Ciasto kakaowe z całymi jabłkami i wycieczka do sadu
Ciasta z jabłkami piekę chyba najczęściej. Czasami jest to szarlotka, ukochane ciasto moich chłopaków, z dużą ilością rozdrobnionych owoców, a czasami jakiś jabłeczniki albo urocze ciasteczka serowe, w które wtykam kawałki jabłek. Bo jabłka mam w domu prawie zawsze.
Wiosną, tęsknię za smakiem papierówek czy malinówek, ale na nie muszę poczekać do lata. Na szczęście można jeszcze dostać w sklepach dobre, polskie jabłka z ubiegłego sezonu. Coraz łatwiej dostępne są te najlepsze czyli jabłka grójeckie. Eksportujemy je w najdalsze zakątki świata i są naszym powodem do dumy.
Jabłka grójeckie rosną w licznych sadach karłowatych niedaleko Warszawy, w okolicach Grójca, i zostały docenione tak bardzo, że przyznano im certyfikat Chronionej nazwy geograficznej. Oznacza to, że pod nazwą jabłko grójeckie można sprzedawać tylko najwyższej jakości selekcjonowane owoce z sadów grójeckich. Uprawia się tutaj 27 odmian podstawowych i kilka, kilkanaście pobocznych. Ich produkcja jest obwarowana wieloma warunkami dotyczącymi jak najmniejszego użycia środków ochrony roślin, odpowiedniego nawadniania, zbiorów i przechowywania. Wszystko po to żeby wszyscy mogli się cieszyć smakiem najsmaczniejszych i najzdrowszych owoców. Od jakiegoś czasu jabłka grójeckie można kupić np. w Lidlu. Ja użyłam do swojego ciasta odmiany Jonaprince - kwaskowych jabłek, które nie rozpadły się podczas pieczenia ładnie zachowując kształt.
Smaczna Pyza zaprasza po przepis na pyszne ciasto z jabłkami, a także kilka słów z wycieczki w okolice Grójca gdzie odwiedziłam kwitnący sad i nie tylko.
Jabłka grójeckie zapiekane w cieście kakaowym
czas przygotowania: 30 minut + 60 minut pieczenia + czas studzenia
składniki na 8 porcji:
Jak przygotować jabłka do ciasta?
Jabłka obrałam cienko ze skórki. Wydrążyłam środki z gniazdem nasiennym. Wcześniej naszykowałam sobie miskę z wodą, z dodatkiem soku z cytryny, i wkładałam do niej jabłka zaraz po obraniu żeby nie ciemniały. Po obraniu wszystkich jabłek osuszyłam je na ręcznikach papierowych i przy pomocy małej łyżeczki napełniłam konfiturą.
Jak zrobić ciasto kakaowe?
Miękkie masło przełożyłam do miski. Miksowałam aż zbielało i nabrało puszystości. Powoli dodawałam cukier zwykły i ten z dodatkiem cynamonu, i ucierałam razem. Mąkę przesiałam razem z proszkiem do pieczenia, solą i kakao. Łyżka po łyżce dosypywałam mieszankę do masła z cukrem. Kolejno wbijałam też jajka. Na koniec dodałam jeszcze ekstrakt waniliowy.
Gęste ciasto przełożyłam do tortownicy śr. 24 cm, posmarowanej lekko masłem i wysypanej tartą bułką. Wyrównałam powierzchnię ciasta i ułożyłam na nim przygotowane wcześniej jabłka. Nie wciskałam ich w ciasto, bo nie ma takiej potrzeby - ciasto rosnąc samo otuli owoce.
Jak piec ciasto z całymi jabłkami?
Tortownicę z ciastem i jabłkami wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 st. C, grzanie góra/dół, bez termoobiegu. Piekłam ok. 1 godziny. Przed wyjęciem radzę sprawdzić stan ciasta patyczkiem wkładając go w najgrubsze miejsce pośrodku ciasta - wyjęty suchy patyczek oznacza, że ciasto jest upieczone. Kiedy wyjmiemy patyk oblepiony ciastem trzeba wydłużyć czas pieczenia o przynajmniej 10 minut.
Upieczone ciasto wyjęłam z piekarnika i zostawiłam do ostudzenia. Przed podaniem oprószyłam lekko cukrem pudrem. Podając kroiłam na porcje tak żeby każda zawierałam całe jabłko. Do ciasta podałam jeszcze sos waniliowy, który idealnie komponuje się z tym deserem i każdy sam może sobie polać, lub nie, swoja porcję.
Opowiem Wam jeszcze o wycieczce...
...na której byłam nieco ponad tydzień temu. Na wyprawę do Małej Wsi koło Grójca zaprosiła nas marka Lidl i producenci jabłek ze Stowarzyszenia Jabłka Grójeckie. Ponieważ w swoich sklepach Lidl ma m.in. owoce z polskich sadów więc ktoś mądry postanowił pokazać nam, blogerom i dziennikarzom, skąd dokładnie biorą się takie owoce, w tym wypadku jabłka.
Z Warszawy jedzie się w okolice Grójca ok. 1 godziny więc nie jest daleko żeby wybrać się tam np. na niedzielną wycieczkę. Na spotkanie z przedstawicielami Stowarzyszenia Jabłka Grójeckie byliśmy umówieni w Małej Wsi, w pięknie odrestaurowanym pałacu będącym od niedawna własnością rodziny sadowników. Po małej kawie, śniadaniu i prelekcji na temat jabłek grójeckich poszliśmy zwiedzać. Obejrzeliśmy wnętrze pałacu, który można już odwiedzać w weekendy, spacerowaliśmy po pałacowym, pięknym parku i ogrodach, a potem była niespodzianka. Podjechały dwa ciągniki z przyczepionymi wielkimi skrzyniami na kołach. Czyżby letni kulig?
Zapakowani w skrzynie jakimi przewozi się jabłka, usadowieni całkiem wygodnie, wyruszyliśmy na przejażdżkę po sadzie. Zachmurzone, poranne niebo rozpogodziło się i pośród pięknych okoliczności przyrody przejechaliśmy przez pobliskie gospodarstwo sadownicze, sad jabłoniowy i modrzewiowy las. Co kawałek zatrzymywaliśmy się by podziwiać kwitnące drzewa i słuchać opowieści jak uprawia się jabłka. W tym roku, niestety, nawet w grójeckich sadach wiele drzewek padło ofiarą przymrozków więc obfitych zbiorów raczej nie będzie. Ale nie wszystko zmarzło więc przynajmniej trochę jabłek będzie.
Po uroczej wycieczce czekały na nas jeszcze atrakcje kulinarne i obiad w położonej obok pałacu restauracji Stara Wozownia. To bardzo miłe i eleganckie miejsce gdzie można naprawdę smacznie zjeść. Restauracja jest ogólnie dostępna więc wstąpcie tam będąc w okolicy.
Po obfitym posiłku kolejna niespodzianka. Specjalnie na spotkanie z nami przyjechał producent cydrów Ignaców, który poprowadził degustację tego złotego napoju. Bardzo lubię cydr więc ucieszyłam się niezmiernie. Mieliśmy okazję spróbować czterech rodzajów Ignaca, w tym tzw. cydru lodowego. Smakował mi najbardziej, bo ma bardzo skoncentrowany smak. Niestety, robi się go bardzo mało i jest ciężki do zdobycia.
Po całym dniu z dala od wielkiego miasta wróciliśmy do Warszawy w doskonałych humorach. Odpoczęliśmy, zobaczyliśmy ciekawe rzeczy, posłuchaliśmy fachowców, a ja marzę cichutko o podobnej wycieczce w porze zbioru jabłek. Drzewka obwieszone dojrzałymi owocami to musi być piękny widok. Jestem gotowa nawet popracować przy zbiorach. Słowo!
Dziękuję za tę wycieczkę i miłe spotkanie!
Wiosną, tęsknię za smakiem papierówek czy malinówek, ale na nie muszę poczekać do lata. Na szczęście można jeszcze dostać w sklepach dobre, polskie jabłka z ubiegłego sezonu. Coraz łatwiej dostępne są te najlepsze czyli jabłka grójeckie. Eksportujemy je w najdalsze zakątki świata i są naszym powodem do dumy.
Jabłka grójeckie rosną w licznych sadach karłowatych niedaleko Warszawy, w okolicach Grójca, i zostały docenione tak bardzo, że przyznano im certyfikat Chronionej nazwy geograficznej. Oznacza to, że pod nazwą jabłko grójeckie można sprzedawać tylko najwyższej jakości selekcjonowane owoce z sadów grójeckich. Uprawia się tutaj 27 odmian podstawowych i kilka, kilkanaście pobocznych. Ich produkcja jest obwarowana wieloma warunkami dotyczącymi jak najmniejszego użycia środków ochrony roślin, odpowiedniego nawadniania, zbiorów i przechowywania. Wszystko po to żeby wszyscy mogli się cieszyć smakiem najsmaczniejszych i najzdrowszych owoców. Od jakiegoś czasu jabłka grójeckie można kupić np. w Lidlu. Ja użyłam do swojego ciasta odmiany Jonaprince - kwaskowych jabłek, które nie rozpadły się podczas pieczenia ładnie zachowując kształt.
Smaczna Pyza zaprasza po przepis na pyszne ciasto z jabłkami, a także kilka słów z wycieczki w okolice Grójca gdzie odwiedziłam kwitnący sad i nie tylko.
Jabłka grójeckie zapiekane w cieście kakaowym
czas przygotowania: 30 minut + 60 minut pieczenia + czas studzenia
składniki na 8 porcji:
- 150 g masła extra
- 170 g zwykłego cukru
- 200 g mąki pszennej tortowej
- 20 g kakao naturalnego
- 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 op. cukru z cynamonem (15 g) albo 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1/5 łyżeczki soli
- 4 średnie jajka
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 8 niedużych jabłek grójeckich - użyłam odmiany Jonaprince
- kilka łyżek konfitury albo powideł - u mnie konfitura rabarbarowo porzeczkowa
- do formy - 1 łyżka masła
- 2-3 łyżki bułki tartej
- do oprószenia - cukier puder
- dodatkowo - ew. sos waniliowy
Jak przygotować jabłka do ciasta?
Jabłka obrałam cienko ze skórki. Wydrążyłam środki z gniazdem nasiennym. Wcześniej naszykowałam sobie miskę z wodą, z dodatkiem soku z cytryny, i wkładałam do niej jabłka zaraz po obraniu żeby nie ciemniały. Po obraniu wszystkich jabłek osuszyłam je na ręcznikach papierowych i przy pomocy małej łyżeczki napełniłam konfiturą.
Jak zrobić ciasto kakaowe?
Miękkie masło przełożyłam do miski. Miksowałam aż zbielało i nabrało puszystości. Powoli dodawałam cukier zwykły i ten z dodatkiem cynamonu, i ucierałam razem. Mąkę przesiałam razem z proszkiem do pieczenia, solą i kakao. Łyżka po łyżce dosypywałam mieszankę do masła z cukrem. Kolejno wbijałam też jajka. Na koniec dodałam jeszcze ekstrakt waniliowy.
Gęste ciasto przełożyłam do tortownicy śr. 24 cm, posmarowanej lekko masłem i wysypanej tartą bułką. Wyrównałam powierzchnię ciasta i ułożyłam na nim przygotowane wcześniej jabłka. Nie wciskałam ich w ciasto, bo nie ma takiej potrzeby - ciasto rosnąc samo otuli owoce.
Jak piec ciasto z całymi jabłkami?
Tortownicę z ciastem i jabłkami wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 st. C, grzanie góra/dół, bez termoobiegu. Piekłam ok. 1 godziny. Przed wyjęciem radzę sprawdzić stan ciasta patyczkiem wkładając go w najgrubsze miejsce pośrodku ciasta - wyjęty suchy patyczek oznacza, że ciasto jest upieczone. Kiedy wyjmiemy patyk oblepiony ciastem trzeba wydłużyć czas pieczenia o przynajmniej 10 minut.
Upieczone ciasto wyjęłam z piekarnika i zostawiłam do ostudzenia. Przed podaniem oprószyłam lekko cukrem pudrem. Podając kroiłam na porcje tak żeby każda zawierałam całe jabłko. Do ciasta podałam jeszcze sos waniliowy, który idealnie komponuje się z tym deserem i każdy sam może sobie polać, lub nie, swoja porcję.
Opowiem Wam jeszcze o wycieczce...
...na której byłam nieco ponad tydzień temu. Na wyprawę do Małej Wsi koło Grójca zaprosiła nas marka Lidl i producenci jabłek ze Stowarzyszenia Jabłka Grójeckie. Ponieważ w swoich sklepach Lidl ma m.in. owoce z polskich sadów więc ktoś mądry postanowił pokazać nam, blogerom i dziennikarzom, skąd dokładnie biorą się takie owoce, w tym wypadku jabłka.
Z Warszawy jedzie się w okolice Grójca ok. 1 godziny więc nie jest daleko żeby wybrać się tam np. na niedzielną wycieczkę. Na spotkanie z przedstawicielami Stowarzyszenia Jabłka Grójeckie byliśmy umówieni w Małej Wsi, w pięknie odrestaurowanym pałacu będącym od niedawna własnością rodziny sadowników. Po małej kawie, śniadaniu i prelekcji na temat jabłek grójeckich poszliśmy zwiedzać. Obejrzeliśmy wnętrze pałacu, który można już odwiedzać w weekendy, spacerowaliśmy po pałacowym, pięknym parku i ogrodach, a potem była niespodzianka. Podjechały dwa ciągniki z przyczepionymi wielkimi skrzyniami na kołach. Czyżby letni kulig?
Zapakowani w skrzynie jakimi przewozi się jabłka, usadowieni całkiem wygodnie, wyruszyliśmy na przejażdżkę po sadzie. Zachmurzone, poranne niebo rozpogodziło się i pośród pięknych okoliczności przyrody przejechaliśmy przez pobliskie gospodarstwo sadownicze, sad jabłoniowy i modrzewiowy las. Co kawałek zatrzymywaliśmy się by podziwiać kwitnące drzewa i słuchać opowieści jak uprawia się jabłka. W tym roku, niestety, nawet w grójeckich sadach wiele drzewek padło ofiarą przymrozków więc obfitych zbiorów raczej nie będzie. Ale nie wszystko zmarzło więc przynajmniej trochę jabłek będzie.
Po uroczej wycieczce czekały na nas jeszcze atrakcje kulinarne i obiad w położonej obok pałacu restauracji Stara Wozownia. To bardzo miłe i eleganckie miejsce gdzie można naprawdę smacznie zjeść. Restauracja jest ogólnie dostępna więc wstąpcie tam będąc w okolicy.
Po obfitym posiłku kolejna niespodzianka. Specjalnie na spotkanie z nami przyjechał producent cydrów Ignaców, który poprowadził degustację tego złotego napoju. Bardzo lubię cydr więc ucieszyłam się niezmiernie. Mieliśmy okazję spróbować czterech rodzajów Ignaca, w tym tzw. cydru lodowego. Smakował mi najbardziej, bo ma bardzo skoncentrowany smak. Niestety, robi się go bardzo mało i jest ciężki do zdobycia.
Po całym dniu z dala od wielkiego miasta wróciliśmy do Warszawy w doskonałych humorach. Odpoczęliśmy, zobaczyliśmy ciekawe rzeczy, posłuchaliśmy fachowców, a ja marzę cichutko o podobnej wycieczce w porze zbioru jabłek. Drzewka obwieszone dojrzałymi owocami to musi być piękny widok. Jestem gotowa nawet popracować przy zbiorach. Słowo!
Dziękuję za tę wycieczkę i miłe spotkanie!
Smacznie :-)
OdpowiedzUsuńhmm ciekawy pomysł z tym ciastem. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuń