Na zimę. Konfitura z czerwonych mirabelek
Konfitury z mirabelek śniły mi się po nocy. Kilka lat ich nie robiłam nie mając dostępu do tych owoców. Ale udało się dzięki dobrym ludziom, którzy mnie nimi obdarowali. Już wyobrażam sobie taki zimowy wieczór, dzbanek dobrej herbaty i słoiczek konfitur wyjadanych po prostu łyżeczką. Coś pysznego!
Konfitura to owoce smażone w mocnym syropie cukrowym albo odparowanym, mocno słodkim syropie owocowym, przeważnie winogronowym. Zwykle smaży się całe owoce lub jeśli są duże i jędrne to ich kawałki. Na koniec owoce powinny być zanurzone w słodkim, szklistym żelu, oblepione nim. To bardzo słodki przetwór bo na 1 kilogram owoców dodaje się aż 1 a nawet 2 kg cukru. Mirabelki co prawda ani do dużych ani jędrnych owoców nie należą, ale postanowiłam przygotować je tą metodą i jestem zadowolona bo przynajmniej część śliweczek, mimo przekrawania, pozostała w kawałkach a tak właśnie ma być.
Można konfitury smażyć jednego dnia, smażyć po prostu aż uzyskają odpowiednią gęstość, ale można też, tak jak ja, podzielić sobie smażenie na etapy i smażyć je z przerwami w ciągu 2 a nawet 3 dni, podobnie jak powidła. Dzięki temu cukier zawarty z syropie nie będzie się karmelizował i zmieniał koloru przetworu. Zróbcie tak jak Wam wygodniej.
Konfitura z czerwonych mirabelek
czas przygotowania: ok. 2 godzin w ciągu 1-2 dni
składniki:
Jak zrobić konfiturę z mirabelek?
Rano owoce opłukałam i dobrze osączyłam. Usunęłam pestki przekrawając śliweczki na pół. W szeroki rondlu zagotowałam wodę z cukrem i gotowałam ten syrop aż nieco zgęstniał a zlewany z łyżki pozostawiał za sobą lekko zastygającą nitkę. Włożyłam mirabelki i doprowadziłam całość do wrzenia po czym zestawiłam z ognia żeby ostygła. Wieczorem ponownie powoli podgrzewałam konfiturę aż do wrzenia bardzo delikatnie mieszając. W trakcie smażenia pojawiało się trochę piany, którą starannie zbierałam - można ją sobie później zjeść.
Po ponownym, kilkuminutowym przesmażeniu konfitury znowu zdjęłam ją z ognia i zostawiłam do wystudzenia na całą noc. Ani za pierwszym, ani za drugim razem nie przykrywałam rondla żeby masa odparowywała. Następnego dnia rano po raz trzeci podgrzałam konfiturę i smażyłam nieco dłużej aż zgęstniała. Gorącą przełożyłam do wyparzonych słoików, zakręciłam i odstawiłam do wystudzenia stawiając naczynia do góry dnem.
Konfitura to owoce smażone w mocnym syropie cukrowym albo odparowanym, mocno słodkim syropie owocowym, przeważnie winogronowym. Zwykle smaży się całe owoce lub jeśli są duże i jędrne to ich kawałki. Na koniec owoce powinny być zanurzone w słodkim, szklistym żelu, oblepione nim. To bardzo słodki przetwór bo na 1 kilogram owoców dodaje się aż 1 a nawet 2 kg cukru. Mirabelki co prawda ani do dużych ani jędrnych owoców nie należą, ale postanowiłam przygotować je tą metodą i jestem zadowolona bo przynajmniej część śliweczek, mimo przekrawania, pozostała w kawałkach a tak właśnie ma być.
Można konfitury smażyć jednego dnia, smażyć po prostu aż uzyskają odpowiednią gęstość, ale można też, tak jak ja, podzielić sobie smażenie na etapy i smażyć je z przerwami w ciągu 2 a nawet 3 dni, podobnie jak powidła. Dzięki temu cukier zawarty z syropie nie będzie się karmelizował i zmieniał koloru przetworu. Zróbcie tak jak Wam wygodniej.
Konfitura z czerwonych mirabelek
czas przygotowania: ok. 2 godzin w ciągu 1-2 dni
składniki:
- 2 kg czerwonych mirabelek
- 300 ml wody
- 2 kg cukru
Jak zrobić konfiturę z mirabelek?
Rano owoce opłukałam i dobrze osączyłam. Usunęłam pestki przekrawając śliweczki na pół. W szeroki rondlu zagotowałam wodę z cukrem i gotowałam ten syrop aż nieco zgęstniał a zlewany z łyżki pozostawiał za sobą lekko zastygającą nitkę. Włożyłam mirabelki i doprowadziłam całość do wrzenia po czym zestawiłam z ognia żeby ostygła. Wieczorem ponownie powoli podgrzewałam konfiturę aż do wrzenia bardzo delikatnie mieszając. W trakcie smażenia pojawiało się trochę piany, którą starannie zbierałam - można ją sobie później zjeść.
Po ponownym, kilkuminutowym przesmażeniu konfitury znowu zdjęłam ją z ognia i zostawiłam do wystudzenia na całą noc. Ani za pierwszym, ani za drugim razem nie przykrywałam rondla żeby masa odparowywała. Następnego dnia rano po raz trzeci podgrzałam konfiturę i smażyłam nieco dłużej aż zgęstniała. Gorącą przełożyłam do wyparzonych słoików, zakręciłam i odstawiłam do wystudzenia stawiając naczynia do góry dnem.
Mirabelkę mam pod oknem, co przez nie wyglądam myślę sobie, że muszę iść nazrywać i coś z niej zrobić. Jednak nigdy nie jadłam konfitury z mirabelek i zastanawiałam się czy warto. Zdecydowanie mnie przekonałaś :)
OdpowiedzUsuńJuż ostatni gwizdek na przygotowanie przetworów ze świeżych owoców. Dżemy z wiśni i truskawek już za mną więc czas na ulubione moich dzieci mirabelki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda że w ziemie nie mozna dostać mirabelek bo bardzo je lubię :) ale zapisuje sobie Twój przepis dzięki.
OdpowiedzUsuńwygląda obłędnie w tym roku zrobię
OdpowiedzUsuń