Piekielna kuchnia
Oj, działo się, działo :) Kolejne warsztaty Makro w Akademii Efektywnej Przedsiębiorczości, których tematem było flambirowanie już za mną. Wszystkie dania były podlewane wysoko procentowymi alkoholami i podpalane żeby procenty się ulotniły a został tylko pyszny posmak.
Wygląda to efektownie i w restauracjach czasami robi się flambirowanie już przy stoliku gości - taki bajer.
W domu jednak trzeba zachować ostrożność żeby niczego sobie nie uszkodzić, nie opalić grzywki czy brwi, nie poparzyć - ważne jest żeby nie nalewać alkoholu prosto z pełnej butelki ponieważ strumień może się zapalić i butelka wybuchnie nam w ręku - jest to szczególnie ważne przy gotowaniu na kuchence gazowej i otwartym ogniu. Potrzebną do dania, konkretną ilość odmierzamy do innego naczynia i dopiero z niego wlewamy do dania a następnie podpalamy - najlepiej za pomocą długiej zapałki. Nie wolno też pochylać się nad patelnią czy garnkiem, w którym flambirujemy żeby płomienie nie poparzyły nas i nie spaliły włosów czy ubrania.
Nam udało się nie spalić kuchni chociaż płomienie momentami sięgały na prawdę wysoko. Obyło się także bez strat w ludziach i sprzęcie. Tylko jeden omułek odmówił współpracy więc grzecznie mu podziękowałyśmy. Warsztaty prowadził tym razem szef Karol Lisiński, nadzorował szef Piotr Kraśkiewicz. Obaj jak zwykle bardzo rzeczowi, konkretni i pomocni w razie potrzeby - bardzo dobrze nam się pracuje i uczy pod ich czujnym okiem.
w menu były następujące dania :
- beef Strogonoff podlany wódką czystą
- mule z winiakiem i białym winem
- wątróbka z jabłkiem i wódką gruszkową
- krewetki w maśle czosnkowym, z winiakiem
- wieprzowina blanchett z koniakiem
- forszmak dragomirowski ze śliwowicą
- tarta tatin z jabłkami flambirowanymi winiakiem
- lody waniliowe ze śliwkami flambirowanymi
- lody z sosem jeżynowym
Wygląda to efektownie i w restauracjach czasami robi się flambirowanie już przy stoliku gości - taki bajer.
W domu jednak trzeba zachować ostrożność żeby niczego sobie nie uszkodzić, nie opalić grzywki czy brwi, nie poparzyć - ważne jest żeby nie nalewać alkoholu prosto z pełnej butelki ponieważ strumień może się zapalić i butelka wybuchnie nam w ręku - jest to szczególnie ważne przy gotowaniu na kuchence gazowej i otwartym ogniu. Potrzebną do dania, konkretną ilość odmierzamy do innego naczynia i dopiero z niego wlewamy do dania a następnie podpalamy - najlepiej za pomocą długiej zapałki. Nie wolno też pochylać się nad patelnią czy garnkiem, w którym flambirujemy żeby płomienie nie poparzyły nas i nie spaliły włosów czy ubrania.
Nam udało się nie spalić kuchni chociaż płomienie momentami sięgały na prawdę wysoko. Obyło się także bez strat w ludziach i sprzęcie. Tylko jeden omułek odmówił współpracy więc grzecznie mu podziękowałyśmy. Warsztaty prowadził tym razem szef Karol Lisiński, nadzorował szef Piotr Kraśkiewicz. Obaj jak zwykle bardzo rzeczowi, konkretni i pomocni w razie potrzeby - bardzo dobrze nam się pracuje i uczy pod ich czujnym okiem.
w menu były następujące dania :
- beef Strogonoff podlany wódką czystą
- mule z winiakiem i białym winem
- wątróbka z jabłkiem i wódką gruszkową
- krewetki w maśle czosnkowym, z winiakiem
- wieprzowina blanchett z koniakiem
- forszmak dragomirowski ze śliwowicą
- tarta tatin z jabłkami flambirowanymi winiakiem
- lody waniliowe ze śliwkami flambirowanymi
- lody z sosem jeżynowym
Fajna zabawa, chociaż nigdy tego nie próbowałem. Mam kuchenkę elektryczną, więc pozostaje mi podpalanie zapałką, a do tego mam jakieś opory, to chyba z czasów podpalania kuchenki gazowej zapałkami, kiedy zdarzyło mi się parę razy opalić ręce ;)
OdpowiedzUsuńKrewetki i wątróbka wyglądają (i brzmią) przepysznie. Chyba czas na podroby dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu śledzę Pani blog i jestem pod wielkim wrażeniem, wszystkie przepisy są po prostu rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńPyza jestem - po prostu :) i dziękuję za miłe słowa :)
UsuńBardzo lubię Pani przepisy. Wiele wypróbowanych. Super :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAnia
Aniu, bardzo dziękuję :)
Usuń