Kowal. Konie. Ginące zawody. Migawki z Orawy cz. 5

Podczas orawskich wakacji miałam okazję przyjrzeć się z bliska pracy prawdziwego kowala. Ramziaty, koń Dorotki, był uprzejmy zgubić podkowę a nawet dwie i trzeba było zawezwać fachowca. Dla takiego mieszczucha jak ja przyglądanie się całemu procesowi podkuwania koni to była duża atrakcja. Zaopatrzona z aparat i zgodę pana Jacka towarzyszyłam mu przez kilka godzin pracy. Do podkucia była także Latona i oba konie dostały po nowym komplecie końskich butków.

Na Orawę pojechałam jednak w zupełnie innym celu - na grzybobranie

Uwaga - dużo zdjęć !

dwie stare podkowy Ramziatego, dla mnie i Żarłoczka na szczęście !


Kiedyś koni na wsiach było dużo, przynajmniej jeden w gospodarstwie. W związku z tym były też kuźnie i kowale. Teraz bardziej potrzebni są mechanicy naprawiający traktory i kombajny a fachowca od podkuwania koni nie łatwo znaleźć. Dorota umówiła na kucie pana Jacka. To człowiek, który nauczył się fachu z miłości do koni będąc już mocno dorosłym człowiekiem - nie przejął warsztatu po ojcu czy dziadku jak to w przypadku rzemieślników najczęściej bywa. Sam jeździ konno i uczestniczy w pokazach rycerskich grup rekonstrukcyjnych. Podczas pracy dużo opowiadał o miłośnikach dawnych czasów, husarii i swoich zainteresowaniach.

Kowal teraz nie ma stacjonarnej kuźni w centrum wsi. Swój warsztat wozi na pace samochodu. Ma tam wszystko czego mu trzeba - strój ochronny z grubej skóry, narzędzia a nawet mały piec do wypalenia podków przed formowaniem. Co zobaczyłam pokażę także Wam i mam nadzieję, że dla Was to także będzie ciekawe.

zdarte podkowy do wymiany wiec trzeba je najpierw zdjąć


























kopyto trzeba dobrze oczyścić
i przyciąć pazurki bo przecież urosły
po przycięciu w ruch idzie pilniczek żeby było gładko i równo
pierwsza przymiarka nowej podkowy zanim ta trafi do pieca
po zaledwie kilku chwilach rozgrzana do czerwoności podkowa nadaje się do dokładnego uformowania
no to zaczynamy ...
najpierw z jednej strony....
stuku puku, stuku puku...

trochę to trwa, ale musi być dokładnie... 






jeszcze tylko kąpiel we wiaderku żeby schłodzić ...
podkowa gotowa - można przybijać do kopyta
podkowę mocuje się specjalnymi gwoździami - hufnalami
wystające końcówki trzeba przyciąć
i spiłować ....
a potem następne kopytko na warsztat
ślicznie, prawda ? żadna klacz mi się nie oprze !
stara podkowa - na szczęście ?

2 komentarze:

Będzie mi miło jeśli zostawisz swój komentarz i odwiedzisz mnie znowu. Jeśli ugotowałeś albo upiekłeś coś z przepisu znalezionego tutaj zrób zdjęcie i pochwal się przysyłając je do mnie.

Print Friendly and PDF
Copyright © Smaczna Pyza , Blogger