Ostatki trwają bo to już koniec karnawału. Tłusty czwartek za nami i jutro, jak nakazuje tradycja, wypada zakończyć karnawał śledzikiem. Od środy czeka nas więcej wstrzemięźliwości w jedzeniu i nie tylko, i post, oczywiście jeśli go przestrzegacie. Ja na razie skupię się na śledziu bo w tym roku mój śledzik to wyjątkowy w smaku holenderski matjas, pochodzący ze zrównoważonych połowów. Dlaczego jest taki niezwykły opowiem za chwilę.
Podobno
prawdziwe śledzie matjasy jada się tylko z dodatkiem pokrojonej drobno cebuli i ew. popija dobrym alkoholem. Dla Holendrów dodawanie innych składników jest profanacją tego śledzia, ale ja nie jestem Holenderką więc zrobiłam lekką sałatkę. Wyszło iście królewskie danie, królewski śledź i król grzybów, borowik szlachetny, razem na jednym talerzu. Prosto, ale niezwykle smacznie. Pysznie!