Kulinarnie w książce, kinie, sztuce - konkurs !!!

 Niedawno były urodziny mojego bloga. Liczba lubisiów na FB też ładnie rośnie więc postanowiłam, że długo zapowiadany konkurs trzeba wreszcie zacząć. Zastanawiałam się jaki powinien mieć tytuł albo tematykę. Z tym drugim to wiadomo bo co by nie wymyślać to musi się kręcić wokół kulinariów :) A ponieważ byłam wczoraj na filmie związanym z kuchnią i przeczytana kilka dni temu książka też o takim temacie więc stanęło na tym, że zapytam Was o kulinarne książki, filmy, obrazy - wszystkie wytwory z kulinariami związane.



Chciałabym się dowiedzieć czy jakiś film albo książka czy obraz albo inne dzieło - z tematyce kulinarnej albo z kulinariami jakoś związane - wywarło na Was szczególny wpływ ? Może po przeczytaniu albo obejrzeniu byliście bardzo poruszeni i coś w Was drgnęło ? Jeśli tak to opowiedzcie mi i moim czytelnikom co to było, może nie znamy a warto poznać.

  1. Na Wasze wspomnienia i opowieści czekam od dzisiaj, czyli 11 lipca do końca miesiąca, 31 lipca. 
  2. Wpisujcie je w komentarzach pod tym postem. 
  3. Wybiorę 2 wypowiedzi, które najbardziej mi się spodobają.
  4. Nagrodami w konkursie będą : 1) zestaw przypraw Apetita,  2) zestaw noży w bloku  i 3) toster 
  5. Nie chcę stopniować nagród bo każdy ma inne priorytety i co innego mu potrzebne - proszę na końcu swojej wypowiedzi podać w nawiasie numer nagrody czyli 1 , 2  albo 3 - chyba, że komuś jest wszystko jedno to niech nie pisze nic
  6. Nagrodzę, bardzo subiektywnie,  3 osoby i wyniki podam 1 sierpnia. 
  7. 2 nagrody dostaną osoby za najciekawsze wypowiedzi a trzecia nagroda przypadnie osobie, która w najciekawszy albo najzabawniejszy sposób poleci konkurs na Facebooku udostępniając post konkursowy na swojej tablicy - osoby udostępniające proszę o podanie tutaj, w komentarzu, linka do swojej tablicy :) (z dopiskiem która nagroda interesuje ją najbardziej)
  8. Jedna osoba może dostać jeden upominek
  9. Osoby wyróżnione będą miały 5 dni na przysłanie mi swoich danych teleadresowych potrzebnych do wysłania nagród a jeśli się nie zgłoszą w  tym czasie nagroda zostanie przyznana komuś innemu.
  10. Wypowiedzi anonimowe nie będą brane pod uwagę. 
  11. nie jest warunkiem konkursowym polubienie profilu mojego bloga, ale miło mi będzie jeśli to zrobicie 
  12. Nagrody wyślę w granicach RP 

No to zaczynamy  - mam nadzieję, że znów będzie bardzo ciekawie :)

60 komentarzy:

  1. No to ja pierwsza? Ja też ostatnio przeczytałam książkę kulinarną i choć przed zaczęciem nie byłam do niej za bardzo przekonana, to jednak wciągnęła mnie tak, że to chyba jedyna książka, którą przeczytałam w mgnieniu oka :) Jest to "Śródziemnomorskie lato" Davida Shallecka i Erola Munuza. Na początku pomyślałam "fajnie, kulinarna książka, będą przepisy, będzie co zrobić do jedzenia", no ale szybko okazało się, że choć jest to książka kulinarna, to również podróżnicza (a może przede wszystkim). Nie jestem zainteresowana książkami tego typu, ale ta jednak jest inna. W książce główny bohater (a zarazem sam autor książki), po wielu próbach "nowej drogi kulinarnej" w końcu dostaje się do pracy na jachcie, na którym codziennie musi robić coś innego do jedzenia, a że podróżują, to muszą być to potrawy z najwyższej półki z sezonowych produktów. Dlatego wydaje mi się, że to dość trudne zadanie i sama nie jestem pewna, czy bym się zgodziła na taką propozycję :) W książce bardzo fajnie jest opisane jak bohater gotował, co robił i ewentualnie jak naprawiał wpadki. Nie obyło się też od dialogów z właścicielką jachtu jak i jej mężem (który z resztą miał zakaz jedzenia mięsa, ale udało mu się namówić głównego bohatera do zrobienia ulubionego spaghetti :) ). Książka bardzo mnie wciągnęła, może dlatego, że kocham gotować i kocham też morze! Książka jest warta polecenia, więc nie mogę się oprzeć PRZECZYTAJCIE JĄ :) A i jeszcze dodam, że moi rodzice w zeszłym roku byli na Capri w wakacje i dopiero teraz dowiedziałam się kilku rzeczy, które by im się tam przydały :)
    Jeśli chodzi o nagrodę, to przydałby mi się toster (a nawet mam go na pierwszej liście zakupów :D ), ale i tak wszystkim życzę powodzenia :D
    A no dobra (ależ jestem roztrzepana hihi), jeszcze polecę książkę Ekonomia Gastronomia Allegry McEvedy i Paula Merretta, gdzie można poznać na prawdę fajne zasady robienia zakupów i porządkowania w kuchni artykułów spożywczych, dzięki czemu zaoszczędzimy czas pieniądze i miejsce w kuchennych szafkach czy lodówce :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gosijka, dziękuję :) pierwszej książki nie znam a z Twojego opisu rzeczywiście wygląda na ciekawą więc jak trafię to przeczytam :)Ekonomię mam i faktycznie jest godna polecenia

      Usuń
  2. Bardzo lubię Nigella Lawson, w sumie dzięki jej programom gotowanie stało się moją pasją i przyjemnością, a wręcz nawet hobby:). Ujęło mnie w niej i jej programach to że jest osobą bardzo ciepłą radosną, bardzo fajnie opowiada o gotowaniu. Gotuje bardzo fajne dania w szybkim czasie, czasami bardzo wymyślne. Oglądałam jej niektóre programy po kilkanaście razy, i ciągle jestem nimi zachwycona i nie przeszkadzało mi to, że już je oglądałam:). Za miesiąc mam urodziny i mój mąż da mi na prezent jedną z jej książek, już się nie mogę doczekać, i od razu jakiś przepis wykorzystam:).
    Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, też lubię Nigellę - sprawia wrażenie bardzo miłej osoby i mam nadzieję, że taka jest w rzeczywistości :)

      Usuń
  3. Skoro w filmie też, to od razu wpadła mi jedna scena, która mnie ropuszcza. Film ("Droga do raju" - na you tube też jest) nie jest nadzwyczajny (ona pracuje chyba w masarni, on przyjeżdża do miasteczka i jest bardzo przystojny:P, ktoś po drodze też umiera, ona lubi gotować i zbierać przepisy, a jej synek jest owocem romansu z kucharzem, którego widziała tylko przez tydzień:P), ale ten moment wyjątkowo uroczy. I ten dialog:

    - Dziękuję za kwiatki.
    - Smakowały Ci?
    - Słucham?

    Ktoś mi powie, co to za kwiatki? Bratki chyba nie.

    Tu nawet zdjęcie wkleiłam tej sceny kiedyś: http://www.facebook.com/photo.php?fbid=466084503420205&set=a.309607922401198.86594.306672169361440&type=3&theater

    Ja bym chciała zestaw noży, bo już widzę alternatywę dla dalszego ciągu tej sceny (w filmie akurat było buzi buzi przedłużone;)): ona bierze nóż z kuchennej szuflady i wbija mu w serce, ewentualnie ujawnia swoje hobby i karze mu stanąć przy ścianie i mówi "Uwaga, rzucam!":)

    Pozdrawiam, lubię ciekawe konkursy, wymagające chwili zastanowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj chyba coś pomyliłam z tym pisaniem o nagrodzie;) To dopiszę jeszcze, że jeśli książka ze sporą dawką słodyczy (chałwa,cukierki) i humoru, to polecam "Awantury na tle powszechnego ciążenia" Tomasza Lema, który piszę o swoim ojcu:P Na wakacje fajna lektura i nie tylko na wakacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieśka, szalona kobietka z Ciebie :D a kwiatki z scenie filmu to nasturcje - smakują nieco rzodkiewkowo jak na mój gust :)

      Usuń
  5. Mnie bardzo poruszył film "Julie i Julia". Film opowiada o młodej dziennikarce, która jest zafascynowana książką i przepisami Julii Child w takim stopniu, że decyduje się w przeciągu roku ugotować wszystkie 524 przepisy z książki Julii wcielić w życie :)Wszystkie swoje "kuchenne" sukcesy i niepowodzenia skrupulatnie zamieszcza w blogu, który prowadzi. Film ten poruszył mnie nie tylko dlatego, że kocham gotować, ale również dlatego iż pokazuje jak bardzo czyjaś miłość do gotowania przeradza się w pasję (choć w tym wypadku ociera się to chyba nawet o szaleństwo ;) )

    Jeśli chodzi o nagrodę to toster byłby dla mnie prawdziwą radością... ten który służył mi do tej pory niestety już doczekał swoich dni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale niestety, wypowiedzi anonimowe nie biorą udziału w zabawie.... przykro mi

      Usuń
  6. Najbardziej dla mnie inspirującym doświadczeniem kulinarno-kulturowym (?) był tvn'owski serial ,,Przepis na życie". Głowni bohaterzy w kuchni stawiali na nietuzinkowe połączenie smaków. Rozbudziło to we mnie pewną chęć do bawienia się przyprawami i łączenia smaków w sposoby nieoczywiste. Chętnie również sięgnęłam po książkę Jerzego Knappe ,,Zapraszam do stołu" (serialowego mistrza kuchni) w której opisane jest jak zrobić potrawy, które były prezentowane w serialu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja krótko zwięźle i na temat.
    Polecę kilka obrazów w konkretnym celu.
    Po 1-sze jeśli macie problem ze zdrowym odżywianiem się polecam obrazy Arcimboldo - poskładane portrety z różnych warzyw i owoców m.in. ;) wyglądają fantazyjnie i przypominają, że jesteś tym co jesz!
    Po 2-gie pooglądajcie sobie wszelkie martwe natury z malarstwa flamandzkiego, w których znajdziecie jedzenie. Ja od dziecka wlepiałem wzrok w takową wiszącą nad stołem w jadalni i efekt taki, że uważam jedzenie za cudowną czynność, która ma dawać frajdę, nie znoszę tzw. "pompy" i sztywnego jedzenia. Jedzenie to biesiadowanie, zabawa, frajda, fantazja! Czyli przeciwieństwo wspomnianej wyżej sztuki ;))
    A i polecam zgubić się w Kalabrii podczas finałów mistrzostw świata, meczu Włochów z Meksykiem i zostać przyjętym do domowego pubu w wiosce;) to dopiero sztuka i inspirujące przeżycie;D nigdy nie jadłem nic lepszego i zainspirowało mnie to do podróży na potęgę!:P

    Pozdrawiam;p (jeśli komuś pomogę fajnie, jeśli mam dostać nagrodę - to wolę 2 i 3:) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, dla mnie też jedzenie kojarzy się z biesiadowaniem i nie lubię sztywnych reguł w tym temacie

      Usuń
  8. Oglądam wiele i wiele też czytam. Wśród nawału pochłoniętych obrazów znalazł się film "Kucharze historii", który to wywarł na mnie największe w życiu wrażenie. "Czekolada", "Życie od kuchni" z filmów, czy wiele książek kucharskich nie wbija mi się w głowę chyba tak jak właśnie "Kucharze historii".
    Dlaczego?
    Dlatego, że to prawdziwa opowieść o prawdziwych ludziach bez jakiejkolwiek cenzury i prób zacierania tamtejszej rzeczywistości. Tamtejszej, bowiem opowieści dotyczą czasów wojennych i tej części wojskowego życia, o którym każdy wie, a o którym większość zapomina, z czego prawie nikt nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie znaczenie dla przebiegu wojny miały kuchnie polowe...

    Szukając opisu dla tego filmu znalazłam streszczenie...
    Kucharze historii (tytuł oryginału: „Ako sa varia dejiny”)
    reż. Péter Kerekes, Austria/Czechy/Finlandia/Słowacja 2009
    obsada: Vassily Nikolaevich Logunov, Franz Weinhart, Klavdia Matveevna Lobanova.
    Bohaterami filmu są wojskowi kucharze – dla nich nie ma raczej miejsca w podręcznikach historii. Okazuje się, że kuchnie polowe odgrywają w czasie wojen nie mniejszą rolę niż czołgi i karabiny, a zaspokajanie apetytów żołnierzy może mieć przemożny wpływ na losy świata. Bo – jak mówi jedna z bohaterek filmu – dobrze najedzeni żołnierze wysadzają innych w powietrze o wiele lepiej niż zwykle. Nastrój absurdu i groteski nie zwalnia nas od gorzkich refleksji i niebagatelnych pytań o przepis na… życie. Czy w życiu powinniśmy trzymać się przepisów? Czy czasem możemy zrobić od nich odstępstwo? Czy rozkazy są jak przepisy? Kto powinien mieć prawo pisać książki z przepisami? Czy gdyby wszyscy kucharze zastrajkowali, to nie byłoby wojen? Film z lekkością traktuje o sprawach wagi ciężkiej. Wyśmienita uczta.

    Jak dla mnie bardzo wyśmienita uczta bowiem film jest równie interesujący co straszny. Gdy pokazuje się zabijanie krowy, świni czy jakiegokolwiek zwierzęcia zamykałam oczy, jednocześnie starając się przeczytać co z danego zrobiono...
    Wśród wspomnień i obrazów, wyczytać można bowiem np przepis na
    - szaszłyki z jednej krowy
    - piure z 200 kg gęsiny
    - kiełbasę węgierską dla 170 000 sowieckich okupantów
    - bliny dla 11 milionów poległych, rosyjskich żołnierzy, na cmentarz...

    Jak dla mnie to najlepszy film kulinarny!
    Inny!
    Zaskakujący, zaciekawiający, przerażający i realny.
    Od tej strony o wojnie nigdy się nie myśli...a może warto.

    Izo...Polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaa
      chyba 1 najbardziej by mi się (ewentualnie) przydało, ale jak wygram...wsio adno :)

      Usuń
    2. wojna to podła rzecz..... ostatnio rozmawiałam z kimś o filmie też niby kulinarnym opowiadającym o gotowaniu w czasie II Wojny Światowej a szczególnie Powstania Warszawskiego... z garów parowała gorąca zupa a nikt nie wracał.....straszne czasy.....

      Usuń
    3. Straszne czasy ale powiem Ci, że dobrze jest na wojnę spojrzeć z bardziej ludzkiej strony...Nie w sensie zagład i innych, niezaprzeczalnych dramatów,ale właśnie np gotowania, co nie tylko uzmysłowi, że życie toczyło się wówczas i toczy teraz, w sumie w bardzo podobnych okolicznościach w niektórych sferach życia...
      Niby garnek, niby nic a jednak tak wiele znaczy w tak różnych czasach...

      No i czy ktoś zastanawiał się co właśnie znaczy jedzenie podczas tak dramatycznych wydarzeń, które w przekazie skupiają się na zupełnie czymś innym?

      Usuń
  9. Zawsze robię się głodna czytając Pana Tadeusza. Te pachnące kawy ze śmietanką, chłodniki o smaku bogatszym niż cały sklep Cartiera, gotowanie bigosu.... Po pierwszym czytaniu nauczyłam się pić kawę, a po drugim przytyłam :) Stary poczciwy Wieszcz nieustannie mnie inspiruje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to prawda, że te sceny są w książce bardzo obrazowo opisane i działają na wyobraźnię :)

      Usuń
  10. Najbardziej apetyczna książka jaką czytałam to "Przepiórki w płatkach róż" Laury Esquivel, autorki meksykańskiej. Główna bohaterka, Tita, świetnie gotuje dokładając do potraw swoje uczucia i emocje - od smutku po miłość czy pożądanie. Przyprawione tak potrawy wywołują u jedzących rożne efekty - nie zdradzę jakie - warto samemu poczytać!
    Książka napisana przepysznie - poza tragiczną historią romantyczną można zaznajomić się z kuchnią meksykańską.
    Na podstawie książki powstał film, o tym samym tytule; też mogę go polecić, chociaż uważam, że książka lepsza!
    (jeśli mogłabym wybrać, to nagroda 2 lub 3 bardzo by mnie ucieszyła, jeśli oczywiście moja wypowiedź na nią zasłuży)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katarzyna, opowieść bardzo zachęca do sięgnięcia po książkę :)

      Usuń
  11. Kiedy myślę o książkach bądź filmach związanych z kulinariami przypomina mi się film "Waitress". Jest to niezwykle piękny i poruszający obraz o matczynej miłości połączony z perypetiami kelnerek w małej kawiarence. Nie trzeba dużo myśleć, by wiedzieć, że praca kelnerki w zajeździe jest wymagająca, ale też słabo płatna. Jenna ma wymagającego i niemiłego szefa, niechlujnego i infantylnego męża, mieszka w zapyziałym mieście bez perspektyw. Mogłoby się wydawać, że jej życie jest beznadziejne i puste - i takie niestety jest - każdy jednak problem w życiu przekłada na pyszne ciasta, które piecze. Nie są to jednak typowe ciasta - każde z nich jest wyjątkowe, każde nazywa się inaczej. Niektóre z nich to "Nienawidzę mojego męża", "Kick in the pants" (dosłonie: kop w krocze). W pewnym momencie dowiaduje się jednak, że jest w ciąży. Powstają wtedy wyśmienite, acz smutne ciasta np. "Nie chcę dziecka Earla". I w momencie, w którym jest pewna, że w jej życiu nie wydarzy się już nic dobrego odkrywa prawdziwą miłość. Miłość, która choć trwa krótko uczy ją kochać jej nienarodzone dziecko. Powstają wtedy nowe ciasta, pełne nadziei, pyszniejsze niż wcześniejsze. W filmie jest użyta również piękna piosenka (polecam serdecznie: http://www.youtube.com/watch?v=JOcsClsiPgs), którą Jennie nuciła mama "Nie płacz dziecinko, upiekę ci placek, upiekę Ci placek z sercem w środku".
    Jest to piękny i wzruszający obraz, przesiąknięty zabawnymi momentami i refleksjami. Często gdy mam zły humor myślę sobie jaki placek w moim momencie upiekła by Jenna czy byłby to "Fatalnie mi poszły egzaminy" z niebieskim serem i szparagami czy "Nienawidzę sprzątania" ze wszystkimi owocami znalezionymi w lodówce. Ale jak wiadomo - "po każdej nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój", warto więc motywować się śpiewając przepiękne "Pie Song"

    OdpowiedzUsuń
  12. Moim ukochanym filmem związanym z kulinariami jest "Waitress" (Kelnerka). Jego główną bohaterką jest Jenna - biedna dziewczyna z zapyziałego miasteczka, której nic nie wychodzi - jej mąż jest niechlujny i infantylny, szef wymagający i niemiły, miasto nie daje perspektyw, a praca ledwo pozwala jej zapłacić za rachunki. W momencie, w którym wydaje nam się, że życie bohaterki nie może już spaść niżej okazuje się, iż zachodzi ona w niechcianą ciążę. Jenna każde emocje pokazuje za pomocą przepysznych, zindywidualizowanych ciast. Są nimi między innymi "Kop w krocze", "Nienawidzę mojego męża" i "Nie chcę dziecka Earla". Wymyślanie przepisu pozwala jej na chwilkę zapomnieć o problemach dnia codziennego. Pewnego jednak dnia znajduje prawdziwą miłość. Miłość, która nie była burzliwa ani namiętna, ale uświadomiła jej czego brakuje w jej życiu. Zaczynały powstawać nowe ciasta, bardziej pogodne, pełne owoców. Z czasem w jej sercu upieczona została najważniejsza rzecz - miłość, do jej nienarodzonej córeczki. W momentach smutku bohaterka nuci przepiękną piosenkę "Nie płacz dziecino, zrobimy placek, zrobimy placek z sercem w środku. (Polecam: http://www.youtube.com/watch?v=JOcsClsiPgs). Zawsze gdy jestem zdenerwowana na swoje życie zastanawiam się jakie ciasto upiekłaby Jenna na moim miejscu - czy byłby to "Skopałam egzamin" z szparagami i niebieskim serem czy "Nienawidzę sprzątać" z wszystkimi owocami znalezionymi w lodówce. Uspokaja mnie to i sprawia, że kąciki ust drżą układając się w grymas, który potem przeistacza się w uśmiech. Ale jak wiadomo - "po nocy, przychodzi dzień... a po burzy spokój", warto więc przeboleć ten moment oczekiwania nucąc przepiękny Pie Song. Serdecznie polecam ten obraz - wyjątkowo wzruszającą opowieść o matczynej miłości i szukaniu pozytywnych chwil w kiepskim życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada, wstawiłam obie wypowiedzi, które spisałaś bo obie są piękne i o tymi samym, ale nieco innymi słowami :) ciekawie opisałaś ten film :)

      Usuń
    2. przy pierwszym wpisie miałam problem z logowaniem i myślałam, że nie wysłało, więc napisałam ponownie :) Miło, że obie wypowiedzi się spodobały!

      Usuń
  13. Ja kocham i wierna jestem od lat książce klasycznej czyli Kuchni Polskiej. Moje pierwsze kroki kulinarne stawiałam zawsze z jej pomocą powoli dochodząc do swojej kulinarnej drogi. Bogatość przepisów oraz klarowność w jaki jest napisana sprawia, że nawet najbardziej zagorzały dwu-leworęczny przeciwnik kuchni jest w stanie wyczarować małe pyszne dzieło. Mając naście lat nie wyobrażałam sobie podbojów kuchennych bez tej lektury, natomiast teraz mając już dzieścia lat poszerzam kulinarne możliwości o programy Rachel Allen. Swego czasu były odstępne na tvn style. Podoba mi się w jej kuchni to, że robi dania z produktów dostępnych w Polsce i na polską kieszeń. Podstawy znane z książki oraz smaki Rachel sprawiają, że moje kuchenne inspiracje są wzorem naśladowań starszego pokolenia w mojej rodzinie:)To dla mnie największa nagroda:)Dziękuję za poświęcenie czasu na przeczytanie wpisu. Pozdrawiam gorąco. ps. właśnie się biorę za pieczenie bułeczek z wiśniami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, że ja Kuchni Polskiej nigdy nie miałam i nie mam ? chyba muszę jakiemuś Mikołajowi coś podpowiedzieć . . .

      Usuń
    2. Gdy jestem w domu u mamy korzystam z wersji w takiej wyblakłej pomarańczowej oprawie z lat 80-tych, a w domu mam na własność wydanie z 97 które nosi tytuł-kuchnia polska przepisy stare i nowe. Wspaniała inwestycja:)

      Usuń
  14. Sport to zdrowie i dzika przyjemność. Wszyscy o tym wiedzą i starają się coś na tym polu zrobić - skaczą, ganiają po krzakach. wyginają swoje ciała zmuszając się do nadludzkich wysiłków. Ja też uprawiam sport...A co!
    Tyle tylko, że dziedzina, którą się zajmuję jest niszowa, i na pewno na Olimpiadzie w Londynie jej nie zobaczysz:P Mój sport to..."Rozkminianie Borsuków i Niedźwiedzi"!! Dla niewtajemniczonych dyscyplina ta polega na obłaskawianiu ludzi mało ludzkich, zamkniętych w sobie albo ryczących wielkim głosem z byle powodu. To uzdatnianie typków, których wszyscy omijają wielkim łukiem przewracając oczami. Dla mnie Ci ludzie są przedmiotem najwyższego zainteresowania a zmiana ich nastawienia do życia i innych jest moim celem do osiągnięcia.
    Technika dowolna. Dawniej, kiedy byłam jeszcze w klasie juniorów w "rozkminianiu" stosowałam proste metody: miłe słowo bez względu na okoliczności, bezwzględna uprzejmość, cierpliwość, zrozumienie, jakiś komplemencik. Te proste techniki zna każdy.
    Do klasy wyczynowców w "rozkminianiu" przeszłam dopiero po przeczytaniu wspaniałego opowiadania w tomiku Karen Blixen "Uczta Babette". Akcja rozgrywani się w norweskiej osadzie, w domu purytańskich protestantów. Surowy klimat, surowa przyroda, surowi, zasadniczy ludzie, bez polotu, radości z życia. W takich warunkach rozpoczyna pracę francuska służąca.
    Nie zamierzam pisać szkolnego streszczenia, bo to nudne, a książkę i wszystkie opowiadania z tomiku "Uczta Babette i inne opowieści o przeznaczeniu" gorąco polecam! Najważniejszy jest jednak moment kulminacyjny książki a mianowicie uczta, którą tytułowa Babette zorganizowała dla mieszkańców osady. Podczas przyjęcia z uczestnikami zaczynają dziać się dziwne rzeczy -ludzie łagodnieją, nabierają humoru, stają się mili i serdeczni.
    Po przeczytaniu "Uczty Babette" postanowiłam wypróbować ten sposób w moim "rozkminianiu" No i moja Kochana SZOK! Najgorszego gbura, chama i egoistę można złamać tą właśnie metodą. Trzeba tylko bardzo dokładnie się przygotować. Ważne jest aby zestaw potraw dostosować międyz innymi do wieku, charakteru itp. (nie mogę zdradzać wszystkich moich sekretów) i gotowe - mamy drapiącego borsuka na miękko!
    Tak czy inaczej - "Uczta Babette" zainspirowała mnie do określonych działań, które przynoszą pożądane efekty. Bardzo gorąco polecam tą książeczkę - cudowna, ciepła, wciągająca lektura!
    No i na koniec powiem, że na podstawie tego opowiadania nakręcono film gdzieś w 1988 r. Nawet został nagrodzony Oskarem. Również fantastyczny, ale polecam na początek książkę!

    A jeśli chodzi o ewentualną nagrodę to uradowały by mnie bardzo noże lub toster (zbieram sobie sprzęt do mojej nowej (pierwszej własnej) kuchni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja już w tym konkursie nie wezmę udziału, bo o "Uczcie Babette" napisałabym dokładnie to samo :))) - życzę szczęścia przy przyznawaniu nagród! Gosia

      Usuń
    2. Zuzia, rozkminianiem borsuków i niedźwiedzi mnie doprowadziłaś do łez . . . oczywiście ze śmiechu :)

      Usuń
  15. Na mnie największy wpływ miały chyba Kulinarne podróże Roberta Makłowicza :) To był pierwszy program kulinarny z jakim miałem styczność, oglądałem go jako dzieciak i wciągałem się coraz bardziej w gotowanie. W każdą niedzielę czekałem na Makłowicza, zasiadałem przed telewizorem i przeganiałem wszystkich, którzy mi przeszkadzali albo gadali nad głową ;) Makłowicz zawsze był dla mnie taki prawdziwy, nigdy nie krył tego, że nie jest profesjonalnym kucharzem, że nie umie idealnie siekać czy przewracać naleśników w powietrzu. Już chyba wtedy zaczęły się w mojej głowie rodzić marzenia o tym, że kiedyś też chciałbym prowadzić swój kulinarny program w telewizji :) Marzenia na razie nadal pozostają marzeniami, ale do Makłowicza nadal mam wielki sentyment :)

    Pozdrawiam :)
    A jako kolekcjoner kuchennych sprzętów z chęcią przygarnąłbym noże albo toster ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makłowicza też lubię - niby nie jest kucharzem, ale bardzo ciekawie opowiada

      Usuń
  16. Uwielbiam czytać książki, więc siłą rzeczy często trafiam na takie, które w jakiś sposób związane są z kuchnią i gotowaniem. Jednak moją ulubioną i najukochańszą książką jest ta, która pozornie niewiele ma wspólnego z kulinariami. Ale tylko pozornie :) Mam tu na myśli "Anię z Zielonego Wzgórza". Wielbiciele tej książki wiedzą dlaczego to właśnie ta pozycją jest tą ukochaną. Pierwszy tom z serii o rudowłosej Ani przeczytałam jakieś 18 lat temu (miałam wtedy 10 lat) i często wracam do tej książki. Tak jak i dawniej, tak też i teraz zachwycają mnie niezwykle obrazowe opisy różnych smakołyków, które jedli bohaterowie powieści. Zwykły sok malinowy, pudding czy tort czekoladowy opisane przez Lucy Maud Montgomery w mojej wyobraźni stawały się cudownymi potrawami, których pragnęłam spróbować. Poza tym to trochę ta książka zainspirowała mnie do przygody z pichceniem, bo skoro Ania z Zielonego Wzgórza mimo różnych wpadek gotowała, to ja przecież też mogę :)

    Książka o "Ani z Zielonego Wzgórza" zawsze będzie moim numerem jeden, ale mam też ulubiony film z kulinariami w tle. Jest nim "Czekolada". Mimo, że sceny z przygotowywania czekoladowych cudeniek są tylko tłem dla głównego wątku filmu, to tyle w nich magii, niezwykłości i radości, że zafascynowały mnie od pierwszego wrażenia. Sceny te tak oddziaływały na moją wyobraźnię, że niemalże czułam smak tych wszystkich słodyczy. I do tego ta muzyka... po prostu rewelacja jak dla mnie :)Film ten oglądałam pierwszy raz bardzo dawno temu, jeszcze jako nastolatka, potem kilka razy do niego wracałam i za każdym razem oglądając go marzyłam by w mojej własnej kuchni panował taki cudowny nastrój podczas gotowania :) I myślę, że po części mi się to udało, bo gotowanie i pieczenie to dla mnie prawdziwa radość :)

    Jeśli chodzi o nagrodę, to ucieszy mnie każda :) A jeśli już miałabym wybrać, to chyba najbardziej przydałyby mi się noże, bo już od jakiegoś czasu przymierzam się do ich kupna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popatrz, niektórzy mówią, że to nudna książka a ile dziewcząt już się na niej wychowało . . .

      Usuń
  17. A tutaj jest link do mojej tablicy na fb z udostępnionym i zareklamowanym postem konkursowym:

    https://www.facebook.com/anna.m.loska

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja polecam wszystkim książkę którą właśnie wczoraj skończyłam czytać - ,,Włoski sekret". Tematem przewodnim książki nie jest kuchnia i gotowanie ale od lat skrywana tajemnica, którą próbuje rozwikłać Miranda - Amerykanka która rzuca całe dotychczasowe życie i wyjeżdża do Włoch gdzie odkrywa uroki zarówno życia jak i kuchni na innym kontynencie. W niezwykle ciekawą i wartką fabułę książki wplecione są wątki na temat kuchni włoskiej, przepisy czy ciekawostki na temat pochodzenia potraw. Pokazana jest różnica kulturowa dotycząca spożywania posiłków przez Amerykanów i Włochów, pokazane jest jak Włosi celebrują posiłki, jak cieszą się ich wspólnym spożywaniem. Dla tego polecam właśnie tę książkę bo nie jest to typowa książka kucharska ale powieść która pokazuje obyczaje innych narodowości sprytnie wplecione w treść.

    A nagrodę to chyba te noże bym chciała :))

    http://www.facebook.com/profile.php?id=100003403189595

    OdpowiedzUsuń
  19. Moim faworytem w tematyce film z kuchnią w tle jest " Życie od kuchni" Z Catherine Zeta - Jones.
    Film jest sinusoidą uczuć które wywiera na widzu. Znajdziemy tutaj trochę dramatu, komedii i elementy miłości. Film pokazuje jak jedna chwila, jeden nieoczekiwany moment, potrafi zmienić nasze życie. Tutaj główna bohaterka przedstawiana jest jako twardy szef kuchni(znakomita w swoim fachu), nagła śmierć siostry, potem opieka nad kilkuletnią siostrzenicą zmieniają jej sposób postrzegania życia i smaków;) Dochodzi tutaj wątek miłosny z którym jest zabawnie;)

    Bardzo ciekawy wyciskacz łez,z przeplatanym uśmiechem - Jak dla mnie numero uno:)

    Mnie najbardziej podobają się noże,ale każda z tych nagród jest atrakcyjna,także wybrzydzać nie będę:)
    Pozdrawiam
    M!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widziałam ten film chyba, ale dość dawno i nie bardzo pamiętam więc do powtórki

      Usuń
  20. http://www.facebook.com/profile.php?id=100003403189595
    Link do tablicy FB

    OdpowiedzUsuń
  21. Na mnie największy wpływ zawsze mają programy kulinarne jakie lecą na TLC.:D Min. "Buddy Walastro gotuje", "Słodki biznes","babeczkowe wojny' itp.
    Jednak najchętniej oglądam "Słodki biznes".:) Jest to program o cukierni z tradycjami w której pracują praktycznie sami włosi.:)(mmmm..:D) Wykonują oni przeróżne dziwaczne torty na różne okazje. Oglądająć go zawsze nie mogę wyjść z podziwu jakim cudem można zrobić tak niesamowite rzeczy z ciasta?!;D Inspiruje mnie on do wykonywania fikuśnych słodkości w moim domu.:) Przy tym jest pełen dobrego humoru.;) Jako drugi przykład podam program " Piekielna Kuchnia Gordona Ramsaya". Skolei w tym programie można poznać życie kucharzy "od kuchni". Jest to reality show któro ma za zadanie wylonić najlepszego kandydata na szefa kuchni. Jest tam pot,łzy i zgrzytanie zębów.;D Dość ciekawe jeśli chce się zaznać jaki los mają prawdziwi kucharze. Ścigają sie z czasem.
    Myślę, że właśnie w obecnej chwili te dwa programy napędzają mnie do eksperymentów w kuchn i ulepszania jakości pracy.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, włoska, energiczna rodzinka rzeczywiście jest bardzo barwna a torty Buddy robi piękne :)

      Usuń
  22. Aaa.. nagroda jest mi obojętna.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Może nie będę oryginalna, ale z mojego punktu widzenia w kategorii 'kuchnia w kulturze' absolutnie wygrywa Ratatuj! Najpiękniejsza bajka ostatnich lat, mogę ją oglądać codziennie :) Niby to tylko animowana bajka, ale - czy wy też miałyście tak, że po prostu czułyście te zapachy i smaki?... Poza tym - kto by nie chciał mieć takiego małego pomocnika pod kucharską czapką ;) No i ten Paryż... Zdecydowanie uwielbiam. Zainspirowana, przyrządziłam po raz pierwszy w życiu ratatouille i przepadłam. Cudo! :)
    najchętniej przygarnęłabym toster :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo lubię ten film i oglądałam go już kilka razy

      Usuń
  24. A mnie do gotowania zachęcił Pascal jakże każdemu znany. Swego czasu prowadził zachwycający program w TVN gdzie pokazywał smakołyki, które szybko i przyjemnie można przygotować na spotkanie z przyjaciółmi. Od tamtej pory gdy zapraszam znajomych czerpię inspirację z jego przepisów, a Moi goście nieraz się zachwycają faktem, ze mogą mi pomóc! To on mnie zainspirował aby dania na talerzu nie wyglądały jak rozciaptana breja a były cudownie udekorowane i położone, bo również oczy jedzą! Tak to program "Pascal po prostu gotuj" sprawił że poczułam w sercu zapachy, które przenoszę na codzienne talerze.
    agata.17ko@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właściwie powinno się oceniać dania a nie osobę gotującą, ale przyznam, że drażni mnie bardzo tej akcent z jakim mówi . . . szczególnie, że podobno jest tylko na potrzeby programów i występów . . .

      Usuń
  25. ostatnio skończyłam czytać nie do końca kulinarną książkę (ale traktującą o kucharzach i kuchni jako takiej), książka nosi tytuł "Grillbar Galaktyka" - fantastyka w najsmaczniejszym wydaniu :)
    Pomimo iż cała akcja dzieje się w przestrzeni kosmicznej, a bohaterami są postacie różnych ras (międzygalaktycznych), to czytając ją cały czas odnosiłam się do naszych ziemskich realiów. Główną postacią jest wyśmienity kucharz - jeden z najlepszych w galaktyce, szef renomowanej restauracji.

    Los chciał, że przy nagonce 'świrów' od zdrowej żywności (marchewka też ma uczucia i nie wolno jej jeść), którzy chcą wszystkich karmić organiczną papką (podobno zdrową), nasz bohater zostaje wrobiony w zabójstwo jednego z najważniejszej persony mafii międzygalaktycznej. Uciekając przed organami ścigania oraz mafią trafia na różne planety i tam uczy się pokory do gotowania, odkrywa, że to co do tej pory było niejadalne jako przyprawa powoduje orgastyczne doznania kulinarne. Poznaje niesamowite osoby (bo niekoniecznie byli to ludzie) z którymi rusza aby zwalczyć pomysł zielonej papki.

    Dawno nie frustrowałam się tak czytając książkę - w sytuacji gdy urzędnikiem do spraw jedzenia i zdrowej żywności jest kamień, który nie ma układu pokarmowego - ocenia on zdolności kulinarne oraz same potrawy - ignorancja taka jak u naszych urzędasów często występuje.
    Śmiech i radość, oraz ulga gdy bohaterowie przeżywają przygody ... praktycznie czułam smak potraw..

    Kuchnia pokazana jako poligon i laboratorium smaku, misją kucharzy było dogodzenie kubeczkom smakowym gości. Najbardziej podobało mi się ukazanie symbiozy w jakiej pracuje zespół .. każde danie musiało być dopieszczone, każdy miał swoją specjalizację i każdy był wyjątkowy.

    Polecam nie tylko miłośnikom fantastyki ale także tym którzy cenią sobie smak potraw i szanują kulturę każdego regionu, kraju, kontynentu czy planety ;)

    "bo wszechświat jest pełen żarcia" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niby nie lubię fantastyki, ale zachęcasz bardzo skutecznie i poszukam tej książki

      Usuń
  26. Ja pamiętam świetny film "Czekolada".Może nie mówi dosłownie o gotowaniu,ale o przepysznych domowych czekoladkach,okrytych mgiełką magii,która sprawiała,że ludzie próbujących tych smakołyków stawali się lepsi,szlachetniejsi i bardziej otwarci na ich potrzeby.W tym filmie ukazane też było jak nietolerancja ludzka do innych ras ma wpływ na małomiasteczkowe osoby,jak ludzie boją się tego co nie znają i nie rozumieją a ziarna kakaowca z nutą chi;i przełamywały lody i konwenanse.Chciałabym mieć szczyptę tej magii do polepszenia i uzdrowienia stosunków międzyludzkich bo jakże często zapominamy o innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też za każdym razem, kiedy jem czekoladę (co zdarza się bardzo często) - przypominam sobie film "Czekolada" - życzę Ci powodzenia w tym konkursie :) - Gosia

      Usuń
    2. dla mnie też ten film jest magiczny

      Usuń
  27. Bardzo dobrze wspominam film pt."Kelnerka" z Keri Russell w roli głównej. Nie jest to film wesoły, odpowiadający potrzebą beztroskiego lekkiego popołudnia. Jenak po jego obejrzeniu pozostaje jakaś taka nadzieja na to, że zawsze możemy odmienić swój los i zawalczyć o lepsze jutro. No i te ciasta...
    Nie wiem czy w pełni udało mi się wyrazić to co czułam po obejrzeniu tego filmu:)
    piaskoryba@gmail.com
    Jako że niedawno spaliłam swój toster, chętnie przygarnę nowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie znam tego filmu - zapisuję tytuł i może uda mi się go znaleźć

      Usuń
  28. Może rzutem na taśmę zdążę się w końcu z Wami pobawić:)

    Tak więc poczułam się nieco zainspirowana, jakby rzucono mi wyzwanie. Skoczyłam na strych i po kilkudziesięciu minutach mam! "Palce lizać!" mało znanej mi autroki Emilii Stobińskiej- Józefickiej. Dostałam od babci, w sumie nie wiem kiedy i dlaczego. Pamiętam tylko ślad ciasta przy nazwisku autroki. Niby jak w każdej, przydatnej książce (w mojej "Kuchni polskiej" ślad po upieczonym cieście jest zostawiany, wcale nie umyślnie, na ogół zawsze;)). Zastanowiło mnie tylko to, że w książce żadnego, najmniejszego nawet przepisu na słodkości! :> Co więcej, wczoraj dowiedziałam się, że z tego też powodu książkę odtrzymałam: Babcia nie miała potrzeby trzymać książki, w której nie ma przepisów na słodkie wypieki. Umie zrobić schabowe, ugotować kartofle, kapusty kwasić nie lubii... Po co więc komu kupować taką pozycję? Kupowana nie była, mama mojej mamy dostała ją od koleżanki pracującej w Krajowej Agencji Wydawniczej. Ufff... Zajrzałam do środka, bo chyba to w końcu jest najważniejsze! A tam "kura słoneczna, kura jesienna, piramida z kury" (z dań drobiowych), zaciekawiły mnie też "rajska, poziomkowa, powidłowa, orzechowa, makowa zupa owocowa". Chyba zarwę nockę i przeczywam o rolmopsach pana Makuszyńskiego. W sumie po wgłębianiu się w spis treści, coraz bardziej zaciekawia mnie ta pozycja, pozornie wcale nie specjalnie wyjątkowa, zwykła. Dziękuję więc za dobrze pomyślaną ideę zabawy, normalnie nie wgłębiłabym się w jej historię, może nawet bym po nią nie sięgnęła;) Potwierdziła się tylko teza, że książki nie ocenia się po okładce.
    Jeśli mogłabym wybierać, postawiłabym na toster, pomarzyć dobra rzecz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo fajnie to napisałaś, tak wesolutko :) dzięki

      Usuń
    2. i jeszcze link do tablicy:
      https://www.facebook.com/patkaa.wojcik
      Pozdrawiam!

      Usuń
  29. Czekolada, zapach świeżo zaparzonej kawy, wspomnienia babcinej zupy... takich cudów w książkach i filmach jest mnóstwo. Rozbudzają wyobraźnię i powodują burczenie w brzuchu :) Jednak mnie zaintrygowało coś zupełnie innego smażone zielone pomidory. Książka Fannie Flagg pod tym właśnie tytułem "Smażone zielone pomidory", na jej ostatnich stronach znajdują się przepisy na proste, domowe dania kuchni amerykańskiej. Sama książka jest po prostu fantastyczna, opowiada o małych radościach, które stają się sensem życia, ale też o wielkim smutku i sile miłości i przyjaźni, która pozwala wszystko pokonać.
    Smażone zielone pomidory - zaskakująca książka i równie zaskakujący smak. Do czego je porównać? Są lekko kwaskawe, ale bardzo delikatne. Niepodobne do niczego, tym bardziej warte spróbowania! :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Magda
    przytulia@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście, książka ciekawa chociaż czytałam ją tak dawno, że chyba niewiele pamiętam

      Usuń
  30. Zapomniałam dopisać, że przydałyby mi się noże :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło jeśli zostawisz swój komentarz i odwiedzisz mnie znowu. Jeśli ugotowałeś albo upiekłeś coś z przepisu znalezionego tutaj zrób zdjęcie i pochwal się przysyłając je do mnie.

Print Friendly and PDF
Copyright © Smaczna Pyza , Blogger