Banda grzybniętych na tropie grzybowej piękności
To będzie długa opowieść o spotkaniu czterech grzybniętych ludków. Jeśli jesteście ciekawi i macie trochę wolnego czasu to zapraszam.
Dwóch ludków mieszka w Warszawie a dwoje specjalnie na tę wycieczkę przyjechało z Gdańska. Taki mały zjazd gwiazd, bo wierzcie mi, koledzy Mirek i Grzegorz są mocniej grzybnięci ode mnie, a koleżanka Mirka na dodatek mocno ptasznięta, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Umówiliśmy się w Lesie Bemowskim, w którym niedawno znalazłam swoje pierwsze kielonki błyszczące i wiem, że to las pełen skarbów.
Uprzedzam, że zdjęć jest bardzo dużo, a i tak mocno głowiłam się, które Wam pokazać bo napstrykałam ich mnóstwo. Życzę przyjemnych wrażeń i cierpliwości.
Spotkanie wyznaczono na 12-stą, w samo południe, i na samą myśl czułam drżenie kolan, bo zapowiadało się bardzo ciekawie. Las Bemowski znam jeszcze słabo, ale znam Grześka, który często tam bywa i wyszukał jakiś czas temu bardzo ciekawego grzybka. Obiecał pokazać nam jego stanowisko i zaplanował cały spacer. Wyszło na to, że skoro znam to nie zawaham się użyć. Sorry, Grześ :)
Uzbrojeni w aparaty fotograficzne stawiliśmy się na miejscu punktualnie, no prawie. Z uśmiechem i pełni energii ruszyliśmy w las. Z gdańskimi znajomymi, Mirkami, widuję się rzadko więc po wylewnym powitaniu, w drodze były jakże miłe ploteczki. Meteorologom pogoda na szczęście znowu się nie sprawdziła i nie padało co mnie ogromnie cieszyło. Co prawda byłam uzbrojona w odpowiednią kurtkę i kalosze, ale nie od dziś wiadomo, że nie lubię jak mi kapie na głowę. Nie lubię strasznie i już!
Krótko po wejściu w las okazało się, że jesteśmy na miejscu stanowiska grzyba, który nas tu wszystkich ściągnął. To przepiękny grzyby, piestrzenica pochyła, a stanowisko jest bodajże drugim oficjalnie stwierdzonym miejscem jej występowania w Polsce. Na kilku, może kilkunastu metrach kwadratowych, rośnie kilkadziesiąt owocników tego gatunku. Widok niesamowity. Grzyb jest jadalny, ale tak rzadki, że pod ochroną. Zresztą nikomu z nas nie przyszło nawet do głowy pozyskiwanie go. Na zdjęcia poświęciliśmy jednak sporo czasu. Chyba każda piestrzenica została obfotografowana ze wszystkich stron. Niedługo opiszę Wam ten gatunek dokładnie.
Po długiej sesji zdjęciowej poszliśmy dalej, w poszukiwaniu innych, wiosennych grzybów i kwiatków. Na bardziej podmokłym terenach natrafiliśmy na czarki austriackie. Były też pierwsze zawilce, białe i żółte. Obserwowaliśmy budzące się do życia krzewy i drzewa, m.in. bez koralowy, czeremchę, klony, jesiony, brzozy... Las o tej porze roku nie jest jeszcze taki "gęsty", a wiosenna zieloność ma piękną, soczystą barwę.
W głębi lasu, pod wielką topolą wyparzyliśmy kilka pierwszych smardzówek czeskich. Kawałek dalej, po pokonaniu chaszczy zobaczyliśmy, że rosło ich tam dużo więcej. A skoro smardzówki to były też kielonki błyszczące. Jest teoria na temat tego samego miejsca występowania obu gatunków i obserwując je w tym roku muszę się z nią zgodzić. Kalosze bardzo się przydały bo teren w wiosennym lesie liściastym bywa mocno błotnisty a w tym lesie nawet podmokły. A gdzie mokro, w bardziej słonecznych miejscach, tam złociła się już knieć błotna.
Przeważnie patrzyliśmy pod nogi wypatrując kolejnych znalezisk, ale czasami wzrok wędrował wyżej napotykając na drzewach i powalonych pniach oraz gałęziach inne grzyby. Tak wypatrzyliśmy białoporka brzozowego, skórniki, wrośniaki, ciżmówki a nawet płomiennice zimowe. W bardziej suchych i odsłoniętych miejscach, takich jak nasyp kolejowy, oczy cieszyły kępki i całe łany fiołka wonnego. Niestety, nie miałam czasu naskubać sobie tych pysznych kwiatków. Może jeszcze zdążę zanim przekwitną. Na zbiory czasu nie było, ale na pamiątkowe zdjęcie musiał się znaleźć.
Już właściwie znaleźliśmy to co chcieliśmy, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Okazało się, że tego dnia szczęście nam bardzo dopisywało bo udało się znaleźć jeszcze kilka młodziutkich owocników smardza stożkowatego. Niby nic w tym dziwnego bo już zaczyna się jego pora, ale wszystkie znalezione smardzyki miały bardzo jasny, biało różowy kolor, mimo że wcale nie były zasłonięte liśćmi i wcale nie rosły blisko siebie. Czy to wina niedostatecznej ilości światła a może jakaś inna odmiana smardza? Smardze albinoski? Miejsce zapamiętane i będzie monitorowane bo bardzo jesteśmy ciekawi jak te grzybki zmienią się w miarę wzrostu. Oczywiście liczymy na to, że nikt inny ich nie znajdzie i nie zerwie zanim dojrzeją. Nie mamy pewności czy w ogóle urosną, bo jak widać na zdjęciach szczyty owocników są przyschnięte albo przymrożone.
Grzesiek chciał nam jeszcze pokazać stanowisko innej piestrzenicy, nazywanej olbrzymią. To okazało się nie lada wyzwaniem, bo teoretycznie miejsce dobrze zapamiętał, a szukaliśmy go wszyscy przez dwie godziny. No bo to było gdzieś tu, właśnie tu, przy małej polance, z małym wzniesieniem pośrodku, obok wbity duży patyk - przecież każdy trafi! Ale nasz przewodnik był niestrudzony. Chodził, szukał aż znalazł. Nieważne, że kilkaset metrów dalej, ale znalazł i wielkie brawa dla niego. Tak do kolekcji zdjęć z tej wyprawy dołączył na razie to jeszcze całkiem nieduża piestrzenica olbrzymia, w ilości 7-9 sztuk.
Opisując tę kilkugodzinną wycieczkę i znalezione grzyby nie mogę pominąć gwiazdoszy potrójnych. Owocniki zeszłoroczne, ale rzadkie i cały czas piękne, a ponieważ zostały namierzone to mam szczery zamiar wrócić w to miejsce latem aby zaobserwować jak rośnie nowe pokolenie.
Były też pierwsze czernidłaki błyszczące, których teraz się nie spodziewałam, a jednak już rosną. Były jakieś kruchaweczki. Było jeszcze trochę zielska czyli gwiazdnica, czosnaczek i leśny szczypior, ale nie wszystkie znalazły na karcie pamięci. Za to znalazły się w anużce, która zawsze jeździ sobie w moim plecaku bo a nuż się na coś przyda?
To była piękna, bardzo ciekawa i pouczająca wycieczka. Najlepiej poznaje się nowe gatunki grzybów czy roślin i wymienia doświadczenia z innymi ludźmi o tych samych zainteresowaniach właśnie podczas spotkań w terenie, szczególnie kiedy wiedzą więcej od nas. Kiedy wracaliśmy już zaczynało się ściemniać i tylko to wygoniło nas z lasu. Poza tym gdańszczanie mieli jeszcze ładny kawałek drogi do domu. A kiedy się rozstaliśmy szybko zatęskniłam za kolejnym tego typu spotkaniem. Mam nadzieję, że nastąpi i to niedługo więc do zobaczenia!
Na koniec jeszcze mniej przyjemne obrazki. Jeden pokazuje, że piękny las jest miejscem życia dla wielu stworzeń i organizmów, które są sobie nawzajem potrzebne więc nie wolno nam niszczyć ich domu. Każda roślina, grzyb czy zwięrzę jest ogniwem łańcucha pokarmowego jaki stworzyła Matka Natura.
Na drugim zobaczycie widok jaki coraz częściej, niestety, widuje się w lasach. Sterty śmieci wyrzucone wprost do rezerwatu leśnego zagrażają zdrowiu i życiu tych co tam żyją. Smutne, że wielu ludzi nie rozumie tak prostych rzeczy, a las traktuje jako ziemię niczyją.
Dwóch ludków mieszka w Warszawie a dwoje specjalnie na tę wycieczkę przyjechało z Gdańska. Taki mały zjazd gwiazd, bo wierzcie mi, koledzy Mirek i Grzegorz są mocniej grzybnięci ode mnie, a koleżanka Mirka na dodatek mocno ptasznięta, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Umówiliśmy się w Lesie Bemowskim, w którym niedawno znalazłam swoje pierwsze kielonki błyszczące i wiem, że to las pełen skarbów.
Uprzedzam, że zdjęć jest bardzo dużo, a i tak mocno głowiłam się, które Wam pokazać bo napstrykałam ich mnóstwo. Życzę przyjemnych wrażeń i cierpliwości.
Smaczna Pyza przyłapana podczas fotografowania piestrzenic pochyłych - musiałam bardzo uważać żeby nic nie rozdeptać a rosło ich tam ok. 50 sztuk |
Spotkanie wyznaczono na 12-stą, w samo południe, i na samą myśl czułam drżenie kolan, bo zapowiadało się bardzo ciekawie. Las Bemowski znam jeszcze słabo, ale znam Grześka, który często tam bywa i wyszukał jakiś czas temu bardzo ciekawego grzybka. Obiecał pokazać nam jego stanowisko i zaplanował cały spacer. Wyszło na to, że skoro znam to nie zawaham się użyć. Sorry, Grześ :)
fiołki wonne, jedne z pierwszych wiosennych kwiatów - pachną obłędnie |
Uzbrojeni w aparaty fotograficzne stawiliśmy się na miejscu punktualnie, no prawie. Z uśmiechem i pełni energii ruszyliśmy w las. Z gdańskimi znajomymi, Mirkami, widuję się rzadko więc po wylewnym powitaniu, w drodze były jakże miłe ploteczki. Meteorologom pogoda na szczęście znowu się nie sprawdziła i nie padało co mnie ogromnie cieszyło. Co prawda byłam uzbrojona w odpowiednią kurtkę i kalosze, ale nie od dziś wiadomo, że nie lubię jak mi kapie na głowę. Nie lubię strasznie i już!
drzewka owocowe już powoli kwitną - to pewnie jakaś śliwa, może tarnina? |
Krótko po wejściu w las okazało się, że jesteśmy na miejscu stanowiska grzyba, który nas tu wszystkich ściągnął. To przepiękny grzyby, piestrzenica pochyła, a stanowisko jest bodajże drugim oficjalnie stwierdzonym miejscem jej występowania w Polsce. Na kilku, może kilkunastu metrach kwadratowych, rośnie kilkadziesiąt owocników tego gatunku. Widok niesamowity. Grzyb jest jadalny, ale tak rzadki, że pod ochroną. Zresztą nikomu z nas nie przyszło nawet do głowy pozyskiwanie go. Na zdjęcia poświęciliśmy jednak sporo czasu. Chyba każda piestrzenica została obfotografowana ze wszystkich stron. Niedługo opiszę Wam ten gatunek dokładnie.
Piestrzenica pochyła vel wzniesiona - Gyromitria fastigiata/Discina fastigiata |
|
|
cudowne te piestrzenice, cieszę się że mogłam je zobaczyć |
czyż nie są piękne? jak kwiaty! |
|
|
Po długiej sesji zdjęciowej poszliśmy dalej, w poszukiwaniu innych, wiosennych grzybów i kwiatków. Na bardziej podmokłym terenach natrafiliśmy na czarki austriackie. Były też pierwsze zawilce, białe i żółte. Obserwowaliśmy budzące się do życia krzewy i drzewa, m.in. bez koralowy, czeremchę, klony, jesiony, brzozy... Las o tej porze roku nie jest jeszcze taki "gęsty", a wiosenna zieloność ma piękną, soczystą barwę.
miniaturowa czareczka austriacka, miała może z 1 mm średnicy |
czarki austriackie wyglądają w wiosennym, jeszcze szarym lesie, jak kwiatki |
wiecie, że czarki austriackie są jadalne? smak mają słabiutki, trochę rzodkiewkowy |
czeremcha - niech kwitnie a potem z owoców zrobimy coś dobrego |
drzewa też mają kwiaty |
a te jakie piękne! wiecie z jakiego drzewa? |
przyznam, że chyba pierwszy raz widziałam żółte zawilce |
i zdecydowanie bardziej podobają mi się białe |
o, takie jak ten właśnie |
bez koralowy - kuzyn bzu czarnego - kwiatostany pojawiają się razem z liśćmi, które jak widzicie przebarwiają się lekko czerwonawo a owoce będą koloru koralowego |
W głębi lasu, pod wielką topolą wyparzyliśmy kilka pierwszych smardzówek czeskich. Kawałek dalej, po pokonaniu chaszczy zobaczyliśmy, że rosło ich tam dużo więcej. A skoro smardzówki to były też kielonki błyszczące. Jest teoria na temat tego samego miejsca występowania obu gatunków i obserwując je w tym roku muszę się z nią zgodzić. Kalosze bardzo się przydały bo teren w wiosennym lesie liściastym bywa mocno błotnisty a w tym lesie nawet podmokły. A gdzie mokro, w bardziej słonecznych miejscach, tam złociła się już knieć błotna.
kaczeńce to kolejna oznaka, że wiosna w pełni |
ten rok jest najwyraźniej kielonkowo smardzówkowy bo grzybków obu gatunków rośnie bardzo dużo |
rodzina smardzówek czeskich |
smardzówka czeska - Verpa bohemica |
a tu znowu smardzówka czeska w towarzystwie kielonki błyszczącej |
i kolejna panna smardzówka |
i jeszcze jedna... |
i kolejna... rosło ich dużo, po 200 straciliśmy rachubę |
kielonki błyszczące są bardzo fotogeniczne |
tu pozują całą rodzinką |
Przeważnie patrzyliśmy pod nogi wypatrując kolejnych znalezisk, ale czasami wzrok wędrował wyżej napotykając na drzewach i powalonych pniach oraz gałęziach inne grzyby. Tak wypatrzyliśmy białoporka brzozowego, skórniki, wrośniaki, ciżmówki a nawet płomiennice zimowe. W bardziej suchych i odsłoniętych miejscach, takich jak nasyp kolejowy, oczy cieszyły kępki i całe łany fiołka wonnego. Niestety, nie miałam czasu naskubać sobie tych pysznych kwiatków. Może jeszcze zdążę zanim przekwitną. Na zbiory czasu nie było, ale na pamiątkowe zdjęcie musiał się znaleźć.
białoporek brzozowy - niestety, zeszłoroczny więc już nie ma białych porów |
wrośniak, chyba rozpostarty |
skórnik szorstki |
popularnie na grzyby nadrzewne mówi się po prostu huby |
a to jakaś ciżmówka, ale jaka powie dopiero badanie mikroskopowe |
płomiennice zimowe, chociaż te raczej wiosenne i świeże |
kępka fiołków wyrosła sobie na torowisku |
i miała swoją sesję zdjęciową bo przecież taka ładna |
Już właściwie znaleźliśmy to co chcieliśmy, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Okazało się, że tego dnia szczęście nam bardzo dopisywało bo udało się znaleźć jeszcze kilka młodziutkich owocników smardza stożkowatego. Niby nic w tym dziwnego bo już zaczyna się jego pora, ale wszystkie znalezione smardzyki miały bardzo jasny, biało różowy kolor, mimo że wcale nie były zasłonięte liśćmi i wcale nie rosły blisko siebie. Czy to wina niedostatecznej ilości światła a może jakaś inna odmiana smardza? Smardze albinoski? Miejsce zapamiętane i będzie monitorowane bo bardzo jesteśmy ciekawi jak te grzybki zmienią się w miarę wzrostu. Oczywiście liczymy na to, że nikt inny ich nie znajdzie i nie zerwie zanim dojrzeją. Nie mamy pewności czy w ogóle urosną, bo jak widać na zdjęciach szczyty owocników są przyschnięte albo przymrożone.
smardz stożkowaty - kilka takich nietypowych bo jasnych znaleźliśmy |
wszystkie miały obsuszone albo przemarznięte czubki |
ciekawe czy jeszcze urosną zanim ktoś je zbierze albo zniszczy |
Grzesiek chciał nam jeszcze pokazać stanowisko innej piestrzenicy, nazywanej olbrzymią. To okazało się nie lada wyzwaniem, bo teoretycznie miejsce dobrze zapamiętał, a szukaliśmy go wszyscy przez dwie godziny. No bo to było gdzieś tu, właśnie tu, przy małej polance, z małym wzniesieniem pośrodku, obok wbity duży patyk - przecież każdy trafi! Ale nasz przewodnik był niestrudzony. Chodził, szukał aż znalazł. Nieważne, że kilkaset metrów dalej, ale znalazł i wielkie brawa dla niego. Tak do kolekcji zdjęć z tej wyprawy dołączył na razie to jeszcze całkiem nieduża piestrzenica olbrzymia, w ilości 7-9 sztuk.
piestrzenica olbrzymia chociaż jeszcze niewielkich rozmiarów - Gyromitria gigas |
kolejna piestrzenica olbrzymia - od pochyłej różni się bardziej okrągłą główką owocnika i kolorem |
kolejna piestrzenica olbrzymia - w sumie naliczyliśmy ich kilka sztuk blisko siebie |
Opisując tę kilkugodzinną wycieczkę i znalezione grzyby nie mogę pominąć gwiazdoszy potrójnych. Owocniki zeszłoroczne, ale rzadkie i cały czas piękne, a ponieważ zostały namierzone to mam szczery zamiar wrócić w to miejsce latem aby zaobserwować jak rośnie nowe pokolenie.
gwiazdosz potrójny Geastrum triplex, ubiegłoroczne owocniki, ale nadal ładne |
latem zamierzam poszukać nowego pokolenia tych gwiazdoszy |
a ten trochę inny, ale raczej ten sam gatunek bo rosły w jednym gnieździe |
Były też pierwsze czernidłaki błyszczące, których teraz się nie spodziewałam, a jednak już rosną. Były jakieś kruchaweczki. Było jeszcze trochę zielska czyli gwiazdnica, czosnaczek i leśny szczypior, ale nie wszystkie znalazły na karcie pamięci. Za to znalazły się w anużce, która zawsze jeździ sobie w moim plecaku bo a nuż się na coś przyda?
czernidłaki błyszczące wyrosły w tym roku wcześnie |
kruchaweczki, ale jakie to nie wiem |
czosnaczek pospolity - młodziutki, soczysty, do zjedzenia |
To była piękna, bardzo ciekawa i pouczająca wycieczka. Najlepiej poznaje się nowe gatunki grzybów czy roślin i wymienia doświadczenia z innymi ludźmi o tych samych zainteresowaniach właśnie podczas spotkań w terenie, szczególnie kiedy wiedzą więcej od nas. Kiedy wracaliśmy już zaczynało się ściemniać i tylko to wygoniło nas z lasu. Poza tym gdańszczanie mieli jeszcze ładny kawałek drogi do domu. A kiedy się rozstaliśmy szybko zatęskniłam za kolejnym tego typu spotkaniem. Mam nadzieję, że nastąpi i to niedługo więc do zobaczenia!
Na koniec jeszcze mniej przyjemne obrazki. Jeden pokazuje, że piękny las jest miejscem życia dla wielu stworzeń i organizmów, które są sobie nawzajem potrzebne więc nie wolno nam niszczyć ich domu. Każda roślina, grzyb czy zwięrzę jest ogniwem łańcucha pokarmowego jaki stworzyła Matka Natura.
Na drugim zobaczycie widok jaki coraz częściej, niestety, widuje się w lasach. Sterty śmieci wyrzucone wprost do rezerwatu leśnego zagrażają zdrowiu i życiu tych co tam żyją. Smutne, że wielu ludzi nie rozumie tak prostych rzeczy, a las traktuje jako ziemię niczyją.
tyle zostało z sikorki bogatki - ktoś miał obiadek |
takie widoki to niestety coraz częstszy widok w lasach - skopałabym tyłek temu kto wyrzucił te śmieci do lasu! |
Piękna wyprawa:-) I dużo ciekawych i nowych dla mnie rzeczy. Bardzo dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę! Miło mi, że się podobało
UsuńAle się Iza nafociłaś! Te pochyłe mnie pociągają coraz bardziej.;)
OdpowiedzUsuńpowiem tak - rosną sobie w najlepsze i już wiem gdzie więc jak chcesz to wsiadaj w ciapąga i przyjeżdżaj
UsuńBrawo Iza, ale poszalałaś.
OdpowiedzUsuńZibi
I to w świetnym towarzystwie 😊
UsuńPiękne fotki i wspaniała wyprawa.Bardzo ciekawie to opowiedziałaś.Gratulacje,czekam na więcej.Grzybnięta Ewa.
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie więcej grzybowych relacji jeśli tylko czas i zdrowie pozwolą czmychnąć chociaż na trochę do lasu
UsuńŚliczna przyroda)))
OdpowiedzUsuńPrawda? Matka Natura same cuda produkuje
Usuńniesamowite obserwacje! przyroda co dzień mnie zadziwia bardziej :) miłego dnia Izo :)
OdpowiedzUsuńbo przyroda jest piękna a Matka Natura bardzo kreatywna
UsuńŚwietna towarzystwo,swietne trofea,super wycieczka-czego chcieć wiecej?
OdpowiedzUsuńmożna chcieć powtórki :)
Usuńpiekne zdjecia a jaka wiedza! dziekuje.
OdpowiedzUsuńpolecam się :)
UsuńPozbieracie te śmieci czy dyletancko pozostawiliście. Śmieszą mnie lamety osób które nie kiwną palcem żeby pomóc naturze. Śmieci w lesie często widzę ale jak do tej pory tylko raz widziałem osoby bezinteresownie sprzątające. Następnym razem zróbcie fotkę przed tym jak je posprzątacie i po, jak stoicie z siatkami a las jet czysty.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to grzeczniej proszę. Po drugie to nie rozumiem dlaczego mam sprzątać czyjeś śmieci skoro od dziecka nie zostawiłam w lesie ani papierów - tak mnie wychowani i tak uczę innych. Po trzecie - tamtego dnia nie mieliśmy że sobą worków, ale innym razem te śmieci zostały jednak przez nas uprzątnięte, kilka worków było. I nie zrobiłam tego dla lasu więc chwalić się fotkami, jak to teraz modne, nie muszę.
Usuń