Kaczka dziwaczka według Pyzy
Wiecie, że jeszcze nigdy nie piekłam całej kaczki? Wielu rzeczy, to znaczy wielu dań jeszcze nigdy nie robiłam - przeważnie z tchórzostwa. Bo jak się nie za bardzo wie co z jakiegoś produktu czy składnika zrobić to robi się coś zupełnie innego :D. Ale pora wziąć kaczuchę za rogi albo raczej za dziób i rozprawić się z tym ptaszkiem.
Kiedy "pochwaliłam się" brakiem kaczego obycia Mama Bartka czyli Ola zaproponowała, że będzie mnie wspierać duchowo i też upiecze kaczusię tego samego dnia żeby mojej było raźniej. Ja się ucieszyłam, kaczki się nie wypowiedziały. Moja pewnie dlatego, że leżała już wyluzowana w chłodnym miejscu a ta druga może dostała w dziób i dlatego siedziała cicho? W każdym razie ptaszki wyszły smakowicie i ja będę co jakoś czas zapraszać ich koleżanki na jakiś obiad, chociaż może jednak w elementach a nie w całości.
składniki:
Kaszę wypłukałam, zalałam wodą z mlekiem w proporcjach m/w pół na pół i gotowałam ok. 10 minut po czym przełożyłam na sito żeby odsączyć nie wchłonięty płyn. Po wystudzeniu zmieszałam z żurawiną i posiekanymi morelami. Doprawiłam do smaku solą oraz pieprzem ziołowym i czarnym. Dodałam też sok z pomarańczy i startą z owocu skórkę oraz jajko, wymieszałam dokładnie. Na maśle podsmażyłam trochę posiekaną cebulę z dodatkiem obranego, pokrojonego w kostkę jabłka - dodałam do farszu.
Kaczkę położyłam piersiami do dołu na desce- najpierw zasznurowałam szyję czyli spięłam wykałaczkami rozciętą skórę szyjki i związałam sznurkiem - potem odwróciłam tuszkę piersiami do góry, nałożyłam farsz do środka i tak samo pospinałam wykałaczkami skórę rozciętą na brzuchu a potem zasznurowałam ją dokładnie - sposób sznurowania opisałam przy przepisie na Faszerowanego kurczaka. Uformowaną kaczuszkę ułożyłam w brytfannie i wstawiłam do nagrzanego piekarnika - piekłam ok. 2 godzin w temp. 180 st. C . W tym czasie 2 razy odlewałam nadmiar wytopionego tłuszczu a kaczkę polewałam na zmianę wodą i sosem z pieczenia.
Jak widać na zdjęciu przypiekła się ta moja ptaszyna aż za bardzo - rzekłabym nawet, że spaliła się ciutkę, ale wierzcie mi, że taka przypieczona mocno skórka jest najlepsza - przynajmniej my taką lubimy - Wy możecie przypiec ją mniej.
Po upieczeniu kaczkę odstawiłam na jakieś 10 minut a potem pokroiłam. Podałam, jak na kaczkę przystało, z dodatkiem buraczków - dla Żarłoczka ugotowałam kluseczki marchewkowe bo bałam się, że będzie marudził nad tym kaszanym farszem - już ja go znam :D
Kiedy "pochwaliłam się" brakiem kaczego obycia Mama Bartka czyli Ola zaproponowała, że będzie mnie wspierać duchowo i też upiecze kaczusię tego samego dnia żeby mojej było raźniej. Ja się ucieszyłam, kaczki się nie wypowiedziały. Moja pewnie dlatego, że leżała już wyluzowana w chłodnym miejscu a ta druga może dostała w dziób i dlatego siedziała cicho? W każdym razie ptaszki wyszły smakowicie i ja będę co jakoś czas zapraszać ich koleżanki na jakiś obiad, chociaż może jednak w elementach a nie w całości.
składniki:
- 1 kaczka - ja tym razem kupiłam wcześniej mrożoną, ale można dostać świeże tuszki
- 1/2 szkl. kaszy jaglanej
- ok. 1/2 szkl. wody
- ok. 1/2 szkl. mleka
- 2 garści suszonej żurawiny
- kilka suszonych moreli
- 1 jajko
- skórka otarta z połowy pomarańczy
- sok z połowy pomarańczy
- 1 mała cebula
- 2 nieduże jabłka
- 1 płaska łyżka masła
- 2 łyżki sosu sweet chili z czosnkiem
- do smaku: sól, pieprz mielony, pieprz ziołowy, majeranek otarty
Kaszę wypłukałam, zalałam wodą z mlekiem w proporcjach m/w pół na pół i gotowałam ok. 10 minut po czym przełożyłam na sito żeby odsączyć nie wchłonięty płyn. Po wystudzeniu zmieszałam z żurawiną i posiekanymi morelami. Doprawiłam do smaku solą oraz pieprzem ziołowym i czarnym. Dodałam też sok z pomarańczy i startą z owocu skórkę oraz jajko, wymieszałam dokładnie. Na maśle podsmażyłam trochę posiekaną cebulę z dodatkiem obranego, pokrojonego w kostkę jabłka - dodałam do farszu.
Kaczkę położyłam piersiami do dołu na desce- najpierw zasznurowałam szyję czyli spięłam wykałaczkami rozciętą skórę szyjki i związałam sznurkiem - potem odwróciłam tuszkę piersiami do góry, nałożyłam farsz do środka i tak samo pospinałam wykałaczkami skórę rozciętą na brzuchu a potem zasznurowałam ją dokładnie - sposób sznurowania opisałam przy przepisie na Faszerowanego kurczaka. Uformowaną kaczuszkę ułożyłam w brytfannie i wstawiłam do nagrzanego piekarnika - piekłam ok. 2 godzin w temp. 180 st. C . W tym czasie 2 razy odlewałam nadmiar wytopionego tłuszczu a kaczkę polewałam na zmianę wodą i sosem z pieczenia.
Jak widać na zdjęciu przypiekła się ta moja ptaszyna aż za bardzo - rzekłabym nawet, że spaliła się ciutkę, ale wierzcie mi, że taka przypieczona mocno skórka jest najlepsza - przynajmniej my taką lubimy - Wy możecie przypiec ją mniej.
Po upieczeniu kaczkę odstawiłam na jakieś 10 minut a potem pokroiłam. Podałam, jak na kaczkę przystało, z dodatkiem buraczków - dla Żarłoczka ugotowałam kluseczki marchewkowe bo bałam się, że będzie marudził nad tym kaszanym farszem - już ja go znam :D
no przystojny bardzo kaczorek :):)
OdpowiedzUsuńSuper! Następnym razem też zrobię wyluzowaną :) Wygląda obłednie;)
OdpowiedzUsuńWygląda smakowicie. Zaciekawił mnie dodatek kaszy jaglanej.
OdpowiedzUsuńHaniu, faszerowanie gryczaną jest bardziej znane, ale z owocami jakoś bardziej podchodziła mi jaglana - poza tym bardzo ją lubię
UsuńToś się od razu na pierwszy raz narobiła.
OdpowiedzUsuńCzemu u dołu Twojej strony, obrazki i teksty zachodzą na siebie?
hmmmm, u siebie nie widzę nic zachodzącego na siebie - może to kwestia wielkości monitora albo przeglądarki? nie mam pojęcia, delikatnie mówiąc nie jestem biegła w kwestiach informatycznych :)
UsuńAleż urodziwa sztuka:P
OdpowiedzUsuńNormalnie ślinka cieknie:)
O mniam, ależ smacznie wygląda! A ja jeszcze nie piekłam nigdy kaczki.
OdpowiedzUsuńPysznie z tą kaszą.
Pozdrowienia:)
Iza, pysznie wygląda !
OdpowiedzUsuńA ja już piekłam, a to za sprawą Mamy Prezydenta, zawsze robi na nasz przyjazd i czasami pieczemy sobie sami w domu. ;) My pieczemy z samymi jabłkami w środku, a kaczkę marynujemy przez 2 doby, jest wspaniała!
OdpowiedzUsuńJak na kaczy debiut, to chylę czoła! Ja muszę się wziąć za gęś, bo tej jeszcze nie piekłam sama... :)
Ależ pięknie przypieczona, takie lubię najbardziej. Dodam jeszcze, że wczoraj raczyłam się kurczakiem, który również miał taką skórkę mmm.... niebo w gębie :)
OdpowiedzUsuńWow !!! jestem pod wrażeniem...Wspaniała kaka mmmmm palce lizać :-)
OdpowiedzUsuńale piękna!!! Zapisuję koniecznie tym bardziej ze już od baaaardzo dawna za mną łazi :)
OdpowiedzUsuńKaczka sie przypaliła. Przed zrobieniem zdjęcia telefonem powinna pani zeskrobać zwęglenia.
OdpowiedzUsuńkażdy robi tym co ma pod ręką :D tak bardzo mi żal maluczkich nie mających odwagi nawet żeby się podpisać.... jak można się wstydzić samego siebie i swojego imienia? chyba, że jest się nikim....
Usuńprofesjonalna robota zazdroszczę bo mi sie jeszcze nigdy nie udała taka sztuka.
OdpowiedzUsuńBernika, mówisz o luzowaniu? ćwiczyłam na kurczaku - to wcale nie jest trudne chociaż łatwiej jak się jednak rozetnie skórę wzdłuż kręgosłupa
UsuńWygląda imponująco! Ja zawsze z całej kaczki robię kaczkę po pekińsku - będzie u mnie niebawem na blogu - ale ta zrobiła jej konkurencję! Muszę spróbować następnym razem!
OdpowiedzUsuńAnno, w takim razie czekam niecierpliwie bo chętnie poczytam jak się taką po pekińsku robi a może nawet sama popróbuję :)
UsuńWłaśnie układam menu na świąteczny obiad i wybrałam Twoją kaczkę faszerowaną kaszą jaglaną.Ciekawa jest kompozycja farszu. Już piekłam kurczaka z nadzieniem z kaszy gryczanej( wg. Twojego przepisu) i był palce lizać. Myślę , że i kaczuszka też będzie smakowita . Pozdrawiam serdecznie Ludka.
OdpowiedzUsuńLudka, tylko ostrzegam, że farsz jest dość słodki - dla amatorów właśnie takich połączeń słodkich owoców z mięsem świetny, ale wiem, że nie każdy tak lubi :)
Usuń