Spotkanie aktywnych seromaniaków
Bywam na portalu Seromaniacy od dawna. Można tam znaleźć mnóstwo przepisów kulinarnych na dania z użyciem serów a także wiele ciekawostek o serach świata. Niedawno portal ogłosił konkurs dla użytkowników, który polegał na aktywnym uczestnictwie w życiu strony i na jej profilu na FB. 14 osób, tych najaktywniejszych, zaproszono do hotelu Intercontinental w Warszawie, na warsztaty kulinarne pod okiem Karola Okrasy i uroczystą kolację w jego restauracji "Platter".
Po przywitaniu z lampką wina założyliśmy fartuchy, kucharskie czapki i stanęliśmy przy stanowiskach. Gotowaliśmy w dwuosobowych zespołach, ja partnerowałam Joli.
Najpierw Szef, szalenie miły, wesoły i dowcipny człowiek, pokazał krok po kroku danie jakie mieliśmy przygotować a był to smażony dorsz na kaszotto z pęczaku z dodatkiem jabłka, ogórka i ziół. Do tego sos pomarańczowy z korzennymi przyprawami, pesto z rukoli i pianką bazyliowo-pomarańczowo-kokosową. Potem my robiliśmy to samo i serwowaliśmy, każdy po swojemu. Szef pochwalił nasz duet za doprawienie kaszotta i podanie a skromnie dodam, że danie wyszło nam przepyszne :)
Następnie zeszliśmy na kolację do restauracji Szefa, "Plater by Karol Okrasa" gdzie raczyliśmy się winami różnymi bo somelier polewał coraz to inne do każdej potrawy i daniami z listy najbardziej popularnych przepisów na Seromaniakach, ale przygotowanych przez kuchnię restauracji czyli większość przekręcona w nowatorski sposób i prawie nie do poznania. Znów z wrodzoną sobie skromnością powiem, że na liście 10 potraw 3 były pierwotnie mojego pomysłu - szczurki z twarogu, szybka zupa dyniówka i ryba zapiekana z podgrzybkami.
Pan Karol dużo i ciekawie opowiadał o gotowaniu, ale nie tylko. Pokazał nam kilka tajemnych składników produkowanych i stosowanych w jego restauracji - m.in. sproszkowaną suszoną kapustę kiszoną, którą można posypywać ryby czy liofilizowanego ogórka kiszonego do doprawiania żurku. Były też proszki kwiatowe i owocowe wyglądające ja kolorowe mgiełki. Mówił, że warto używać lokalnych, polskich produktów, ale dobrze jest je stosować czasami inaczej niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. My też poplotkowałyśmy sobie wesoło z dziewczynami i przedstawicielami organizatora. Serów, których się spodziewałam w większej ilości, właściwie nie było, tyle co w podawanych daniach, ale już np. deski serów na stole nie i przyznam, że to mnie nieco zdziwiło.
Był też pokaz - lekcja, już w kuchni restauracji, jak używać prawidłowo dużego kuchennego noża do siekania i mam zamiar poćwiczyć w domu. Szef poczęstował nas także niezwykłymi lodami własnego pomysł - były lody z sera koziego z pyłem fiołkowym, lody z kaszy gryczanej i lody z czarnego bzu - wszystkie niezwykłe, ale te z kaszy smakowały mi najbardziej. Kolacja trwała do późnego wieczora i ciężko było nam wyjść - z powodu miłej atmosfery, ale także przejedzenia :)
Na pożegnanie dostaliśmy dyplomy, torby termiczne z logo Hochland w z nich drobiazgi reklamowe - ładne metalowe breloczki w kształcie myszek, magnes na biurko w kształcie myszki i futerał na dokumenty, taki na szyję. Bardzo dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym miłym spotkaniu i mam nadzieję, że będą następne.
A niżej filmik nakręcony podczas tego spotkania przez organizatorów, zobaczcie jak świetnie się bawiliśmy :)
Po przywitaniu z lampką wina założyliśmy fartuchy, kucharskie czapki i stanęliśmy przy stanowiskach. Gotowaliśmy w dwuosobowych zespołach, ja partnerowałam Joli.
Najpierw Szef, szalenie miły, wesoły i dowcipny człowiek, pokazał krok po kroku danie jakie mieliśmy przygotować a był to smażony dorsz na kaszotto z pęczaku z dodatkiem jabłka, ogórka i ziół. Do tego sos pomarańczowy z korzennymi przyprawami, pesto z rukoli i pianką bazyliowo-pomarańczowo-kokosową. Potem my robiliśmy to samo i serwowaliśmy, każdy po swojemu. Szef pochwalił nasz duet za doprawienie kaszotta i podanie a skromnie dodam, że danie wyszło nam przepyszne :)
Następnie zeszliśmy na kolację do restauracji Szefa, "Plater by Karol Okrasa" gdzie raczyliśmy się winami różnymi bo somelier polewał coraz to inne do każdej potrawy i daniami z listy najbardziej popularnych przepisów na Seromaniakach, ale przygotowanych przez kuchnię restauracji czyli większość przekręcona w nowatorski sposób i prawie nie do poznania. Znów z wrodzoną sobie skromnością powiem, że na liście 10 potraw 3 były pierwotnie mojego pomysłu - szczurki z twarogu, szybka zupa dyniówka i ryba zapiekana z podgrzybkami.
Pan Karol dużo i ciekawie opowiadał o gotowaniu, ale nie tylko. Pokazał nam kilka tajemnych składników produkowanych i stosowanych w jego restauracji - m.in. sproszkowaną suszoną kapustę kiszoną, którą można posypywać ryby czy liofilizowanego ogórka kiszonego do doprawiania żurku. Były też proszki kwiatowe i owocowe wyglądające ja kolorowe mgiełki. Mówił, że warto używać lokalnych, polskich produktów, ale dobrze jest je stosować czasami inaczej niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. My też poplotkowałyśmy sobie wesoło z dziewczynami i przedstawicielami organizatora. Serów, których się spodziewałam w większej ilości, właściwie nie było, tyle co w podawanych daniach, ale już np. deski serów na stole nie i przyznam, że to mnie nieco zdziwiło.
Był też pokaz - lekcja, już w kuchni restauracji, jak używać prawidłowo dużego kuchennego noża do siekania i mam zamiar poćwiczyć w domu. Szef poczęstował nas także niezwykłymi lodami własnego pomysł - były lody z sera koziego z pyłem fiołkowym, lody z kaszy gryczanej i lody z czarnego bzu - wszystkie niezwykłe, ale te z kaszy smakowały mi najbardziej. Kolacja trwała do późnego wieczora i ciężko było nam wyjść - z powodu miłej atmosfery, ale także przejedzenia :)
Na pożegnanie dostaliśmy dyplomy, torby termiczne z logo Hochland w z nich drobiazgi reklamowe - ładne metalowe breloczki w kształcie myszek, magnes na biurko w kształcie myszki i futerał na dokumenty, taki na szyję. Bardzo dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym miłym spotkaniu i mam nadzieję, że będą następne.
A niżej filmik nakręcony podczas tego spotkania przez organizatorów, zobaczcie jak świetnie się bawiliśmy :)
Szkoda że nie mogłam dotrzeć na te impreze.....
OdpowiedzUsuńA Tobie to nie za dobrze z tymi wszystkimi warsztatami i spotkaniami??!!:):):) Normalnie nie nadążam:) Fajnie tak podpatrywać mistrzów przy pracy i czerpać od nich wiedzę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!
Ola, no bardzo szkoda....
OdpowiedzUsuńAsiek, a czy to moja wina, że mnie zapraszają? No dobra, może trochę moja :D ale ja tam się cieszę bo to dużo nowych doświadczeń
Gartuluję dyplomu i podziwiam prezenty! ;)
OdpowiedzUsuńświetna impreza!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie Izuniu, dopiero dotarliśmy do domu. Fajne było to wspólne gotowanie i biesiadowanie. Jola
OdpowiedzUsuńJolu, czekam na Twoją relację i zdjęcia, i do zobaczenia na jakichś następnych warsztatach :)
OdpowiedzUsuńByło bardzo miło i jak zwykle suto:) Fajnie było znów się spotkać i pogawędzić na kulinarne tematy:)
OdpowiedzUsuńpozdrowionka