Jak upiec wyjątkowego gniota ?
Gniot to ciasto lub chleb, które mimo naszych starań nie wyrosły tak jak powinny. Są zbite i często mają w sobie zakalec. To zmora osób piekących samodzielnie. Może zdarzyć się każdemu i czasami niełatwo wytłumaczyć przyczynę jego powstania. Czasami po prostu tak wychodzi i już, nawet gdy recepturę znamy na pamięć, składniki też i wszystko zrobimy tak jak zwykle.
Liczę na to, że napiszecie mi o swoich podobnych porażkach z wypiekami -według mnie nie ma się czego wstydzić :) a chętnie poznałabym Wasze przemyślenia po takich sytuacjach. Może macie jakieś sztuczki żeby taką porażkę zamienić w sukces ?
Być może znajdą się też osoby, które stwierdzą, że im nigdy takie coś się nie zdarza, ale szczerze mówiąc ciężko w to uwierzyć. Ja przyznaję, że mnie się zdarza - rzadko, ale jednak. Przeważnie dlatego, że coś przekombinuję i nie trzymam się przepisu. Jednak mam na tyle szczęścia w nieszczęściu, że jakoś te moje zakalcowate gnioty są zjadliwe. Wczoraj upieczone ciasto właśnie było takim wyjątkowym gniotem.
Niepowodzenia nie będę zwalać na suche drożdże, które mnie bardzo nie lubią, ani na jakieś inne życiowe problemy bo to nie o to chodzi. Nie obwinię też jajek za to, że się w nim nie pojawiły bo taki był zamiar i nie są w cieście konieczne. Ciasto wyszło jak wyszło i najważniejsze jest to, że już wyszło tzn. zostało zjedzone do ostatniego kawałeczka. Mimo swojej gniotowatej natury było bardzo pyszne.
Chwalić się nie ma czym a jednak pokażę Wam jak wyglądał mój gniotowy placek ze śliwkami. Nie dodałam do niego jajek, za to był gęsty przecier z dyni. Dodałam też miód zamiast cukru i nie dolewałam już żadnego płynu bo ciasto dało się bez problemu zagnieść. Wnioski z tego wypieku wyciągnęłam, przemyślałam i zrobię następne podejście - zobaczymy czy bardziej udane.
Liczę na to, że napiszecie mi o swoich podobnych porażkach z wypiekami -według mnie nie ma się czego wstydzić :) a chętnie poznałabym Wasze przemyślenia po takich sytuacjach. Może macie jakieś sztuczki żeby taką porażkę zamienić w sukces ?
Być może znajdą się też osoby, które stwierdzą, że im nigdy takie coś się nie zdarza, ale szczerze mówiąc ciężko w to uwierzyć. Ja przyznaję, że mnie się zdarza - rzadko, ale jednak. Przeważnie dlatego, że coś przekombinuję i nie trzymam się przepisu. Jednak mam na tyle szczęścia w nieszczęściu, że jakoś te moje zakalcowate gnioty są zjadliwe. Wczoraj upieczone ciasto właśnie było takim wyjątkowym gniotem.
Niepowodzenia nie będę zwalać na suche drożdże, które mnie bardzo nie lubią, ani na jakieś inne życiowe problemy bo to nie o to chodzi. Nie obwinię też jajek za to, że się w nim nie pojawiły bo taki był zamiar i nie są w cieście konieczne. Ciasto wyszło jak wyszło i najważniejsze jest to, że już wyszło tzn. zostało zjedzone do ostatniego kawałeczka. Mimo swojej gniotowatej natury było bardzo pyszne.
Chwalić się nie ma czym a jednak pokażę Wam jak wyglądał mój gniotowy placek ze śliwkami. Nie dodałam do niego jajek, za to był gęsty przecier z dyni. Dodałam też miód zamiast cukru i nie dolewałam już żadnego płynu bo ciasto dało się bez problemu zagnieść. Wnioski z tego wypieku wyciągnęłam, przemyślałam i zrobię następne podejście - zobaczymy czy bardziej udane.
Ja mam jedynie problemy z ciastem na jogurcie, często wychodzi zakalec, nie wiadomo czemu :D
OdpowiedzUsuńhmmm, ciekawe czemu, czasami używam jogurtu do wypieków i jakoś nie zauważyłam żeby gorzej rosły niż np. z mlekiem czy śmietaną... Może ten jogurt w cieście Cię nie lubi tak jak mnie suche drożdże ? co ciekawe bułeczki na suchych drożdżach mi wychodzą a ciasta zupełnie nie...
UsuńJa mam na myśli takie typowe jogurtowe, gdzie jest go bardzo dużo, jak jest mały dodatek, to wszystko wychodzi, jak ciasto się tylko na nim opiera to jest masakra :P co do drożdży to moim zdaniem lepiej rosną ciasta na świeżych, ale na suche też nie mogę narzekać :)
Usuńciekawe czemu tak się dzieje - może za dużo jogurtu albo bakterie jogurtowe nie lubią się z drożdżami.... nie wiem, nie znam się na tym
UsuńNie wygląda tak źle. A porażki zdarzają się każdemu. Może mam szczęście do pieczenia, a może przyjazny piekarnik, ale zakalce wychodzą mi naprawdę rzadko. Ale pamiętam jeden spektakularny, megaśny zakalec. Od ponad 20 lat piekę babkę karmelową z adwokatem - żadne święta bez niej nie przejdą, bo to ulubiona babka mojego brata. No i zrobiłam wszystko jak zawsze, upiekłam babę - dużą, wyrośniętą z mega zakalcem... Gdy ją wyciągnęłam z piekarnika wydawała mi się jakaś dziwna. No i przekroiła, a w środku mega zakalec, a moje oczy jak pięciozłotówki: no ale jak, dlaczego, że co to jest? Babką nakarmiłam ptaszki, a ja się wzięłam za drugą. Wyszła idealna... ale zwiększyłam temperaturę i dłużej piekłam, bo okres był przedświąteczny, duży rozbiór prądu, więc po prostu podejrzewam, że grzanie było za słabe...
OdpowiedzUsuńWięcej spektakularnych zakalców nie pamiętam, czasem jakiś leciutki wyjdzie przy serniku, tam gdzie się łączy ciasto z serem, albo przy cieście z owocami. Ale to mi zupełnie nie przeszkadza.
No, ale ja nawet brownie nie potrafię upiec z zakalcem, więc wiesz... jestem zdolna inaczej :-)
Ale np mam talent do nieosolenia ziemniaków, albo niedoprawieniu klopa :-)
Asiu, myślę, że porażki nie zdarzają się tylko tym co nic nie robią :D
UsuńOtóż to :-) I ja zawsze mówię, że nie wszystko i nie zawsze mi wychodzi. Ale gdy mnie ktoś pyta o to dlaczego wyszedł mu zakalec to z rozbrajającą szczerością mówię, że nie wiem... bo tego chyba nikt nie wie. I choćbyśmy trzymali się wszystkich zasada to czasem i tak będzie klapa, bo po prostu ma być :-)
UsuńTo bardzo ciekawy temat jest, ja mam ostatnio kłopoty z ciastem marchewkowym, które piekłam już nie wiem ile razy- ostatnie dwa z rzędu były totalnym zakalcem:(. Zauważyłam, że im bardziej się staram, tym gorzej wychodzi(te ciasta były na specjalne okazje). Są też takie wypieki, które są ewidentnie zakalcogenne jak na przykład ciasto jogurtowe- jeśli składniki nie są w temperaturze pokojowej i mieszamy za długo to klapa jest właściwie murowana;).
OdpowiedzUsuńo tak, też mam podobnie - im bardziej się staram tym czasami efekt słabszy :D
Usuńnajprostsze ucierane z owocami gniotowate wyszło mi ze 2 lata temu, w sam raz na urodziny męża ;) ale znam powód...użyłam brzoskwiń z puszki i nie za dobrze je odsączyłam chyba...wyszedł mega zakalec...ale się mu nie daałam, brzoskwinie wyciągnęłam z ciasta, a ciasto zmieszałam z rozpuszczoną czekoladą i aromatem rumowym, do tego orzechy i rodzynki i powstały najlepsze na świecie mini "bajaderki/ziemniaczki"
OdpowiedzUsuńu mnie recykling nawet w kuchni :)
Twój gniot wygląda i tak niesamowicie!
Tynka, pomysł z takim recyklingiem bardzo mi się podoba :)
UsuńA ja przepadam za zakalcem!:)
OdpowiedzUsuńmoje Żarłoczki chyba też skoro zjadły całą blaszkę wczoraj :D
UsuńMoje serniki zawsze piéknie wyrastaly, odkad pojawil sie nowy piekarnik, gnio gniotem pogania:)
OdpowiedzUsuńzmiana piekarnika to też kłopot - trzeba drania wyczuć dobrze bo każdy piecze inaczej...
Usuńoj dla mnie to nie problem:D co drugi to gniot:D
OdpowiedzUsuńjedynie drożdżowiec zawsze wychodzi idealnie.
reszta jak sobie chce.
świetnie, że się tym nie przejmujesz za bardzo - tak sądzę po tonie Twojej wypowiedzi :D
UsuńEj, nie wygląda wcale źle :) Ja mam problem z ciastami z jogurtem. Często wychodzi mi w nich zakalec ;) Najbardziej spektakularny był przy okazji cytrynowej babki właśnie z jogurtem..nie urosła prawie wcale i była kompletnie nie jadalna. Tylko zapach był piękny :) Cała powędrowała do kosza ;)
OdpowiedzUsuńojej, szkoda babeczki... ja na szczęście jak psuję to widocznie umiejętnie czyli tak żeby nie wyrzucić :D
UsuńWitam u mnie też dość często dochodzi do tego,że uśmiercę ciasto:(((. Najczęściej mi się to zdarza przy serniku (być może to wina piekarnika)lub każdemu się może zdarzyć.Pozdrawiam i miłego dnia,
OdpowiedzUsuńz sernikami jakoś nie mam problemu bo tam nie bardzo jest co zepsuć :D
UsuńJa ostatnio miałam w kuchni serię nieszczęść - pączki wyszły mi tak twarde, że jakby takim rzucić, to można by kogoś zabić, a przynajmniej nieźle uszkodzi. Beza mi się nie wysuszyła - po iluś godzinach w piekarniku nadal była miękka. Ble! Ciasto z jogurtem musiałam piec trzy razy, żeby w końcu nadawało się do jedzenia. A kiedyś dawno temu robiłam tartę z kremem, który nie chciał mi się ściąć, i do tej pory nie mam pojęcia, co było z nim nie tak...
OdpowiedzUsuńOgólnie to jestem typ uparty - jak mi coś nie wychodzi, to próbuję do skutku. I tak dzisiaj upiekłam piękne bezy, tylko do tych pączków muszę kolejne podejście zrobić...
Ogólnie moją największą zmorą są ciasta ucierane - bardzo często wychodzą mi zakalce, chociaż staję na głowie, żeby wszystko było dobrze i zgodnie z przepisem. I duże drożdżówki z blachy - w środeczku często mam zakalec... Reszta, odpukać!, zazwyczaj działa jak trzeba ;)
ja nie mam tyle cierpliwości żeby próbować do skutku...
Usuńhihihi uśmiałam się czytając:) niestety każdemu czasem zdarzają się wpadki;) a ciasto i tak wygląda baaardzo apetycznie i nie dziwię się, że szybko zniknęło:D
OdpowiedzUsuńchłopaki pytali się nawet kiedy znowu takie upiekę :D
Usuńmój tata uwielbia zakalce :))
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj upiekłam szarlotkę Froda tyle,że zapomniałam o maśle. Akurat wpadli sąsiedzi na herbatę i zagadałam się. O dziwo ciasto nadaje się do jedzenia. Oczywiscie to nie jedyna wpadka, ale najświeższa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKasiu, a co to jest ta szarlotka Froda ? pierwszy raz słyszę i zaciekawiłaś mnie :)
UsuńA mi jak wyjdzie zakalec to i tak są chętni do zjedzenia :)
OdpowiedzUsuńto tak jak u mnie chociaż muszę się mocno starać żeby zrobić zakalec :D
Usuń