. Kiedyś, jak wypalano trawy, to tego cholerstwa było mniej...
OdpowiedzUsuńAlicja, kleszcze były, są i będą - można takiego przywlec ze spaceru po parku miejskim czy choćby z trawnika przed domem. Trzeba używać odstraszaczy, oglądać się po spacerze i sprawdzać dokładnie zakamarki ciała, no i mieć nadzieję, że jeśli użre to nie zarazi.... Podczas wypalania ginie wszystko i więcej jest szkód niż pożytku - zakładając nawet że jakikolwiek pożytek z tego jest
UsuńIza, a kleszcze? Ja się boję wyjść I NIE WYCHODZĘ do przydomowego ogrodu (który był wielką radością jak kupowałam...), bo pies idzie na siusiu i wraca po minucie z dwoma kleszczami... Nie pochwalam wypalania, ale na to cholerstwo chyba innego sposobu nie ma...
OdpowiedzUsuńkilka kleszczy w życiu zaliczyłam i strasznie się ich boję, ale nie można dać się zwariować - mam nie wychodzić z domu przez to cholerstwo ?
UsuńIza, z przyjemnością i podziwem przeczytaĺam tego posta. Zazdroszczę wiedzy i znajomości natury. Po cichu licze, że moze uda mi sie kiedys trafic z Toba do lasu, bo to dopiero musi byc pouczajace grzybobranie z taka specjalustka jak Ty.
OdpowiedzUsuńe tam, żadna ze mnie specjalistka - cały czas się uczę i wiele przede mną
Usuń