Przedświąteczne warsztaty z Poltino
Koniec roku to dla blogerów kulinarnych intensywny okres. Trzeba dbać żeby na blogu pojawiały przepisy świąteczne a marki z nami współpracujące planują spotkania, eventy i przedświąteczne warsztaty żeby uprzyjemnić nam czas między domowymi porządkami, zakupami i pichceniem świątecznych smakołyków.
Tym razem na takie przedświąteczne spotkanie zaprosiła nas marka Poltino i agencja Mucha nie siada.
Już w mailu z zaproszeniem zapowiedziano, że czeka nas mnóstwo atrakcji i niespodzianek więc ambasadorki stawiły się w komplecie. Pierwszą niespodzianką było to, że wbrew przyjętym na takich spotkaniach zwyczajom kulinarki wcale nie będą musiały gotować! Szkoda, że nie widzieliście naszych uśmiechów kiedy dowiedziałyśmy się o tym. Radość ogromna bo wreszcie zajmiemy się innymi, przyjemnymi rzeczami a nie tylko mieszaniem w garach, które bardzo lubimy, ale czasami mamy go po prostu trochę dość.
W studio kulinarnym Małe Przyjemności w Warszawie czekała już na nas choinka a wszędzie rozstawione były gwiazdy betlejemskie. Naszykowano też poczęstunek - ciasto, owoce a do tego na życzenie kawusia, grzane wino, ajerkoniak więc od razu zrobiło się bardzo świątecznie. Z głośników dyskretnie sączyła się muzyka i świąteczne hity a kiedy ktoś zgłodniał mógł zjeść pyszną kremową zupę i dania na gorąco marki Poltino.
Na spotkanie zaproszono instruktorkę decupage, przesympatyczną Mirę Pleskot, i pod jej kierownictwem uczyłyśmy się podstaw tej techniki zdobienia przedmiotów mnie lub bardziej użytkowych. Mogłyśmy od razu ozdobić sobie drewniane tace, koszyczki i bomki a więc takie rzeczy, które można będzie później pokazać w stylizacjach blogowych.
Kiedy część dziewcząt wycinała i kleiła inne, w drugim końcu studia, miały mini warsztaty fotograficzne z profesjonalistą, Maciejem Zaczkiem. Większość z nas robi zdjęcia przy świetle dziennym bo są najbardziej naturalne, ale Maciek pokazał nam jak łatwo możemy o tej porze roku wykorzystać softbox czyli specjalną lampę fotograficzną na stojaku i z żarówką imitującą światło dzienne. Przyznam, że podchodziłam do tematu jak pies do jeża a na tych zajęciach przekonałam się, że nie taki diabeł straszny. Dzięki marce Poltino, która w prezencie świątecznym podarowała nam takie zestawy oświetleniowe będę teraz mogła potrenować w domu.
To był bardzo miły dzień. Mimo że za oknem lało i było paskudnie to my bawiliśmy się świetnie i wiele się nauczyłam. Bardzo dziękuję wszystkim obecnym. Marce Poltino dziękuję pięknie za zaproszenie, smakowity obiad i prezenty. Agencji Mucha nie siada za profesjonalne ogarnięcie całego spotkania, zrozumienie naszych potrzeb i oczekiwań. Mirze i Maćkowi za cierpliwość podczas naszych warsztatowych zmagań. Koleżankom blogerkom za radosne pogaduchy przy dzierganiu - to takie fajne"babskie" spotkanie jak za dawnych czasów, tylko kiedyś darło się pierze.
Oby inne tego rodzaju spotkania, z innymi markami, były równie udane i przyjemne. Aż chce się krzyknąć:"Patrzcie i uczcie się!"
Niżej na zdjęciach moje pierwsze "dzieła" wykonane techniką decupage. Chyba złapałam bakcyla bo zamierzam zaopatrzyć się w przybory do tych robótek i od czas do czasu coś ładnego stworzyć. Jak widzicie motywy grzybowe bardzo ładnie prezentują się w takim wydaniu więc tym bardziej podoba mi się taka zabawa.
Tym razem na takie przedświąteczne spotkanie zaprosiła nas marka Poltino i agencja Mucha nie siada.
Już w mailu z zaproszeniem zapowiedziano, że czeka nas mnóstwo atrakcji i niespodzianek więc ambasadorki stawiły się w komplecie. Pierwszą niespodzianką było to, że wbrew przyjętym na takich spotkaniach zwyczajom kulinarki wcale nie będą musiały gotować! Szkoda, że nie widzieliście naszych uśmiechów kiedy dowiedziałyśmy się o tym. Radość ogromna bo wreszcie zajmiemy się innymi, przyjemnymi rzeczami a nie tylko mieszaniem w garach, które bardzo lubimy, ale czasami mamy go po prostu trochę dość.
W studio kulinarnym Małe Przyjemności w Warszawie czekała już na nas choinka a wszędzie rozstawione były gwiazdy betlejemskie. Naszykowano też poczęstunek - ciasto, owoce a do tego na życzenie kawusia, grzane wino, ajerkoniak więc od razu zrobiło się bardzo świątecznie. Z głośników dyskretnie sączyła się muzyka i świąteczne hity a kiedy ktoś zgłodniał mógł zjeść pyszną kremową zupę i dania na gorąco marki Poltino.
Na spotkanie zaproszono instruktorkę decupage, przesympatyczną Mirę Pleskot, i pod jej kierownictwem uczyłyśmy się podstaw tej techniki zdobienia przedmiotów mnie lub bardziej użytkowych. Mogłyśmy od razu ozdobić sobie drewniane tace, koszyczki i bomki a więc takie rzeczy, które można będzie później pokazać w stylizacjach blogowych.
Kiedy część dziewcząt wycinała i kleiła inne, w drugim końcu studia, miały mini warsztaty fotograficzne z profesjonalistą, Maciejem Zaczkiem. Większość z nas robi zdjęcia przy świetle dziennym bo są najbardziej naturalne, ale Maciek pokazał nam jak łatwo możemy o tej porze roku wykorzystać softbox czyli specjalną lampę fotograficzną na stojaku i z żarówką imitującą światło dzienne. Przyznam, że podchodziłam do tematu jak pies do jeża a na tych zajęciach przekonałam się, że nie taki diabeł straszny. Dzięki marce Poltino, która w prezencie świątecznym podarowała nam takie zestawy oświetleniowe będę teraz mogła potrenować w domu.
To był bardzo miły dzień. Mimo że za oknem lało i było paskudnie to my bawiliśmy się świetnie i wiele się nauczyłam. Bardzo dziękuję wszystkim obecnym. Marce Poltino dziękuję pięknie za zaproszenie, smakowity obiad i prezenty. Agencji Mucha nie siada za profesjonalne ogarnięcie całego spotkania, zrozumienie naszych potrzeb i oczekiwań. Mirze i Maćkowi za cierpliwość podczas naszych warsztatowych zmagań. Koleżankom blogerkom za radosne pogaduchy przy dzierganiu - to takie fajne"babskie" spotkanie jak za dawnych czasów, tylko kiedyś darło się pierze.
Oby inne tego rodzaju spotkania, z innymi markami, były równie udane i przyjemne. Aż chce się krzyknąć:"Patrzcie i uczcie się!"
Niżej na zdjęciach moje pierwsze "dzieła" wykonane techniką decupage. Chyba złapałam bakcyla bo zamierzam zaopatrzyć się w przybory do tych robótek i od czas do czasu coś ładnego stworzyć. Jak widzicie motywy grzybowe bardzo ładnie prezentują się w takim wydaniu więc tym bardziej podoba mi się taka zabawa.
Ładnie Ci Iza te cacuszka wyszły. Pomyśl nad drugim blogiem z takimi ozdobami wszelakimi, bo masz do tego talent. Pamiętam Twoje różyczki z klonowych liści.:)
OdpowiedzUsuńTalentu to raczej nie mam a już na pewno brak mi cierpliwości do robótek ręcznych a na drugiego bloga to czasu chyba nie wystarczy. Ot, podłubię sobie może w wolny wieczór kiedyś, ale tylko dla przyjemności :)
UsuńŚliczne bombki grzybkowe. Szkoda że takich nie sprzedają w sklepie.
OdpowiedzUsuńZapomnialam się przywitać bo jestem tu pierwszy raz. Wczoraj skorzystałam z przepisu na śledzie z jabłkami i cebulką w śmietanie. Dobre wyszło :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cudowne przepisy, oby jeszcze więcej. Uwielbiam Pani bloga! ❤ Już powoli przymierzam się do przygotowania ciasta na piernik staropolski. Nie mogę doczekać się efektu. Jedyne co wiem, że na pewno wyjdzie świetny, jak inne potrawy z Pani zbiorów, których dotychczas próbowałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Luiza
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!
Usuń