Kiedy zbliża się weekend grzybnięci bardzo intensywnie myślą jak tu się wyrwać do lasu. W tygodniu tylko nieliczni mają taką szansę, ale sobota czy niedziela to idealny czas żeby zaszaleć na łonie natury.
Czy jesienna, deszczowa aura nas nie wystraszy? Czy w ogóle warto jeszcze iść do lasu? Czy
będzie co zbierać? Takie pytania zadaje sobie chyba każdy grzybolub, ale my jesteśmy mocno zakręceni więc ciągnie nas do lasu zawsze i o każdej porze.
|
każdy coś nazbierał i wszyscy wyszliśmy z lasu zadowoleni chociaż to nie ilość grzybów w koszach jest najważniejsza - najbardziej cieszy łażenie i doleśnianie się, szczególnie w miłym towarzystwie |
Jak grzybnięci wybrali się na wspólne grzybobranie
Po raz kolejny przydało się to, że już jakiś czas temu skrzyknęliśmy się w internecie, na Facebooku. W grupie dla grzybniętych są ludzie z całej Polski a nawet świata, ale tworzą się też podgrupy bardziej zawężone np. sekcja mazowiecka, do której i ja mam przyjemność należeć. Kilka wiadomości na czacie i szybko zaplanowaliśmy, że jedziemy. Trzeba było tylko ustalić kto kogo po drodze zabiera i dokąd udajemy się na łowy, ale to już takie drobiazgi, bo skoro jest chęć to inne przeszkody pokonamy na pewno.
|
Zadowoleni grzybnięci! od lewej: Joasia, Piotr, Marzena, Piotrek, Kubuś i Iza. Brakuje na fotce Magdy, które robiła zdjęcie. |
Tym razem pojechaliśmy w okolice Garwolina i w gronie 7 osób penetrowaliśmy
piękny, jesienny las. Przyznam, że kiedy jest co zbierać to załącza mi się pazerniak i zapominam o robieniu zdjęć. Szczególnie, że aparat noszę w plecaku bo z dyndającym na szyi niewygodnie i mało bezpiecznie. Nie ma więc zdjęć samego lasu czego dzisiaj żałuję. Było pięknie, jesiennie i malowniczo. Ale trudno, co się stało to się nie odstanie.
Na szczęście jest kilka fotek grzybów i uwieczniony nasz pozysk. Szału może nie było, ale jesienny las obdarował nas swoimi skarbami tak, że wróciliśmy zadowoleni. Do koszyków trafiło trochę podgrzybków,
kolczaki rudawe, kurki, gąski siwe i zielone, opieńki, lakówki ametystowe i czubajki gwiaździste. Trafiały się też wodnichy późne, ale w większości nie nadawały się do zebrania z powodu licznych lokatorów. Opieńki też trzeba było dokładnie sprawdzać bo te rosnące bliżej ziemi również były zaczerwione.
|
wodnicha późna nazywana jest listopadówką bo zwykle rośnie właśnie w listopadzie, ale w tym roku pojawiła się już w połowie października |
|
podgrzybek brunatny bardzo lubi las sosnowy z mszystym poszyciem |
|
opieńki - niestety, te były już zaczerwione i nie trafiły do koszyka |
Trafił się też rarytas w postaci
ozorka dębowego. Co dziwne, rósł pozornie na ziemi, w odległości 1 m niewielkiego dębu w lesie ze znaczną przewagą sosny. Albo pasożytuje na korzeniach tego dębu, albo w ziemi były resztki jeszcze jakiegoś większego, rosnącego tam wcześniej, drzewa. Młody, soczysty ozorek zaskoczył mnie i sprawił niespodziankę swoim widokiem.
Wypatrzyliśmy też przepięknego wrośniaka różnobarwnego. Grzyb, ale ten egzemplarz wygląda jak kwiat, prawda? Piękny.
|
ozorek dębowy - nie spodziewałam się go w tym lesie i znalezisko sprawiło mi dużo radości |
Zdradzę Wam jeszcze, że w przerwie grzybobrania był mały popas. Chleb razowy z
grzybowym smalczykiem. Do tego ogórki kiszone i konserwowe, do wyboru oraz świeża papryka do schrupania. Herbata z cytryną dla kierowców, a dla pozostałych nalewki porzeczkowe. Na deser pełnoziarniste ciastka. Wszystkie wyroby domowe, oczywiście. Brzmi dobrze? Smakowało jeszcze lepiej, zapewniam. I zdjęć z wyżerki też brak.
Na koniec wycieczki trochę nas zmoczyło, ale lunęło porządnie dopiero kiedy wróciłam do domu. I prognozy na najbliższe dni mówią, że chyba to koniec złotej, polskiej jesieni. Ale na pewno nie koniec wycieczek do lasu bo nawet jeśli skończą się jesienne koszykowce to będą inne, zimowe grzyby i nadrzewniaki, na które jeszcze teraz nie zwraca się większej uwagi.
W grzybobraniu, oprócz mnie, udział wzięli: Joanna, Magda z Kubą, Piotrek i Marzena z Piotrem. Dziękuję Wam za miły dzień.
Do następnego razu, braci grzybnięta!
|
ziarnówka - mały, ale uroczy grzybek - zobaczcie jaką ma skarpetkę |
|
nie było bardzo obfitych zbiorów, ale kosz udało mi się zapełnić |
|
na pieńku obrośniętym przez mech pojawił się grzyb, prawdopodobnie żylak promienisty, i porasta zarówno drewno jak i łodyżki mchu |
|
pomarańczowy grzyb na zielonym mchu wygląda ładnie, ale nie wiem co mech na to |
Witam Pani Izo-mam pytanie-znalazłam wczoraj czubajkę czerwieniejącą,w środku lasu więc bez zanieczyszczeń.Czy można ją suszyć i potem zmielić?Będę wdzięczna za odpowiedż.Pozdrawiam.Elżbieta O.
OdpowiedzUsuńja takie leśne zbieram i zjadamy
UsuńMy też zjadamy ale chodzi mi o zagospodarowanie nadwyżek,szkoda wyrzucić.Pozdrawiam.Elżbieta O.
Usuńskoro je jecie to można też suszyć, jak najbardziej - myślałam, że pytasz czy w ogóle je zbierać
UsuńTo jeszcze raz ja.Zbieram tę odmianę czubajek od dawna ale dotychczas urodzaj nie był tak 'uciążliwy'.Jako cicha podczytywaczka i fanka Pani talentu kulinarno grzybowego pomyślałam że zapytam.Bardzo dziękuję za odpowiedż i pozdrawiam raz jeszcze.Elżbieta O.
Usuńnie są tak dobre jak kanie, ale jak innych nie ma to i te zbieram
UsuńSuper spotkanie,fajne zbiory.I znam niektóre osoby hii,świat jest mały i jak fajnie że można się też spotkać w realu,pozdrawiam was serdecznie
OdpowiedzUsuńgrzybobranie i innymi grzybniętymi nabiera innego wymiaru! to fajne doświadczenie
Usuń