Sosna. Syrop. Nalewka. Majowe rwanie więc pędem po pędy !
Maj to pora rwania pędów sosnowych na syrop i nalewkę. Co roku o tym przypominam bo syrop sosnowy i sosnówka to świetne leki pomagające przy przeziębieniach - warto je mieć w domu. Przy okazji wizyty w lesie "strzeliłam" kilka fotek ładnym roślinkom.
Jak i kiedy zbierać pędy sosny ? Pędy sosnowe zbieramy w pierwszej połowie maja kiedy mają długość od kilku do maksymalnie kilkunastu centymetrów długości. Rwiemy je z dala od szos i zakładów przemysłowych. Nie obrywany wszystkich z konkretnego drzewka a najlepiej tylko te z bocznych gałęzi a nie szczytu drzewka i w żadnym razie nie łamiemy gałęzi ! Leśnicy oczywiście nie kochają zbieraczy więc trzeba uważać. Wiele osób też pewnie zaraz zakrzyknie, że niszczymy las, ale nie histeryzujmy - przy mądrym zbieraniu lasowi nie zaszkodzimy a drzewa sobie poradzą.
Jak przygotować syrop z pędów sosnowych ? Zabierając się za zrywanie a potem przygotowanie radzę zakładać rękawiczki bo bez nich całe ręce ubrudzicie żywicą. Pędów nie myjemy a jeśli są zbierane podczas deszczu to trzeba je osuszyć przed dalszą obróbką. Można je nieco oczyścić z brązowych łusek, ale niekoniecznie. Przebrałam swoje pędy usuwając igliwie, połamałam na mniejsze kawałki i wrzucałam do dużych słoików przesypując hojnie cukrem. Każdą warstwę ubijałam drewnianym tłuczkiem. Ile tego cukru ? Sypię na oko, ale wychodzi tak gdzieś 0,7kg na kg pędów, maksymalnie 1:1 więc na moje 5 kg tegorocznych zbiorów zużyłam 4 kg cukru. Wierzch musi być zasypany na grubo a wlot słoja przykrywam ściereczką i obwiązuję żeby nie spadł. W takim stanie pędy stoją sobie w suchym, słonecznym miejscu czyli u mnie na okiennym parapecie od 2 do 6 tygodni - moje stoją przeważnie jakieś 4 tygodnie. Jeśli "zjedzą" cukier z górnej warstwy to można go dosypać i trzeba zaglądać do słoi obserwując czy nie pojawia się pleśń. Niestety jeśli się pojawi to cały trud na marne... Po kilku tygodniach cały cukier się rozpuści a pędy będą pływać w złoto-zielonkawym syropie. Mój będzie bazą do nalewki - sosnówki.
Jak i kiedy zbierać pędy sosny ? Pędy sosnowe zbieramy w pierwszej połowie maja kiedy mają długość od kilku do maksymalnie kilkunastu centymetrów długości. Rwiemy je z dala od szos i zakładów przemysłowych. Nie obrywany wszystkich z konkretnego drzewka a najlepiej tylko te z bocznych gałęzi a nie szczytu drzewka i w żadnym razie nie łamiemy gałęzi ! Leśnicy oczywiście nie kochają zbieraczy więc trzeba uważać. Wiele osób też pewnie zaraz zakrzyknie, że niszczymy las, ale nie histeryzujmy - przy mądrym zbieraniu lasowi nie zaszkodzimy a drzewa sobie poradzą.
Jak przygotować syrop z pędów sosnowych ? Zabierając się za zrywanie a potem przygotowanie radzę zakładać rękawiczki bo bez nich całe ręce ubrudzicie żywicą. Pędów nie myjemy a jeśli są zbierane podczas deszczu to trzeba je osuszyć przed dalszą obróbką. Można je nieco oczyścić z brązowych łusek, ale niekoniecznie. Przebrałam swoje pędy usuwając igliwie, połamałam na mniejsze kawałki i wrzucałam do dużych słoików przesypując hojnie cukrem. Każdą warstwę ubijałam drewnianym tłuczkiem. Ile tego cukru ? Sypię na oko, ale wychodzi tak gdzieś 0,7kg na kg pędów, maksymalnie 1:1 więc na moje 5 kg tegorocznych zbiorów zużyłam 4 kg cukru. Wierzch musi być zasypany na grubo a wlot słoja przykrywam ściereczką i obwiązuję żeby nie spadł. W takim stanie pędy stoją sobie w suchym, słonecznym miejscu czyli u mnie na okiennym parapecie od 2 do 6 tygodni - moje stoją przeważnie jakieś 4 tygodnie. Jeśli "zjedzą" cukier z górnej warstwy to można go dosypać i trzeba zaglądać do słoi obserwując czy nie pojawia się pleśń. Niestety jeśli się pojawi to cały trud na marne... Po kilku tygodniach cały cukier się rozpuści a pędy będą pływać w złoto-zielonkawym syropie. Mój będzie bazą do nalewki - sosnówki.
uwielbiam ten syrop! niestety słyszałam kiedyś,że zrywanie czubków podlega karze, prawda to?
OdpowiedzUsuńto jest pewnie traktowane jak po prostu łamanie gałęzi więc niszczenie i można dostać mandat
UsuńOj dziewczyny dziewczyny , jeśli zrywa się pędy sosny nieumiejętnie po prostu drzewko kończy swój żywot .Sosna bez tych końcówek umiera .jeśli je zrywacie to bierzcie tylko po dwie trzy z każdej sosenki wtedy drzewku nic nie będzie .Lepiej podreptać chwilę dłużej niż niszczyć bezpowrotnie to co i tak walczy o życie.
UsuńNie wiem ''jakim cudem '' ta nalewka jest mętna i zielona ,PODEJRZEWAM ŻE SPOWODOWAŁ TO SPIRYTUS .Do pędów należy wlać wódkę a wtedy będzie piękny bursztynowy kolor albo koniakowy .Nie zrywa się pędów po deszczu bo będą zwyczajnie ''wyprane'' z aromatu .
widzę, że mamy specjalistę nad specjalistami - szkoda, że jedzie po nas a podpisać się to już nie ma odwagi.... Przyznam, że anonimowe rady i wymądrzania są dla mnie mało wiarygodne. Ale do rzeczy - pędy zbieram od kilku lat w tym samym miejscu i nie są to po 3 szt. z jednego drzewka chociaż nie zrywam szczytowych. Żadne z drzewek nie skończyło żywota, nie uschło i rosną ładnie dalej. Pędy były zalane spirytusem i po zlaniu był klarowny - wcześniej zlany syrop tak samo. Po połączeniu całość zmętniała - podejrzewam, że mogło się to stać dlatego, że miały różną temperaturę. A kolor zielony uzyskałam odciskając mocno nastaw. Smak i zapach jest świetny mimo mętności więc podejrzenia się nie sprawdziły. Co do "wyprania" z aromatu to też się nie zgodzę - pędy są w łuskach a poza tym są mocno żywiczne więc nic się z nich nie wypłukuje ani nie nasiąkają. Powinny być suche po prostu dlatego żeby nie spleśniały.
UsuńWitam, tak się składa, że ,,anonimowy" ma rację, spirytus rozpuszcza olejki eteryczne zawarte w pędach a te z kolei nie są rozpuszczalne w wodzie, więc po zmniejszeniu stężenia alkoholu, wytrąca się zawiesina w postaci emulsji. Aby uzyskać klarowny napitek należy użyć alkoholu max 40%. Odpowiem również anonimowy, gdyż nie chcę się nigdzie logowac ani zakładać kont w internecie. Pozdrawiam Sławek M
UsuńDlaczego jesteście dla siebie tacy niemili?
UsuńOd wczesnego dzieciństwa chodziłam z babcią do lasu i zbierałyśmy w maju młode pędy sosen. Robiłyśmy syrop, a potem całą jesień i zimę mama dawała mi i siostrom na odporność. Teraz ja robię tę zaczarowaną miksturę i daję mojej stareńkiej babci i dzieciom. Muszę przyznać, że przeziębienia czy grypy mijają nas już tyle lat szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj też nastawiłam:)
OdpowiedzUsuńzimą będzie lekarstwo i nie damy się paskudom przeziębieniowym !
UsuńNamówiłaś mnie... jutro o świcie do lasu...:)
OdpowiedzUsuńfajnie, cieszę się :)
UsuńW lesie o świcie jest wilgoć, lepiej kiedy słońce troszkę poświeci.
Usuńale być może o innej porze Tomasz nie będzie mógł
UsuńA ja mam swoje sosenki i dziękuję za przepis, bo wczoraj wieczorem właśnie pomyślałam o potrzebie znalezienia takowego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
swoje sosenki - fiu fiu ! zazdroszczę :)
UsuńWITAM-mój syropek stoi już tydzień i zjadł cukier z górnej warstwy-czy pędy zasypać jeszcze cukrem?dopisze tylko ze powstały syrop nie zakrywa w całości pędów-sięga jakieś 3/4?- OLA
OdpowiedzUsuńzasypałabym żeby nie wdała się pleśń
UsuńA czy ma znaczenie, które pędy zrywamy? Chodzi mi o to czy te grubsze czy te cieńsze. Pozdrawiam, Magda:)
OdpowiedzUsuńgrubość właściwie nie ma znaczenia, raczej długość - takie wyrośnięte ponad 15 cm już się raczej nie nadają, odpadają z nich łuski i rosną igły, stają się mało soczyste więc mało syropu by z nich było
UsuńSuper, próbowałam podżerać te pędy z drzewa i średnio mi smakowały, ale pomysł syropu bardzo do mnie przemówił- chyba się skuszę na słoiczek bo mamy swoje sosny i pędy mają smakowite:)
Usuńpędów na surowo nie podjadałam, ale kwiaty sosny prosto z drzewa tak - bardzo smaczne :)
UsuńPani Izo, piękne zdjęcia. Dziękuję za newsa z przepisem. Tydzień temu nastawiłam tę miksturę po raz pierwszy, (wcześniej tylko słyszałam dużo dobrego o tym syropie) dlatego czuję się b. niepewnie, co będzie dalej, na razie ładnie się rozpuszcza. Zastanawiałam się czy ewentualne łuski, jeśli się dostaną do słoja mają jakiś negatywny wpływ na smak. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja właściwie nie czyszczę z łusek bo to nie ma sensu - odpadnie podczas łamanie tyle ile odpadnie a reszta do słoja i nic złego się nie dzieje :)
UsuńCzy pasteryzuje Pani taki sok, czy wystarczy przechowywać w lodówce?
Usuńdodaję do syropu trochę spirytusu i przechowuje w lodówce, ale nie zostawiam go dużo ani na długo. Większość trafia jednak do nalewki
UsuńŻeby nikt się nie czepiał i żeby rzeczywiście nie szkodzić drzewom najlepiej po prostu znaleźć sosenki wycięte albo przeznaczone do wycinki - rzadko się zdarza żeby takich w lesie nie było :-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że zwracasz uwagę na to, by jednak oszczędzać te sosny, syrop zdrowy i przede wszystkim przepyszny, ale trzeba szanować drzewa :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
PS. Polecam też kurpiowski smakołyk - syrop świerkowy, chyba odrobinę mniej znany, inny smak, ale równie pyszny i zdrowy, napiszę o nim po weekendzie :-)
PS.1. I przede wszystkim - dzień dobry, bo nigdy chyba jeszcze u Ciebie nie byłam :-)
z już wyciętych to chyba nie bo chyba szybko końcówki obsychają a przeznaczone do wycinki to raczej stare i chore drzewa a nie młode... Ale jakiś pomysł jest, warto się rozejrzeć. Ciekawa jestem tego świerkowego , nigdy nie próbowałam. Dziękuję za odwiedziny i zapraszam częściej :)
UsuńWitam
Usuńznalazłam rozwiązanie. Ostatnio modne jest prowadzenie sosenek na działce tak aby nie było dużych przyrostów, w związku z czym przycina się pędy do połowy.Zrobiłam tak w minionym roku i rzeczywiście sosna nabiera ładnego kształtu, a jednocześnie jest dobry materiał na syrop
bardzo dobry pomysł :)
Usuń:) można wykorzystać połowę długości pędu, będzie przyjemne z pożytecznym, sosenki ładnie wygladają, a syrop świetnie smakuje
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, od pięciu lat ukręcam sośnie połowę pędòw(szczytowe też) pięknie się zagęściła a ja mam syrop :-) pozdrawiam Ola
OdpowiedzUsuńJa swojej też tak robię i nie tylko połowę pędów, ale na całym drzewku, tam gdzie sięgam. Skracam je o 2/3 - robię to celowo, by ładnie się rozkrzewiała i tak też się staje :) Nigdy nie robiłam z nich syropu, ale w tym roku spróbuję :)
Usuńpolecam obrywac pedy na samosiejkach , nikt nam nic nie powie
OdpowiedzUsuńWiktor-leśnik
Kocham Was Ludzie!!!
OdpowiedzUsuńTe młode pędy muszą być "nierozwiniete" czy mogą być z tymi zalążkami pyłków?
OdpowiedzUsuńNalewkę i syrop sosnowe robi się na młodych pędach czyli tych świeżych, wyrastających wiosną kawałkach gałązek. Te krótkie twory z kuleczkami to kwiatostany męskie - można je sobie zjeść na surowo bo są słodkie
Usuńczy można jeszcze zebrać pędy i włożyć do słoja?
OdpowiedzUsuńmyślę, że tak chociaż to już ostatni dzwonek bo pędy coraz dłuższe i coraz mniej soczyste
Usuńja w tym roku zrobiłam ... nalewkę... jest mleczna, mętna i dość gorzka. stało się tak po połączeniu syropu z alkoholem i wodą. w tym roku pędy słabo puszczały sok. W ubiegłym było wszystko OK. czy można to jakoś odratować, czy odstoi i się sklaruje? próbowałam cedzić, ale zapycha bibułki.
OdpowiedzUsuńzupełnie sklarować już się nie da, ale trochę się ustoi na pewno :) Według mnie ważna jest kolejność łączenia syropu z alkoholem tzn. alkohol wlewać do syropu a nie odwrotnie a ktoś mi jeszcze powiedział, że może tak się dziać jeśli pędy zbyt długo były moczone w alkoholu
UsuńGorycz powstaje gdy pędy sosny są już starsze i mają wyksżtałcone igliwie oraz gdy w słoju w nastawie wystają pędy i zbrązowieją. Należy pilnować i nie dopuścić do tego zasypując cukrem czy też dolewając spirytus.
UsuńA ja dziś zrywałam,a dopiero teraz czytam,że pędy muszą być suche.Moje są po deszczu i muszę ratować sytuację i szybko je wysuszyć:((((
OdpowiedzUsuńJeśli mogę - kilka uwag, wcale niezłośliwych, tylko pomocnych. Pędy sosny zbiera się od lutego-marca do maja, ale majowe są - wedle moich obserwacji i w zgodzie z pogodą, która coraz bardziej zwyżkuje temperaturowo - już zdecydowanie zbyt wyrośnięte (powinny być krótsze niż 5cm) i się nie nadają. Niestety, najlepsze efekty daje "odmrożenie" sobie rąk przy zbieraniu tych wczesno-marcowych. Chodzi o to, żeby pędy były mocno lepkie od żywicy i "buzujące" od soków. Wówczas syrop pini (bo przecież o nim mówimy) - będzie miał o wiele wyższe stężenie olejków lotnych i wit. C. Zebrane pędy mieli się na miazgę i zalewa WÓDKĄ (nie spirytusem) na godzinę, a potem litrem wrzątku na 60 g pączków. Po zalaniu wrzątkiem - zostawia się na kilka godzin pod przykryciem. Rano (zwykle robię to rano po nocy) wyciska się całość przez gazę i gotuje z cukrem w kąpieli wodnej aż do uzyskania konsystencji syropu - zwykle 3-4 godziny. Po ostudzeniu można zlać do ciemnych butelek i schować do spiżarni. Spokojnie, bez żadnej pasteryzacji postoi nawet kilka miesięcy. Nic nie kiśnie, nie pleśnieje, nie jest mętne, tylko pięknie bursztynowe i smakuje zupełnie jak syrop apteczny, tylko jest bardziej "aromatyczny". Podaję proporcje: 50g wódki na 60g pędów (gemme pini) na 1 l wody na 1 kg cukru. Robię go od lat, a przepis pochodzi z książki "Zioła i ich stosowanie" pań B. Kuźnickiej i M. Dziak, którą serdecznie polecam. Pozdrawiam Pani Izo! - jest Pani kopalnią pomysłów! - Eliza Moraczewska
OdpowiedzUsuń